Rewolucja w domu wariatów

Wystawiony przez Maję Kleczewską w warszawskim Teatrze Narodowym "Marat/Sade" według sztuki Petera Weissa, z fragmentami dramatów Heinera Mullera, "Tako rzecze Zaratustra" Nietzschego i "Justyny, czyli niedoli cnoty" markiza de Sade\'a, to bez dwóch zdań najlepszy spektakl mijającego sezonu.

W przestrzeni zainscenizowanej sali prób pacjenci szpitala psychiatrycznego usiłują wejść w role bohaterów sztuki o rewolucji. W każdym momencie przedstawienia sceniczne postaci walczą w nich z chorobą, by w końcu się zespolić w wizji chorej rewolucji.

Skandując: "Maracie, my nie chcemy jeść z pustego żłobu", stają się uosobieniem wszystkich wykluczonych - od czasów rewolucji francuskiej po dzisiejszych, egzystujących poza systemem kapitalistycznej dystrybucji dóbr. Marat (Paweł Paprocki), wybrany przywódcą rewolucji, dopingowany przez tłum zapowiada krwawy terror.

W jednej z ostatnich scen - najdłuższej sekwencji spektaklu - grupa pacjentów w koszulkach i spodenkach gimnastycznych oraz wojskowych butach, w rytm metodycznie powtarzanego układu kung-fu, skanduje swoje żądania. Kleczewską po raz kolejny wraca do swojego ulubionego tematu - tkwiącego w człowieku pierwiastka zła.

Na marginesie wydarzeń postarzona o 30 lat Danuta Stenka jako pacjentka, która miała grać de Sade\'a, ale zrezygnowała, we wstrząsających monologach prowadzi daremną walkę ze starością, umieraniem i obojętnością natury. Zainspirowane ekstremalnym teatrem niemieckiego reżysera Einara Schleefa - mistrza przeciąganych do granic wytrzymałości widza scen, przedstawienie jednocześnie męczy i wciąga, wkurza i hipnotyzuje, dręczy i urzeka. Zbudowane niczym jakieś szalone, pęknięte oratorium (z uwerturą fortepianową, scenami skandowanymi, ariami i śpiewami chóralnymi - muzykę skomponowała Agata Zubel), na przemian powstające z chaosu i w chaos się osuwające, porywa zarówno pięknem scen (scenografia Katarzyny Borkowskiej), jak i genialną grą aktorów.

W spektaklu nie ma złych ról, ale to, co robią Patrycja Soliman (Karolina Corday), Marcin Przybylski i Arkadiusz Janiczek w scenie zaślubin i nocy poślubnej, to klasa mistrzowska.



Aneta Kyzioł
Polityka 25/09
18 czerwca 2009
Spektakle
Marat-Sade