"Sztuka" naprawdę blisko życia

"Sztuce" drogę na nasze sceny utorował Krystian Lupa. Piotr Gruszczyński pisał, że "z tej dość banalnej fabuły reżyser wydobył dramatyczną opowieść o dziejach męskiej przyjaźni, podszytej nienazwaną i słabo uświadomioną fascynacją homoerotyczną". Andrzej Celiński nie wyciąga z tekstu Rezy aż tak daleko idących wniosków. Chociaż wypowiedź Marca, wspominającego, że lubił czuć na sobie spojrzenie Serge'a, można różnie interpretować...

Zaskakuje scenografia - chyba najbardziej rozbudowana spośród wszystkich spektakli Korezu. Nie mam pojęcia, jakim cudem na małej scence katowickiego teatru pomieszczono dwie skórzane kanapy, elegancki stolik ze szklanym blatem, a na drugim planie - oddzielonym pionowymi żaluzjami - stół, na nim stos segregatorów, dwa krzesła i wiszący w tle obraz. Nie interesuje mnie "Sztuka" na tym najbardziej podstawowym poziomie. Opowieść o wylegujących się na skórzanych kanapach Francuzach, którzy sączą koniak, chadzają do Centrum Pompidou i lekką ręką wydają dwieście tysięcy na obraz, przedstawiający białe pasy na białym tle, jest dla mnie równie abstrakcyjna, jak wspomniane "dzieło" Antriosa. Bardzo przyjemnie słucha się padających ze sceny znajomych terminów - "konceptualizm", "abstrakcja", "dekonstrukcja". Mistrzostwem jest scena, w której zdyszany Ivan (Piotr Rybak) przez kilka minut zdaje relację z rozmowy telefonicznej, dotyczącej ślubnych zaproszeń. Publiczność jednak pokłada się ze śmiechu, gdy bohaterowie mówią "dupa", "gówno" czy "kurwa". Będący w ciągłym ruchu Serge (Dariusz Stach) wykonuje dziki taniec radości przy dźwiękach przeboju Metallicy, a Marc (Mirosław Neinert) ssie wciąż tabletki homeopatyczne. Ciekawiej robi się jednak, gdy posiadacz kontrowersyjnego płótna mówi Marcowi, co tak naprawdę myśli o jego małżonce. I gdy Serge wspólnie z przyjacielem bawią się kosztem Ivana - chodzącego do psychoanalityka "błazna" i "gąbczastej istoty". Wtedy przestaje być zabawnie. Niedzielny spektakl należał do Piotra Rybaka - pamiętnego Louisa z "Meczu". Kiedy zastanawia się nad znaczeniem określenia "ohydna, rozlazła hybryda", sprawiając wrażenie "przebywającego gdzieś na najdalszej orbicie rzeczywistości", bardzo czytelnie odsyła do swojej poprzedniej roli w Korezie. Jako zakompleksiony hipochondryk (pęknięty bębenek, "coś" na dłoni) w okularach, ubrany w granatowy sweterek i koszulkę z kołnierzykiem, aktor był bezkonkurencyjny. W pamięci zostaje rozpaczliwy monolog, w którym - pijany - wykrzyczy, że nienawidzi swojej pracy, a zbliżający się ślub jest jedynie czysto biznesowym układem. Kiedy opowiada o tym, że po powrocie do domu nie ma z kim porozmawiać i nigdy tak naprawdę z niczego się w życiu nie cieszył, jest naprawdę przejmujący. Katowicka "Sztuka" właśnie dzięki roli Rybaka dotyka czegoś ważnego i pozostaje naprawdę blisko życia. Teatr Korez w Katowicach Yasmina Reza "Sztuka" przekład: Barbara Grzegorzewska reżyseria i scenografia: Andrzej Celiński światło: Sergiusz Brożek Obsada: Mirosław Neinert, Dariusz Stach, Piotr Rybak/Bogdan Kalus Premiera: 24.03.2001r.

Tomasz Klauza
Dziennik Teatralny Katowice
19 lutego 2008