Reżyserować każdy może

Jerzy Stuhr przekonywał, że "śpiewać każdy może". Gdyby jednak inscenizacją "Don Pasquale" chciał powiedzieć, że każdy może wyreżyserować operę, nie miałby racji. Nie może! Czego sam dowiódł, bo przedstawieniu w jego reżyserii niełatwo będzie dorównać.

Stuhr pokazał widzom "Don Pasquale" niemal w wersji oryginalnej, rodem z commedii dell'arte. Bohaterowie są wyraźnie nakreśleni, ale nie przerysowani. Ich żarty, gagi są widoczne, ale powściągliwe. Gra aktorska śpiewaków była tak czysta i zrozumiała, że nawet gdyby kręcili film niemy, odbiorcy wiedzieliby, co wyznają i co knują. W wymagania reżysera świetnie wpisali się soliści, z Mariuszem Kwietniem jako Malatestą na czele. Kwiecień w popisowej roli po raz kolejny zademonstrował siłę i barwę głosu, a znakomicie doszlusowali do niego Grzegorz Woźniak w roli tytułowej (wywołujący szczery śmiech) i Andrzej Lampert jako Ernesto. Z dużą przyjemnością obserwuje się rozwój tego ostatniego. Gorzej wypadła wokalnie Alexandra Flood, podobno wybrana spośród 70 kandydatek do roli Noriny, choć nie można powiedzieć, że tę rolę położyła.

Całość świetnie spiął muzycznie Tomasz Tokarczyk, a scenografia Alicji Kokosińskiej i kostiumy Marii Balcerek dopełniają wrażenia z tego imponującego spektaklu, który trzeba koniecznie zobaczyć, nawet jeżeli nie będzie śpiewał Kwiecień.



Paweł Dybicz
Przegląd
19 grudnia 2016
Spektakle
Don Pasquale
Portrety
Jerzy Stuhr