Przez śmiech do autorefleksji

Trzeci, ostatni już monodram Erica Bogosiana - "Obudź się i poczuj smak kawy" - jest rozliczeniem i podsumowaniem sztuk, które zostały zagrane przez Bronisława Wrocławskiego w poprzednich dwóch edycjach Katowickiego Karnawału Komedii.

W „Obudź się i poczuj smak kawy” dochodzi do zintensyfikowanego kontaktu z widzem, który nie tyle jest zaproszony do wspólnej gry, ale do deziluzji przedstawienia. Specyficzna interakcja jaka nawiązuje się między sceną a widownią, to kontakt aktora: Bronisława Wrocławskiego i publiczności: widzów Karnawału Komedii. Dzięki temu zostaje stworzone wrażenie możliwości przypadkowych zdarzeń oraz improwizacji aktora, którego wedle tych założeń nie krępowałoby żadne tabu.  

Padają zatem prowokacyjne uwagi, także pod adresem widzów, którzy – jak mówi Wrocławski - „po przedstawieniu wrócą do domów, nażrą się, a rano pójdą do łazienki, spuszczą wodę i nie będzie śladu w ich głowach po wczorajszej kolacji i przedstawieniu”. Ostatni z monodramów Bogosiana jest bowiem najbardziej gorzki i pesymistyczny spośród wymienionego cyklu. Owa interakcja z publicznością, która w sposób celowy burzy iluzję tego przedstawienia jest przeplatana kolejnymi wcieleniami Bogusławskiego w przeróżne „ciemne typy”: jest i złodziej, i bandyta, i nieudolny lekarz, który pobiera łapówki i cała masa pustych, wyzutych z wrażliwości, popapranych ludzi. To już zdaje się nie „wystawa typów ludzkich” jak w przypadku pierwszego monodramu w cyklu Bogosiana: „Seks, prochy i rock and roll”, a przegląd największej ohydy społecznej. Jeśli jednak taki jest człowiek, którego groteskowy – ni to śmieszny, ni to straszny – portret wyrasta w ciągu półtoragodzinnej akcji, to nie tyle jest to komedia, co wstrząsający obraz degradacji człowieczeństwa.

Jednak, podobnie jak w dwóch poprzednich częściach, swoje obrazki ludzkie Bogosian traktuje z przymróżeniem oka, satyrycznie wyolbrzymiając ich wady, dobrodusznie śmiejąc się z ich słabości. Powstaje dzięki temu śmieszny i jednocześnie głęboki tekst, w którym możemy pośmiać się z ludzi, a trzecia część cyklu chyba najdobitniej dowodzi, że śmiejemy się z siebie samych. Mistrzem w scenicznym wyłuskaniu tych niuansów zawartych w tekście dramatycznym jest niewątpliwie Bronisław Wrocławski, który w każdej scenie komediowej potrafi otworzyć tylną furtkę do refleksji widza.



Małgorzata Bryl-Sikorska
Dziennik Teatralny Katowice
1 lutego 2010