Proces sądowy

Za nami kolejna odsłona konfliktu Grażyny Szapołowskiej (59 l.) z dyrektorem Teatru Narodowego Janem Englertem (69 l.). Wczoraj warszawski sąd przesłuchiwał świadków wezwanych przez teatr. Ich zeznania pogrążają aktorkę.

Było kilka minut po godz. 10, gdy na korytarzu sądowym zjawiła się Grażyna Szapołowska (59 l.). Chwilę potem pojawił się prof. Jerzy Jarocki (83 l.), słynny reżyser "Tanga", spektaklu, na który w kwietniu 2011 r. nie stawiła się aktorka, bo w tym samym czasie występowała jako jurorka "Bitwy na głosy", co było powodem zwolnienia jej z pracy.

Jego zeznania nie były dla niej korzystne. Zapytany o możliwość ewentualnego zastąpienia Szapołowskiej w spornych terminach mówił: - Nie wyobrażam sobie, by można było nauczyć się tekstu w ciągu jednego dnia... Prosiłem, żeby rozstrzygnęła to na korzyść teatru.

Sytuacji Szapołowskiej nie polepszyły też zeznania Małgorzaty Kożuchowskiej (41 l.). Aktorka była kiedyś w podobnej sytuacji. - Miałam wziąć udział w programie ekologicznym "S.O.S. dla świata", jechać znaczyć niedźwiedzie polarne. Zależało mi na tym programie, jednak zgody nie dostałam - mówiła gwiazda.

Jako ostatni zeznawał Grzegorz Małecki (37 l.), także aktor Narodowego. Przyznał, że dostał niedawno propozycję zagrania w filmie Andrzeja Wajdy (86 l.), ale kolidowałaby z zaplanowanymi już spektaklami. Nawet nie odważyłem się pójść do dyrektora, bo wiedziałem, że moja prośba nie zostanie uwzględniona - mówił Małecki. Szapołowska ma również prawo powalania swoich świadków. Jednak kolegów po fachu nie wezwie. - Nie chcę stawiać ich i siebie w takiej sytuacji - wyznała "Super Expressowi".



IH
Super Express nr 92
24 kwietnia 2012