Przewrotnie i zaskakująco

Brak tradycyjnej sceny. Widzowie aktywnie uczestniczący w spektaklu. Bardzo dobry tekst. I pełne pokory aktorstwo. Być może właśnie to trzeba mieć na uwadze, by przedstawienie okazało się być warte obejrzenia?

Paweł Łysak nadał tekstowi „V (F) ICD-10. Transformacje” dużo dynamizmu. Kolejne monologi, a potem kilkuosobowe sceny układają się w rytmiczną całość. Spektakl nie buduje jednoznacznej fabuły, ale opowiada historie poszczególnych osób z różnymi dysfunkcjami. Tworzy się zbiorowy portret wykluczonych. Ale wreszcie o niepełnosprawnych mówi się bez patosu. „V (F) ICD-10. Transformacje” demaskują większość stereotypów. Ośmieszają to, jak zaburzonych postrzegają tak zwani „normalni”. Paweł Łysak w swojej inscenizacji ubiera bohaterów w stroje otyłych zajączków i karze im „rwać kelnerkę”. Okazuje się, że niepełnosprawny ma takie same, a może nawet większe potrzeby seksualne. Świetna scena pogadanki higienistki z rodzicami dorosłych osób z zaburzeniami osobowości lub zachowania, otwiera oczy na fakt istnienia napięć seksualnych w ciele każdego człowieka, które, jak mówi jedna z postaci, można „niwelować ręcznie z pomocą gumowych rękawiczek”. Scen z ciekawymi formalnymi rozwiązaniami w bydgoskich „V (F) ICD-10. Transformacje” jest więcej. Proste zabiegi, polegające między innymi na włączaniu widzów w akcję, a także oszczędna scenografia sprawiają, że widz nieustannie musi angażować swoja wyobraźnię.

I po raz kolejny Artur Pałyga (autor tekstu „V (F) ICD-10. Transformacje”) prowokuje do zabrania głosu w publicznej dyskusji. O prawach osób niepełnosprawnych, o sposobie ich traktowania i wreszcie o ich miejscu w demokratycznym społeczeństwie. Spektakl nie stawia jednoznacznych tez. O sprawach trudnych opowiada w zabawny, ale inteligentny sposób. Pozwala śmiać się z perypetii niepełnosprawnych bohaterów, uświadamiając tym samym, że oni w gruncie rzeczy niewiele się różnią od tych tak zwanych „normalnych”. Tęsknią za tym samym, mają podobne marzenia i tak samo, jak ci „normalni” zwiedzają centra handlowe. 

„V (F) ICD-10. Transformacje” są pod każdym względem wyważone. Zwłaszcza zadanie aktorskie polegające na wcielaniu się w role osób niepełnosprawnych mogło stanowić pokusę, by stworzyć za pomocą prostych schematów komiczne, nadekspresyjne postaci. Tu jednak zespół aktorski przyczynił się do tego, by spektakl nie był jednowymiarowy. Każda z postaci (choć trochę groteskowa) nabrała realnych kształtów. 

Na półtorej godziny artyści oswoili świat osób niepełnosprawnych i chorych psychicznie bez odnoszenia się do litości, współczucia czy sentymentalizmu. Takie perełki jak bydgoskie „V (F) ICD-10. Transformacje” pozwalają wierzyć, że dobry teatr potrafi zaciekawić widza, a poruszanie trudnych tematów nie musi oznaczać moralizowania.



Anna Hazuka
Dziennik Teatralny
25 października 2010