Przyjaciele na scenie

Artur Barciś i Cezary Żak tworzą "Dziwną parę" w sztuce Neila Simona

Oficjalna premiera odbędzie się w poniedziałek w warszawskim Teatrze Capitol. Wcześniej aktorzy wystąpili z serią pokazów przedpremierowych w różnych miastach Polski. – To praktyka od lat stosowana w Stanach Zjednoczonych i zachodniej Europie – mówi „Rz” Cezary Żak. – Podczas prób nie da się wszystkiego przewidzieć. Aktor musi usłyszeć publiczność, nawiązać z nią kontakt. To ważne w każdej sztuce, ale w komedii niezbędne.

Bilety na spektakl wyreżyserowany przez Wojciecha Adamczyka w Gdańsku rozeszły się w ciągu jednego dnia, mimo że trzeba było za nie zapłacić po 170 złotych. W Krakowie nagrodzono „Dziwną parę” owacją na stojąco.

– Neil Simon napisał bardzo dobrą sztukę, która od wielu lat grana jest na całym świecie. Są w niej świetne role, w sam raz dla mnie i Czarka Żaka – mówi Artur Barciś. – To przedstawienie nie hołduje tanim gustom, nie jest farsą, lecz rzetelnie zrobioną komedią.

Bohaterami „Dziwnej pary” są dwaj przyjaciele o diametralnie różnym usposobieniu. 40-letni Oskar jest rozwiedzionym dziennikarzem sportowym, który chętnie korzysta z przyjemności życia. Lubi alkohol, cygara, kobiety i grę w pokera. Feliks to jego przeciwieństwo: żonaty księgowy ze skłonnością do pedanterii. Ale pewnego dnia jego małżeństwo się rozpada. Feliks przenosi się do mieszkania Oskara i zaczyna wprowadzać idealny porządek w życiu przyjaciela, czym doprowadza go do szału...

W 1986 roku powstała słynna filmowa ekranizacja „Dziwnej pary” w reżyserii Gene Saksa z Walterem Matthau i Jackiem Lemmonem w rolach głównych. Polscy teatromani mogli oglądać sztukę Simona wystawioną przez Edwarda Dziewońskiego w 1972 roku w Teatrze Ludowym w Warszawie. Dziewoński zagrał Oskara, w postać Feliksa wcielił się Jarema Stępowski.

Czy to znak, że komediowy gust Polaków się zmienił? Czy widzowie stęsknili się za bardziej wyrafinowanym humorem, wolą komedię Simona zamiast sitcomowych wygłupów?

– Ludzie częściej się śmieją z rzeczy mądrych niż głupich. Potrafią docenić, jeśli pod komediową powierzchnią kryje się głębsza wartość – wyjaśnia Żak.

– Nie wiem, co preferuje publiczność, mogę tylko powiedzieć, w jakich komediach sam lubię grać – mówi Barciś. – Dla mnie wzorami są Charlie Chaplin i Woody Allen.

Cezary Żak do tej listy dodałby twórców trylogii: „Sami swoi”, „Nie ma mocnych”, „Kochaj albo rzuć”: – Aktorzy pod wodzą reżysera Sylwestra Chęcińskiego stworzyli ideał, do którego powinni dążyć wszyscy artyści komediowi. Zasada jest jedna: najśmieszniejszy tekst trzeba grać jak najbardziej serio. Źle, gdy aktorzy zaczynają się wygłupiać, a jeszcze gorzej, gdy starają się nadrabiać niedostatki scenariusza.

Cezary Żak i Artur Barciś przez długi czas bawili publiczność jako przyjaciele w serialu „Miodowe lata” (1998 – 2003), różni z wyglądu niczym Flip i Flap. Czy postura i warunki fizyczne pomagają w komediowych kreacjach?

– Do pewnych ról po prostu jestem predestynowany. Ale mój wygląd fizyczny nie jest dla mnie najważniejszy – mówi Barciś. – Przede wszystkim liczy się prawda, którą chcę zawrzeć w granej przeze mnie postaci. Mój bohater musi być wiarygodny i naturalny. Nie ma znaczenia, czy jest zabawny czy nie. Znajomi, którzy widzieli już „Dziwną parę”, mówili mi, że gram samego siebie. I rzeczywiście jestem dość poukładany, lubię porządek i mam może lekką skłonność do hipochondrii. Ale na pewno nie jestem tak upierdliwy jak Feliks.

– Ja też znalazłem wiele cech wspólnych Feliksa i Artura. Jeśli chodzi o mnie, to nie mogę do końca powiedzieć, że Oskar to jest Cezary Żak. Ale tak jak mój bohater lubię cygara i czasami bywam cholerykiem – zaznacza Żak. – Muszę przyznać, że nasza prywatna znajomość z Arturem przeniosła się na scenę. Lubimy się spierać, czasami dochodzi między nami do kłótni, ale wszystko po to, by zrobić dobre przedstawienie.



Julia Rzemek
Rzeczpospolita
12 listopada 2009
Spektakle
Dziwna Para