Przekleństwo szydercy

Dziesiątki razy słyszymy wykorzystywany w reklamach fragment arii "La donna mobile" i przechodzimy nad nim bezrefleksyjnie, ledwie kojarząc ten melodyjny motyw. Niewielu z nas jednak wie, jak straszna kryje się za nim historia. Poznać możemy ją oglądając "Rigoletto" w wykonaniu Opery Śląskiej.

Młody książę Mantui (Vasyl Grokholski) czerpie z życia pełnymi garściami. Słynie ze słabości do kobiet, a korzystając ze swej pozycji, zawsze dostaje to, czego chce. Na dworze żyje również garbaty błazen, Rigoletto (Paweł Kajzderski), który szydząc z każdego, mnoży sobie wrogów. Dworzanie szykują zemstę na uciążliwym żartownisiu. Do więzienia prowadzony jest hrabia Monterone (Zbigniew Wunsch), który obrzuca przekleństwem młodego uwodziciela winnego utraty czci jego córki, a także błazna naśmiewającego się z nieszczęścia dumnego ojca. Rigoletto bardzo jest poruszony klątwą i rozmyśla nad nią wracając do małego, zacisznego domku, gdzie ukrywa przed światem swoją córkę, Gildę (Mariola Płazak). Młoda dziewczyna może wychodzić tylko do kościoła, ale wystarczyły tak krótkie chwile swobody, aby zakochała się w przystojnym młodzieńcu. Dworzanie myśląc, że Gilda jest kochanką błazna, porywają ją. Książę dowiadując się o tym, z początku zły, korzysta z nadarzającej się okazji. Zhańbiona dziewczyna zostaje zwrócona pod opiekę ojca. Rigoletto poprzysięga zemstę. Wynajmuje płatnego mordercę (Tadeusz Leśniczak), jednak na skutek tragicznego splotu wydarzeń ginie Gilda, oddając swoje życie za lekkodusznego księcia. Aria „La donna mobile”, którą słyszy z oddali Rigoletto, uświadamia mu, że morderca go oszukał. Najstraszliwszy cios spada na niego, kiedy w ofierze rozpoznaje własną córkę. Jej ostatnie słowa i śmierć kończą tę piękną i jakże smutną operę. 

Doskonała muzyka Giuseppe Verdiego sprawia, że zanurzamy się w świecie dźwięków niezwykle subtelnie oddziałujących na nasze emocje. Soliści i chór Opery Śląskiej znacząco się do tego przyczyniają. Chociaż „Rigoletto” jest utrzymany w bardzo konwencjonalnej stylistyce, dotyczącej zarówno strojów jak i scenografii, warto zaznajomić się bliżej z tą inscenizacją ze względu na piękne głosy wykonawców. Kwartet „Bella figlia dell’amore” śpiewany pod koniec opery brzmi niesamowicie i otacza nas burzą cudownych dźwięków, przenikających się, walczących o pierwszeństwo, a jednocześnie harmonijnych. Duet księcia i Magdaleny został wykonany bardzo namiętnie, czym stworzył dramatyczny kontrast dla cierpiącej Gildy. Wstrząsający efekt wywołały też wypowiedziane, a nie zaśpiewane ostatnie słowa Rigoletta nad ciałem córki.

Śpiewacy stają na wysokości zadania zarówno w partiach solowych, duetach, kwartetach czy ansamblach. Paweł Kajzderski w roli Rigoletta porusza swym głosem i grą aktorską jako zgryźliwy błazen, jak i troskliwy ojciec. Vasyl Grokholski stworzył postać młodego człowieka, który nie ma żadnych skrupułów w wykorzystywaniu swej pozycji dla własnych celów i przyjemności. Mariola Płazak jako Gilda to naiwniutka, młoda dziewczyna o wielkim sercu. Sympatię publiczności wzbudziła Renata Dobosz grając Magdalenę, femme fatale tej historii, która staje się przyczyną końcowej tragedii. Nie można zapomnieć o świetnej dyrygenturze Krzysztofa Dziewięckiego. Operę ogląda się na prawdę z przyjemnością, zarówno ze względu na solidne wykonanie, jak i na doskonały zmysł muzyczny Verdiego, który fascynuje nas od dziesiątków lat.



Agnieszka Burek
Dziennik Teatralny Katowice
4 lutego 2010
Spektakle
Rigoletto