Przyszły aktor to ten, który chce mi coś powiedzieć

Jest kryterium pozwalające ocenić, czy ktoś ma predyspozycje do zostania aktorem - patrzę, czy naprawdę chce mi coś powiedzieć, czy tylko mówi to, co zadane - powiedział wykładowca i b. rektor Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie prof. Jerzy Stuhr. O swoich pedagogicznych doświadczeniach wybitny aktor i reżyser opowiadał w sobotę w Bytomiu podczas otwarcia po remoncie i przebudowie tamtejszego Wydziału Teatru Tańca PWST

Krakowska szkoła jest jedną z najbardziej obleganych w kraju. Podczas ubiegłorocznego naboru na Wydział Aktorski zgłosiło się 1400 kandydatów, przyjęto 28 osób.

- Jestem za ostrożny, żeby patrząc na kandydatów stwierdzić, że ten to będzie dobry, ale jest jedno kryterium. Ja zawsze myślę, czy on lub ona naprawdę chcą mi powiedzieć to, co mają do powiedzenia, czy tylko mówią, bo mają to zadane. Ja to widzę w oczach - powiedział Jerzy Stuhr.

- Była taka kandydatka, którą zapamiętałem na całe życie. Zdawała o 1 w nocy, bo nazywała się na Z. Ja ją najmocniej przeprosiłem jako przewodniczący komisji, nie chcieliśmy jej długo męczyć. Ale ona powiedziała: ja powiem wszystko, nie po to się uczyłam, żeby teraz nie powiedzieć. Pomyślałem "To aktorka, ona tego chce". Przebije swoją tremę, nerwy, zmęczenie, ona chce to powiedzieć, a 80 proc. mówi, bo musi, potem: dziękujemy, do widzenia i uciekają, a tu trzeba chcieć - przekonywał.

Jak mówił, aktorskie powołanie weryfikuje też dalsza praca, już ze studentami. - Już na drugim roku wiesz: ci pójdą do telenoweli, do reklamy, a tych dwóch pójdzie za głosem sztuki. A musisz nauczyć i tych do reklamy, i do telenoweli, żeby wstydu nie przynieśli, tam też trzeba wiarygodnie wystąpić. Ale wiesz, że artystów to tam jest dwóch-trzech i oni pójdą na niepogodę, na brak pieniędzy, bo oni to muszą robić - mówił wykładowca.

Prof. Jerzy Stuhr wykłada też w Bytomiu na Wydziale Teatru Tańca, który powstał podczas jego kadencji rektorskiej i kształci obecnie 105 studentów - przyszłych aktorów tańca. - Lubię tu uczyć, praca tutaj mnie odświeżyła - mówił w sobotę. Ocenił, że studenci tego kierunku są różni od tych, którzy zajmują się tylko studiowaniem aktorstwa.

- To są ludzie bardziej z mojej szkoły dawnej, gdzie rzemiosło jest gwarantem osobowości. Wiem, że jak się pomylę, to mogę złamać nogę sobie lub partnerowi. Ci ludzie tutaj są skromniejsi, potrzebują innego typu skupienia. Tu się nie można pomylić w złapaniu partnerki, a to wpływa na psychikę - podkreślił.

Jerzy Stuhr opowiedział też anegdotę o nietypowej skali ocen, jaką stosuje w bardzo trudnym zadaniu aktorskim, kiedy studenci muszą tańczyć i mówić jednocześnie. - Kto umie tańczyć i mówić jednocześnie, dostaje trójkę, kto umie tańczyć i mówić z sensem, dostaje czwórkę, kto umie jeszcze wzruszyć, dostaje piątkę, a kto umie wzruszyć mnie - szóstkę.



(-) (-)
(PAP)
25 lutego 2013
Portrety
Jerzy Stuhr