Rocky powraca, czyli transseksualne zapętlenie w Rozrywce

Kultowy już musical "The Rocky Horror Show" cudownie powrócił na deski chorzowskiego teatru -tym razem za sprawą gościnnego występu Och-Teatru w ramach Wakacyjnego Przeglądu Przedstawień - Suplementu

Kicz, perwersja, tanie żarty i niesmaczne sytuacje znowu polały się ze sceny strumieniami serwując nieprzygotowanym widzom niesmak i zgorszenie. Widzowie Teatru Rozrywki są jednak na to przygotowani - doskonale znają to przedstawienie z rodzimego podwórka! Spektakl grany przez osiem lat na deskach Rozrywki doczekał się rzeszy wiernych fanów. Wystep Och-Teatru był więc doskonałą okazją, aby ponownie odbyć transseksualną podróż, a przy okazji sprawdzić, z jak niełatwym zadaniem poradziła sobie ekipa z zaprzyjaźnionego teatru z Warszawy. Niewtajemniczonych uprzedzamy - wstęp, tradycyjnie, na własną odpowiedzialność…

Spektakl zaczyna się dość niewinnie: Brad i Janet, para świeżo upieczonych narzeczonych trafia do domu doktora Franka N. Furtera po tym, jak podczas ulewy popsuł im się samochód. Mają zamiar tylko zadzwonić po pomoc drogową, jednak zostają wplątani w wir dziwnych zdarzeń i, chcąc nie chcąc, zmuszeni do uczestniczenia w wielkim wydarzeniu, jakim jest przyjście na świat doskonałego człowieka - Rockiego. To wielki dzień Franka i jego świty, którzy okazują się nie być zwykłymi śmiertelnikami a przybyszami z innej planety - Transseksualnej Transylwanii. Para narzeczonych, początkowo oburzona perwersyjnymi zwyczajami panującymi na dworze Franka powoli wciąga się w wir wydarzeń, dając upust swoim rządzom i odkrywając swoją drugą, perwersyjną i niepohamowaną naturę. 

Wystawienie musicalu, jakim jest „Rocky…” jest niełatwym zadaniem, szczególnie dla teatru, który nie jest teatrem muzycznym. Nie dziwi więc, że scenografia nie jest mocnym punktem tej interpretacji. Tak samo wokal (półplayback?). Poza tymi niedociągnięciami trzeba przyznać, że zespół Och-Teatru stanął na wysokości zadania. Rafał Bryndal w roli narratora , pomimo nie dość dobrej znajomości swojego tekstu, sprawdza się w swojej roli (choć nie dorównuje, rzecz jasna, Elżbiecie Okupskiej). Niezłe aktorstwo, dobre kostiumy (Zofia de Ines) i choreografia (Sylwia Adamowicz)no i oczywiście doskonała muzyka - to niewątpliwie atuty tej interpretacji. Wersja „Och-Teatru” mimo iż totalnie kiczowata, kipiąca perwersją i mocno niesmaczna oczywiście nie dorównuje wersji chorzowskiej, choć, trzeba przyznać, że publiczność bawi się doskonale! 

Sądząc po zapełnionej po brzegi sali (pomimo dość drogich biletów), chorzowska publiczność z radością przyjęłaby wiadomość o wielkim powrocie Rockiego do stałego repertuaru Teatru Rozrywki - "niech więc zapętli się czas!"



Maria Siwczyńska-Musiał
Dla Dziennika Teatralnego
24 października 2011