Rockandrollowa lekcja historii

Rock and roll i komunizm w wydaniu czechosłowackim. Nostalgia za kontrkulturą tamtych lat i lekcja historii w jednym. Premierę "Rock\'n\'Rolla" potraktować można jako otwarcie nowego rozdziału w Teatrze Miejskim. Nowy sezon gdyński teatr rozpoczyna jednak dość przeciętnie

Rock and roll i komunizm w wydaniu czechosłowackim. Nostalgia za kontrkulturą tamtych lat i lekcja historii w jednym. Premierę "Rock\'n\'Rolla" potraktować można jako otwarcie nowego rozdziału w Teatrze Miejskim. Nowy sezon gdyński teatr rozpoczyna jednak dość przeciętnie.

Sztuka Toma Stopparda, którą w Gdyni wyreżyserował dyrektor Teatru Miejskiego Krzysztof Babicki, wpisana jest w realia komunistycznej Czechosłowacji. Osobiste historie naznaczone są piętnem polityki i rock and rolla. To nietypowe połączenie pozwala poznać bohaterów "Rock\'n\'Rolla" dwuwymiarowo - ich wyraźnie określoną postawę społeczną i osobiste perypetie, w dużej mierze z niej wynikające.

I tak Max, profesor Cambridge, zatwardziały ideowy komunista w duchu marksistowskim, spiera się o komunistyczne pryncypia ze swoim studentem, opozycjonistą Janem. Ten w długich włosach i spodniach dzwonach interesuje się przede wszystkim zespołami Pink Floyd, The Rolling Stones, Velvet Underground czy The Doors i angażuje się bezpośrednio w obronę czeskich rockmanów z The Plastic People of the Universe, przez czechosłowackie władze uznanych za wywrotowców z powodu anglojęzycznej nazwy i repertuaru. Prześladowani i szykanowani The Plastic People szybko stali się symbolem walki z czeskim reżimem, a Jan, jako ich aktywny wielbiciel, staje się niewygodny.

Chorą na raka żonę Maxa, Eleanor, polityka w ogóle nie interesuje. Woli analizować teksty klasyczne ze swoimi uczniami. Z kolei córka Maxa i Eleanor, Esme, ideały ojca ma za nic i razem ze swoim chłopakiem Niglem należy do dzieci kwiatów, hołdujących zasadzie "miłość i pokój". Nic więc dziwnego, że rodzina Maxa szybko powiększy...

Mechanizmy działania komunistycznej władzy - donosy, przesłuchania, przeszukania mieszkań, agenci, teczki - stanowią punkt odniesienia do zrozumienia sytuacji bohaterów. Na drugim biegunie pozostaje ruch hippisowski i obowiązkowa playlista rockowych przebojów, którą dla realizatorów sztuki przygotował sam Tom Stoppard.

Krzysztof Babicki podąża za tekstem wiernie, jednak pomysły na sztukę Stopparda kończą mu się po pół godziny. Tak, jak ciekawa, umowna scenografia Jagny Janickiej, inscenizacja Babickiego jest bardzo statyczna - aktorzy wchodzą przez obrotowe drzwi i wypowiadają długie kwestie w mieszkaniu Jana po lewej stronie lub w ogrodzie Maxa po prawej (efektowna fototapeta łąki), czasami spotykają się po środku. Zaś w tle, w migotliwym świetle wyłaniają się twarze spikerów Radia Wolna Europa recytujących kalendarium wydarzeń stanowiących otoczkę akcji spektaklu. Wszystko to od pierwszej do ostatniej sceny pozostaje niezmienione.

Zmieniają się za to bohaterowie. Między pierwszym a drugim aktem jest kilkanaście lat różnicy, więc Max Dariusza Szymaniaka zdąży posiwieć i dostanie do ręki laskę, zaś długowłosy Jan Szymona Sędrowskiego zamieni się w zadbanego intelektualistę lekko przyprószonego siwizną. Esme, zgodnie z zaleceniem autora tekstu, w każdym akcie grają inne aktorki (Marta Kadłub i Monika Babicka).

W tej klasycznej, poprawnej pod każdym względem inscenizacji najbardziej brakuje... interpretacji. Niuanse czeskiego komunizmu, które tak starannie odmalował Stoppard, nie są przecież dla nas tematem szczególnie fascynującym, a przekaz uniwersalny, rozbudowany o kilka dat z historii Polski, stanowić może ciekawy punkt wyjścia do filmu, w teatrze wypada jednak stereotypowo. Tym bardziej, że Babicki reżyseruje "Rock\'n\'Rolla" po raz drugi w ciągu trzech lat i poza detalami praktycznie powtarza swoje przedstawienie z Teatru im. Osterwy w Lublinie (nawet dwaj aktorzy Szymon Sędrowski jako Jan i Andrzej Redosz jako Milan obsadzeni są identycznie).

W tej sytuacji pozostaje przyjrzeć się nowym aktorom Teatru Miejskiego, którzy otrzymali wszystkie ważniejsze role spektaklu. Najlepsze wrażenie pozostawia po sobie duet Dariusz Szymaniak - Monika Babicka. Szymaniak daje Maxowi nerwową stanowczość - jego bohater łatwo się zacietrzewia, ale stara się tłumić emocje, zaś Babicka ze skrawków roli tworzy pełnowymiarową tragedię umierającej Eleanor, chociaż jako żywiołowa podstarzała hippiska Else nie jest już tak przekonująca. Z czasem rozkręca się Szymon Sędrowski, który dużo lepiej czuje się w roli doświadczonego intelektualisty niż hippisa podrygującego w takt "Break on Through" Doorsów. Spośród dotychczasowych aktorów Miejskiego ciekawy epizod Śledczego buduje Rafał Kowal.

Nowy zespół aktorki prezentuje się nieźle, potwierdzając, że "świeża krew" była w tym teatrze niezbędna. Jednak "Rock\'n\'Roll" jako artystyczna inauguracja Miejskiego pozostawia niedosyt. W pamięć zapada przede wszystkim świetna, złożona ze słynnych rockowych standardów, muzyka. O skomplikowanych perypetiach bohaterów zapomnimy zaraz po wyjściu z teatru.



Łukasz Rudziński
trojmiasto.pl
8 listopada 2011
Spektakle
Rock'n'roll