Przeciw poezji

Litości! My tu wpadamy do Was, Drodzy Aktorzy, zgrzani codziennym tuptaniem, zaambarasowani tysiącem dużych i małych spraw. Nie ma ludzkiej siły, byśmy wysiedzieli na czymś takim, co przypomina ruchy robaczkowe postaci zatopionych w gęstym krochmalu

Kobieta siedzi nieruchomo za stołem i patrzy przed siebie. Siedzi. Patrzy. Siedzi. Wzięła do rąk tekturowe pudełko, takie po butach. Patrzy. Powolutku otwiera. Powolutku zagląda. Nieustająco powolutku wyjmuje cukierka. Teraz będzie przeprowadzała na rozrzedzonych obrotach operację rozwijania cukierka z papierka. Litości! My tu wpadamy do Was, Drodzy Aktorzy, zgrzani codziennym tuptaniem, zaambarasowani tysiącem dużych i małych spraw. Nie ma ludzkiej siły, byśmy wysiedzieli na czymś takim, co przypomina ruchy robaczkowe postaci zatopionych w gęstym krochmalu. Że ma być refleksyjnie i nie zawsze trzeba gnać? Wiem, sama o tym marzę, ale muszą tu być zachowane jakieś rozsądne proporcje.

Niestety nie znam twórczości wybitnego pisarza norweskiego Tarjei Versaasa, ale wierzę Iwaszkiewiczowi, którego wypowiedź przytacza teatr, że jego Ptaki "porywają wprost swoim umiarem, delikatnością i precyzją w kreśleniu charakterów, sytuacji i krajobrazów". Nabrałam nawet chęci do przeczytania tego zamordowanego na scenie opowiadania.

Biedny dom nad jeziorem, słońce, cisza, zieleń i trójka ludzi uznojonych życiem. Mistrzowsko niedopowiedziane sprawy, tajemnice. Sęk w tym, że nie da się wyczarować klimatu, krajobrazu, zapachu, urody prostych emocji ludzi w tym grzeszącym dosłownością wnętrzu piwnicy Sceny pod Ratuszem, z puszczanym z odtwarzacza pluskiem fal. Bo wszystko jest przeciw tej kruchej poezji obrazów i słów.



Elzbieta Konieczna
Miesiąc w Krakowie
16 listopada 2010
Spektakle
Ptaki