Premiera "Romea i Julii" w Operze Śląskiej

Jest ich czworo - dwie Julie i dwóch Romeów. Utalentowani, piękni i bardzo młodzi; praktycznie równolatkowie legendarnych kochanków, w których wcielą się na scenie Opery Śląskiej w najbliższej premierze.

Zaangażowanie najzdolniejszych uczniów Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej w Bytomiu to nie eksperyment. To przemyślana, choć na pewno odważna decyzja. Niejedyna przy realizacji tego projektu. Opera Śląska tworzy bowiem baletową wersję "Romea i Julii" do symfonii dramatycznej Hectora Berlioza! Mamy więc w Bytomiu prapremierę; w Polsce pełnospektaklowe przedstawienie do tej muzyki nigdy dotąd nie powstało. 

Symfonia Berlioza jest dziełem potężnym. Składa się z siedmiu części, rozpisanych na taką liczbę instrumentów, że jedna orkiestra do jej wykonania nie wystarczy, zawiera partie chóralne i solowe. Henryk Konwiński, który jest autorem inscenizacji i choreografem bytomskiej prapremiery, mówi: - Spektakl baletowy ma swoje prawa, a utwór Berlioza, sam w sobie wspaniały, nie był jednak komponowany ja-ko muzyka do układów choreograficznych. Z całości wybrałem fragmenty, które są najbardziej dramatyczne i najpiękniej dają się przełożyć na taniec. Praca z młodymi tancerzami jest fascynująca; oni mają w sobie niekłamaną spontaniczność. A to waż-ne w opowieści o emocjach, towarzyszących człowiekowi w chwili, gdy spada na niego pierwsza miłość. 

Miłość nieszczęśliwa, zakazana i w konsekwencji tak tragiczna, rzeczywiście robi wrażenie na młodych wykonawcach, którzy mówią wprost: - Nasi bohaterowie żyją w innej epoce, ale uczucie zawsze jest uczuciem, a dramat dramatem. Czas i miejsce akcji nie mają znaczenia, to tylko okoliczności zewnętrzne. 

Taki też będzie ten spektakl, usytuowany gdzieś poza czasem, w ascetycznych dekoracjach Ireneusza Domagały, w zwiewnych kostiumach Zofii de Ines. Dla młodych tancerzy, Aleksandry Bryl, Marty Kurkowskiej, Tomasza Fabiańskiego i Adama Myślińskiego, to jednak przede wszystkim wyzwanie zawodowe. 

- To już nie etiuda i nie pojedyncza partia, przygotowana na konkurs - mówi Ola Bryl. - To moja pierwsza rola zatańczona w całości na profesjonalnej scenie. I wszystko muszę oddać tańcem, bo pan Henryk zdecydował, że nie będziemy pomagać sobie rekwizytami. Nie będzie więc fiolki z trucizną i nie będzie sztyletu ani noża. Musimy zatańczyć tak, by nikt nie miał wątpliwości, że jesteśmy Julią i Romeem...



Henryka Wach-Malicka
Polska Dziennik Zachodni
9 grudnia 2009
Spektakle
Romeo i Julia