Przejmujące wnętrze rodzinnego portretu

"Gorące lato w Oklahomie", ostatnia premiera w Teatrze im. Jaracza, to sceniczna uczta! Jeszcze przez najbliższe dni jest w repertuarze, więc nie trzeba czekać do nowego sezonu, by w niej uczestniczyć

Sztuka Trący\'ego Lettsa, mająca w sobie emocje pokrewne tekstom Tennessee Williamsa, robi na świecie furorę. Na łódzkiej scenie, po raz pierwszy w Polsce, przedstawił ją Artur Urbański (reżyseria i scenografia). Gdy istotnym warunkiem powodzenia jest aktorski zespół grający na wszystkich strunach ludzkiej wrażliwości, nie ma lepszego adresu niż "Jaracz".

Tytuł oryginału - "Sierpień" - został słusznie zmieniony, by nie prowokować skojarzeń z polskimi wydarzeniami, zwłaszcza że tu nie o politykę, lecz serca, dusze, drzemiące w człowieku demony i rodzinną bliskość chodzi. Powstał wnikliwy dyskurs o miłości - jej odmianach i dewaluacji uczuć.

W trzyczęściową konstrukcję dramatyczną, porządkowaną montażem jak w filmie (uznanie dla reżysera), wpisana została pozornie prosta historia, niczym z kroniki wypadków. Beverly Weston (intrygujący wstępny monolog Aleksandra Bednarza), niespełniony poeta, miłośnik Eliota, obserwator życia, który próbuje się z niego wyłączyć, zaklejając okna, pewnego dnia znika z domu. Żona pije i łyka prochy, buntując się przeciw rakowi, okrutna wobec siebie i innych (niezawodna Barbara Marszałek), będzie musiała się spotkać z trzema córkami i ich rodzinami.

Konfrontacja obnaży każdą z postaci. W tej inscenizacji nie ma drugiego planu. Prym wiodą trzy siostry (taki układ musi przywoływać czechowowski archetyp). Najstarsza to Barbara (Ewa Audykowska-Wiśniewska, niemal bez przerwy na najwyższej nucie emocji). Obok stonowana Ivy (niepokojąca Monika Badowska) i śliczna, radosna Karen (przejmująca Urszula Gryczewska). Ich dylematy dopełnia zaskakująca historia siostry pani domu (dawno niewidziana Bogusława Pawelec) i reakcje obojętnej na wszystko, co rodzinne 17-latki Jean (wart uwagi debiut studentki PWSFTviT Agnieszki Skrzypczak). Spotkanie odsłoni tajemnice i lęki. Rodzinny obiad, wypełniający całą drugą część trzygodzinnej inscenizacji, to majstersztyk. Napięcie bliskie filmom Viscontiego.

Dramaty kobiet świetnie dopełniają reakcje ich partnerów (Mariusz Jakus, Piotr Krukowski, Mariusz Słupiński, Marcin Łuczak, Robert Latusek).

W psychodramie boleśnie, a czasem z humorem dowodzącej, że choć wszyscy są razem, to każdy ze swoim losem zostaje sam, najbardziej intryguje wydająca pojedyncze dźwięki kaleka służąca. Matylda Paszczenko ani na ułamek sekundy nie wychodzi z roli. Jest niemal wciąż obecna. Jak sumienie, które nie śpi, ale pozostaje nieme i bezradne.

Urbański zrezygnował z wpisanego w finał sztuki cytatu z Eliota. Zostawił widzów z przygniatającym rodzinnym kosmosem po apokalipsie.



Renata Sas
Express Ilustrowany
3 czerwca 2011