"Roszada" na dwóch reżyserów

To tekst, który bardzo trafnie opisuje świadomość polskiego obywatela klasy średniej. I myślę, że jest dowcipny - o "Roszadzie" Pawła Mossakowskiego, przed premierą w łódzkim Teatrze Powszechnym, mówi reżyser MACIEJ WOJTYSZKO.

Anna Pawłowska: Jak ocenia Pan tekst Pawła Mossakowskiego, który zajął trzecie miejsce w konkursie "Komediopisanie"? 

Maciej Wojtyszko: Wydaje mi się, że jest to tekst, który bardzo trafnie opisuje świadomość polskiego obywatela klasy średniej. I myślę, że jest dowcipny. 

Świadomość już po przemianach 1989 roku? 

- Tak, to już są bohaterowie zupełnie współcześni. 

Śmiał się Pan, kiedy czytał ten tekst po raz pierwszy? 

- Nie reżyserowałbym sztuki, jeśli nie miałbym do niej przekonania. 

Co znaczy tytułowa roszada? 

- Pewną zamianę ról w relacjach towarzyskich. Będę mówił lakonicznie, dlatego, że uważam, iż z różnych powodów sztuka ma specyficzne założenie inscenizacyjne. Sama fabuła jest dosyć prosta, nie ma jej co streszczać. Siłą tej sztuki jest pewien zamysł inscenizacyjny, który już jest wpisany w tekst. 

W zapowiedzi na stronie teatru napisane jest, że jest to sztuka o odmianach miłości... 

- Bardzo dobrze napisali. Miłość niejedno ma imię. Więcej nie zdradzę. Bardzo łatwo jest powiedzieć o zdanie za dużo i wtedy widz będzie uprzedzony o tym, co go czeka, a w tym przypadku nie powinien być uprzedzony. 

Komedia ma aż dwóch reżyserów - oprócz Pana "Roszadę" reżyseruje Paweł Aigner. Skąd taka potrzeba? 

- Powody, żeby było dwóch reżyserów, tkwią już w samym sposobie inscenizowania. Widownia siedzi po dwóch stronach sceny. 

Widziałam już spektakle, w których scena usytuowana jest pośrodku, a publiczność siedzi po dwóch przeciwnych stronach sceny, ale jeśli dobrze pamiętam, nie było potrzeby angażowania tam dwóch reżyserów. Po co aż dwóch reżyserów w tym przypadku? 

- Jest to równie trudne do wytłumaczenia jak wytłumaczyć, na czym polega ustawienie sytuacji szachowej tak, aby była czytelna dla dwóch stron. Ustaliliśmy, że będzie lepiej, kiedy będzie nas dwóch. 

Każdy opowiada za widok ze swojej strony sceny? 

- Nie aż tak, ale dobrze byłoby, żeby każdy patrzył z przeciwnej strony. 

Komedia porusza odwieczny temat mezaliansu w miłości, tyle, że w XXI wieku jest to zestawienie rodziny nowobogackiej i inteligenckiej... 

- To też. Ale to po prostu bardzo dowcipny, świetny tekst, który ukazuje nam w bardzo przejrzysty sposób, jak nasze wszelkie aspiracje mogą być wymienne. 

Jak się Panu pracowało z aktorami łódzkiego Teatru Powszechnego? 

- Jestem pod wielkim wrażeniem ich profesjonalizmu, a także tego, że nie byli tylko wykonawcami, ale również współtwórcami. 

Kogoś szczególnie chciałby Pan wyróżnić? Dla kogoś przede wszystkim warto pójść na ten spektakl? 

- Nie, zespół jest świetny. Nie będę wyróżniał nazwisk, bo to nie będzie w porządku wobec kolegów. Mogę wyróżnić szesć osób, bo tyle gra w spektaklu.



Anna Pawłowska
Polska Dziennik Łódzki nr 97
27 kwietnia 2009
Spektakle
Roszada
Portrety
Maciej Wojtyszko