Prawo do szczęścia

Teatr Rozrywki zaprosił na małą scenę aktorów Teatru Nowego z Krakowa. "Historie Petra Zelenki" w reżyserii Piotra Siekluckiego pełne humoru i muzycznych wstawek wpisały się w chorzowski repertuar.

Piotr (Hubert Bronicki) – nieudacznik, dziwadło, wariat i pijak w jednej osobie jak każdy człowiek szuka szczęścia i jest jednym z niewielu, którzy mają odwagę po nie sięgnąć. Nie boi się wierzyć, że cudowna Jana wróci do niego. Nie poddaje się po kolejnych nieudanych próbach namówienia ukochanej na ponowne bycie razem.

Jego przyjaciel Mucha (Adam Szarek) jest nieco bardziej lękliwy. Zamiast z kobietą woli żyć z manekinem. Z czasem okazuje się jednak, że nawet jego zdawałoby się idealna plastikowa Ewusia nie jest łatwa w pożyciu. Życie w ogóle nie jest łatwe. Mucha wie to dobrze i szuka zapomnienia w wódce. Wypija z Piotrem kolejne toasty za powrót Jany i snuje deliryczne wizje.

Rozmowy przy kieliszku są osią opowieści, która nie ma początku, a i jej koniec nie jest definitywny. W tle zarysowuje się rodzinne piekiełko Piotra. Z dużego ekranu, jak z innego świata, znerwicowana mamusia (Iwona Bielska) perswaduje synkowi: „Jeśli nie potrafisz znaleźć sobie odpowiedniej kobiety, przyprowadź jakąkolwiek”. Mama nie toleruje dziwactw synka. Ich źródeł upatruje w destrukcyjnej znajomości z Muchą. Ojciec (Edward Linde-Lubaszenko) jest bardziej tolerancyjny, za to beznadziejnie stłamszony pod pantoflem żonki, która wróży mu chorobę psychiczną.

Odchyleń psychicznych w spektaklu nie brakuje, bo żaden z bohaterów nie jest do końca normalny. Nawet sąsiedzi awanturujący się za ścianą mają pewne nietypowe upodobania. Jednak życiorysy bohaterów sugerują, że pytanie, co jest typowe i czym jest norma, prowadzi do nikąd. Przecież chodzi o to, aby być szczęśliwym, a nie o to, by być normalnym.

Wśród nędzy, perwersyjnego seksu i przemocy rodzinnej, w alkoholowych oparach absurdu rodzą się omamy i surrealistyczne pomysły na to, jak osiągnąć upragnione szczęście. Szara, brudna rzeczywistość nie ułatwia zadania, ale bohaterowie wykazują wiele inwencji. Skutki, jak to w życiu, bywają różne.

Dobra gra aktorów i niebanalny pomysł na spektakl powodują, że przedstawienie ma swój charakter. Utrzymane w klimacie czeskiego humoru, bawiąc, zasiewa ziarno refleksji, bez którego mogłoby łatwo zamienić się w sitcom.



Jaśmina Puchała
Dziennik Teatralny Katowice
12 maja 2009