Rewolucja anarchistów z Otwocka
Przedstawienia Komuny Otwock są dzisiaj najbardziej polityczną manifestacją polskiego teatru - nie tylko ostrzegają przed ideologiami, ale i przed brakiem aktywnościSpektakl 'Przyszłość świata' nawiązuje do historii terrorystycznej organizacji Rote Armee Fraktion i jej twórców Andreasa Baadera i Ulrike Meinhof Dla Komuny Otwock, anarchistycznej grupy teatralnej założonej w 1989 roku w podwarszawskim Otwocku, sztuka była zawsze tylko jedną z form aktywności. 'Nie wystarczy mówić w teatrze, że człowiek powinien działać, trzeba działać naprawdę' - mówił Grzegorz Laszuk, jeden z jej twórców, w książce Piotra Gruszczyńskiego 'Ojcobójcy'. Dlatego członkowie Komuny Otwock współpracowali z Amnesty International i organizacjami ekologów, brali udział w pikietach w obronie zwierząt i protestach przeciw zatruwaniu środowiska. Startowali nawet w lokalnych wyborach do otwockiego samorządu, jednak z powodów formalnych ich kandydatur nie zarejestrowano. Należałoby oczekiwać, że teatr tworzony przez angażujących się artystów będzie miał charakter agitacyjny i propagandowy. Że będzie bezkrytycznie nagłaśniał idee środowiska, z którego się wywodzą: anarchizmu, pacyfizmu, ekologii i alterglobalizmu. Tak się jednak nie stało, o czym świadczy trylogia 'Dlaczego nie będzie rewolucji', którą Komuna Otwock po raz pierwszy w całości pokazała w miniony weekend w opuszczonych halach Zakładów Świerczewskiego w Warszawie. Na zgliszczach utopii Trzy przedstawienia: 'Design/Gropius', 'Perechodnik/Bauman' i 'Przyszłość świata', powstałe w ciągu ostatnich czterech lat mówią o pozornie odległych sprawach: pierwsze oparte jest na biografii Waltera Gropiusa, architekta i twórcy Bauhausu, nowoczesnej szkoły projektowania z lat 20.; drugie odtwarza historię Calela Perechodnika, żydowskiego policjanta z otwockiego getta, który odprowadził do transportu do Treblinki swoją żonę i dziecko; trzecie nawiązuje do historii terrorystycznej organizacji Rote Armee Fraktion i jej twórców Andreasa Baadera i Urlike Meinhof, którzy zginęli samobójczą śmiercią w więzieniu pod koniec lat 70. Tym, co łączy wszystkie historie, jest pytanie o możliwość społecznej przemiany. Komuna Otwock stawia je w kontekście trzech wielkich XX-wiecznych utopii: z jednej strony jest to socjalizm, który był ideowym zapleczem Bauhausu, z drugiej - nazizm, który za Zygmuntem Baumanem twórcy definiują jako logiczną konsekwencję nowoczesnej zachodniej cywilizacji, z trzeciej strony - komunizm i jego najbardziej groteskowe wcielenie, jakim były lewackie organizacje terrorystyczne z Zachodu. Na zgliszczach tych trzech skompromitowanych ideologii Komuna Otwock pyta, czy dzisiaj istnieje alternatywa dla kapitalizmu, czy też globalny wolny rynek i coraz bardziej ograniczona demokracja są jedyną ucieczką przed komunistycznym totalitaryzmem i faszystowską dyktaturą. Najciekawszy i zarazem najbardziej zaskakujący jest ostatni spektakl - to ironiczna wiwisekcja mitu RAF, do dzisiaj żywego w środowiskach anarchistycznych. Baader i Meinhof wstają po 27 latach z trumien, aby namówić swoje późne dzieci do walki z amerykańskim imperializmem, te jednak nie chcą słuchać. Na próżno Baader rzuca nożami w podobiznę amerykańskiego prezydenta, a Meinhof przeklina siarczyście 'kapitalistyczne świnie'. Zamiast gloryfikacji przemocy Komuna pokazuje jej parodię - historia powstania i upadku RAF opowiadana jest w konwencji słodkich piosenek disco, które artyści śpiewają, niemiłosiernie fałszując. Wykonują przy tym niezdarne figury taneczne ściągnięte żywcem z festiwalu w San Remo. Spektakl ujawnia bezradność środowisk alternatywnych, które nie mają narzędzi do walki z systemem, ponieważ jedne formy protestu, jak terroryzm, skompromitowały się, a inne są nieskuteczne. Dzieci Baadera i Meinhof nie mają alternatywy. Co z tego, że spalą supermarket, skoro na jego miejscu wyrośnie dziesięć następnych? Co z tego, że zbojkotują wybory, skoro politycy i tak podejmą decyzję bez ich udziału? Co z tego, że wyzwą kapitalistów od świń i burżujów, skoro i tak będą kupować ich produkty? Jeden z aktorów formułuje to pytanie wprost: czy jedyną formą sprzeciwu jest jedzenie wegetariańskiej pizzy i wysyłanie 'gównianych bomb' na adres prezydentów Busha, Kaczyńskiego i Putina? Wygląda na to, że tak - po przedstawieniu można nabyć już zaadresowane, choć jeszcze puste paczki. Anarchistyczne variétés Ironiczne są także pozostałe spektakle, zrealizowane w tej samej konwencji anarchistyczno-punkowego variétés. W 'Design/Gropius' wspomnienia twórcy Bauhausu o pięknej idei funkcjonalizmu i standaryzacji, której nie docenili mieszkańcy blokowisk, zderzone są z beznamiętnym rytuałem. Aktorzy w jednakowych szarych ubraniach układają z drewna i kamieni formy, które zamiast oswajać przestrzeń, czynią ją jeszcze bardziej obcą i monotonną jak szeregi szarych bloków. Z kolei w spektaklu 'Perechodnik/Bauman' powidoki Holocaustu, sceny ukrywania się i wyłapywania Żydów czy wchodzenia po deskach do wagonów śmierci zderzone są ze skandowanymi antysemickimi hasłami, które znamy z polskich murów i stadionów. Wplecione w tekst cytaty z książki Zygmunta Baumana 'Nowoczesność i zagłada' uświadamiają, że Holocaust może powtórzyć się wszędzie, gdzie działa sprawna biurokracja i gdzie silna jest idea doskonałego społeczeństwa złożonego z identycznych jednostek. Komuna Otwock nie podzieliła losu innych rewolucyjnych teatrów i nie stała się tubą propagandową. Jej przedstawienia są dzisiaj najbardziej polityczną manifestacją polskiego teatru - nie tylko ostrzegają przed ideologiami, ale i przed brakiem aktywności. Uczą samodzielnego myślenia, podważają oczywiste prawdy i zadają niewygodne pytania. 'Dlaczego nie będzie rewolucji', Komuna Otwock pokazy w Zakładach Świerczewskiego w Warszawie 21 i 22 października
Roman Pawłowski
Gazeta Wyborcza
25 października 2006