Rozmówka w kulisach

„Rozmówka w kulisach" – tak zatytułował Edgar Degas jedną ze swoich prac, z lat 1883 – 1886, znajdującą się w kolekcji Gallery Bingnon, w Nowym Yorku. „Rozmówkę w kulisach" autorstwa tego wybitnego impresjonisty ujrzałem na reprodukcji - il. 181, w książce pt. „Impresjoniści u źródeł swych obrazów", Zdzisława Kępińskiego, Ossolineum, 1976 r., dobre czterdzieści lat temu.

Czarno biała reprodukcja, trudno z niej wyczytać czy to np. litografia, olej czy coś innego, bo w owych czasach reprodukcje w albumach niewiele miały wspólnego z oryginałami, poza tym nie podano techniki ani wymiarów.

„Rozmówka" zwracała uwagę już tym, że mimo tak bliskiej autorowi tematyki, jaką był świat sceny, sale prób, gdzie przestawiał tancerki i baletnice ćwiczące mozolnie przed występem, tańczące w czasie spektaklu, kłaniające się po przedstawieniu, słuchające uważnie uwag swego profesora, była inna, bardziej prywatna i skryta, jakby podglądana, może malarz szedł pospiesznie kulisami, rzucił okiem w lewo i zarejestrował tę banalną, ale urokliwą scenkę. Zazwyczaj Degas pokazywał swoje tancerki w blasku świateł przed zachwyconą widownią, widziane przez głowy i fragmenty instrumentów muzyków orkiestry, ale też zmęczone, obolałe, smutne, zrezygnowane, bo nie udawał się jakiś fragment , który powtarzały do znudzenia od rana. Widać, że Degas znał ten świat bardzo dobrze, chyba nie tylko umiejętnością celnego podpatrywania danej malarzowi, ale być może zauroczył się jedną z tych zwiewnych istot, które rysował, malował, na które patrzył. Tak czy owak, wiedział wiele o tym hermetycznym świecie tancerek dążących do osiągnięcia nieosiągalnego ideału perfekcyjnego wykonania układu.

„Rozmówka z kulisach" to dla oglądającego skrawek tajemnicy teatru i to nie byle jaki ! Oto bowiem widzimy to, czego nie ujrzymy nigdy siedząc w fotelach na widowni – fragmencik kulis, a właściwie jeszcze coś ciekawszego, część dekoracji przedstawienia, widoczną od tyłu, z koślawym blejtramem na który naciągnięte jest płótno, pomalowane w coś tam, co z widowni jest zapewne murem zamczyska może królewskim parkiem, tonią jeziora albo porośniętą mchem tajemniczą grotą. Mało tego, widzimy jeszcze dużą część sceny, na niej tancerza wychodzącego ku proscenium, część widowni i wielkiej loży, ujętej dwiema kolumnami, z której wylewają się grona widzów. Ale to co najciekawsze dzieje się przy dekoracji; opiera się o nią lewą ręką tancerka; w kostiumie, ( może czeka na swoje wejście albo właśnie zbiegła ze sceny) prawą dłoń oparła o biodro, główkę przechyliła, patrzy ciekawie i słucha. Kogo ? Młodego mężczyzny we fraczku, lakierkach i cylindrze, z solidną, ułożoną czupryna, brodą. Widzimy go od tyłu. Tancerka widoczna doskonale, jak zmęczony lotem rajski ptak, przysiadła i słucha – uważnie. On w czerni, ona zapewne bajkowo kolorowa. Kim ona jest ? Tancerką. A ten jegomość? Aż kusi żeby powiedzieć, że to sam autor Degas namawia jedną ze swoich baletnic do pozowania. Ale to byłoby zbyt proste.

Może to wielbiciel baletu i kulis, rozdający na lewo i prawo swoje wizytówki, albo niecny dekadencki kusiciel, impresario lub zakochany do szaleństwa wieczny student Sorbony. On coś mówi, tłumaczy, przekonuje, nie ustępuje. Ona słucha i przygląda się spod oka, tak jakby chciała powiedzieć – „ Niech pan mówi, niech pan mówi, wszyscy mówicie to samo ... Boże, jakie to nudne ..." W każdy razie słucha i daje się podziwiać. Ta scena wygląda trochę tak jakby ktoś z realnego świata wtargnął na chwile w sen, zauroczony, chce wymusić na śnie reguły gry z rzeczywistości, a sen mu się tylko przypatruje i myśli swoje. Ale co? Nie wiadomo. Bo to w końcu sen, iluzja życia choć zachwycająca, czyli – teatr. Myślę sobie, że jednak Degas chciał po prostu pokazać prostą, rodzajową scenę bez trzech pięter. Ot, porozmawiał sobie pan w cylindrze z panią na puentach. Tytuł pracy Degasa brzmi w końcu „ Rozmówka w kulisach", a nie „Debata w kulisach" albo tym bardziej „Panel dyskusyjny w kulisach".



Ingmar Villqist
Dziennik Teatralny
26 maja 2018