Półnteligencja pozuje na intelektualną elitę

Kto u nas dzisiaj zalicza się do kasty inteligentów? Ale zaraz, to nie tak. Nie "kto się zalicza". Pytanie brzmieć powinno: kto do tej kasty bywa zaliczany? Co prawda nie brak głosów, że owa kasta już od dłuższego czasu spoczywa w zbiorowej mogile.

Marek Modzelewski napisał sztukę pod tytułem "Inteligenci". W gryzącej ironii trudno byłoby autora przebić. Modzelewski portretuje obyczaje pewnego współczesnego małżeństwa w średnim wieku, które, jak autor mówi, reprezentuje tak zwaną klasę średnią wyższą (w dialogu pada informacja, że co trzeci związek po rozwodzie).

Sztukę Modzelewskiego wystawił Teatr Wybrzeże na sopockiej scenie Kameralnej. Oglądamy stadło skłócone w poglądach na każdy temat. Każdy dialog między mężem a żoną kończy się ostrym spięciem. W pewnym momencie sprowokowany Szczepan wyzywa żonę: "Prostaczką jesteś! Inteligencja w pierwszym pokoleniu..."

Anna mu ripostuje: "Inteligent. Z Kościerzyny".

W postępowym małżeństwie tym kwestionowany jest system bezstresowego wychowania, wyszydzane są tradycje religijne, prawicowe idee traktowane jako niebezpieczne polityczne odchylenie.

Oto jednak co w "Inteligentach" dominuje w sopockiej inscenizacji. Rodzinką trzęsie Anna, fertyczna pani domu. Pracuje jako redaktorka w jakimś wydawnictwie. Jej mąż Szczepan ma opinię cenionego zdolnego dziennikarza. Kiedy Szczepan pisze artykuł, trafność każdej frazy w tekście konsultuje z żoną. Anna celność słowa czuje bezbłędnie.

Ekspresja bluzgu

Anna niezawodnie doradza mężowi, którą frazę powinien w swoim tekście zaakcentować, a którą skrócić lub wyrzucić, gdzie postawić wykrzyknik, by podbić w artykule bębenka. Aliści widz z lekka truchleje, kiedy Anna zaczyna formułować myśli i reakcje własne. Anna bowiem bez przerwy ordynarnie przeklina. Mięsem rzuca co drugie słowo. Bluzgiem leci z doskonałym akcentem. Gdyby był Nobel za prezentację wyrażeń wulgarnych, kto za "Inteligentów" by odbierał nagrodę?

W obronie dupy

Sława słowa sprośnego w literaturze i w kinie ma długą brodę. Kto dziś pamięta, jak Melchior Wańkowicz został zaatakowany, kiedy na dostojnej akademii użył publicznie słowa dupa i potem w replikach dzielnie użytej dupy bronił.

A teraz? Teraz w pięknej dobie naszej nowej dr Rafał Marszałek w tomie "Kino rzeczy znalezionych", wywodzi błyskotliwą karierę jędrnych skrótowców jedno - i dwu sylabowych. Dla przykładu: Słowo ">kulwa< jest czymś pośrednim między alfabetem Morse'a a językiem migowym. Przyzwyczajają się do kulwizny dzieci. Rzucają >kulwami< niewiasty, żeby zdjąć z siebie odium słabej płci". Marszałek przypomina, że w PRL-u wulgaryzmy gilotynowała cenzura. "III Rzeczpospolita, w warunkach całkowitej wolności słowa, gotowa była puścić na żywioł wszystko to, co pospolite".

Otóż w sztuce "Inteligenci" Anna demonstruje niemal pełny katalog skatologicznych wyrażeń.

Ryzykowne skojarzenia

Reżyser sopockiego spektaklu Radosław Maciąg tragikomedię Modzelewskiego kojarzy z dramatami Czechowa. Skojarzenie co najmniej ryzykowne. Bohaterowie Modzelewskiego zakrawają na kukły wypatroszone z psychologii. Księgozbiór w salonie nikomu nie służy. Chyba że awantura wykracza poza przyjęte zwyczaje i Anna urządza demolkę ciskając tomami na oślep.

W roli Anny - Sylwia Góra-Weber. Aktorka świetnie interpretuje postać apodyktycznej, znerwicowanej damy po przejściach. Wybucha na granicy ataku schizofrenii. Postaci jej partnera, Szczepana (Marek Tynda), tekst sztuki nie daje pola do popisu. Z roli syna tej pary dobrze wywiązuje się Adam Turczyk.

Przewrotna zmyłka

"Inteligentów" Modzelewskiego można odczytać jako sprytną przewrotną zmyłkę. W tej sztuce półinteligencja usiłuje stroić się w szaty intelektualnej elity, okazując nieosiągalne dla siebie aspiracje.



Henryk Tronowicz
Dziennik Bałtycki
21 lutego 2020