Rozmowy we wstążkach i gorsetach

Istotą teatru jest dialog - to stwierdzenie padło po raz kolejny z ust dyrektora teatru C.K. Norwida w Jeleniej Górze Bogdana Kocy. Przykład kunsztu tej rozmowy mieliśmy możliwość podziwiać w kolejnym spektaklu 40 Jeleniogórskim Spotkań Teatralnych

„Diabeł w purpurze” w reżyserii Romualda Szejda prezentuje historyczną postać kardynała Julesa Mazarina – opiekuna i nauczyciela Ludwika XIV. Napisany w 2008 przez Antione Raulta dramat, został przyjęty pozytywnie w Paryżu zdobywając aż sześć nagród Moliera. Odnosi się ściśle do historii Francji, co pozwala na rozmowę w obrębie wspólnego kręgu kulturowego i zastanowienie się nad wydarzeniami mającymi bezpośrednio wpływ na kształt rzeczywistości otaczającej widza. Jednak reżyser zachwycony dramatem chciał wystawić go w Polsce. Porozumiał się z Ignacym Gogolewskim, który pojechał do Paryża, aby obejrzeć je w Teatrze Montparnasse. Rola Mazarina została obsadzona pierwsza, co wyczuwalne jest w przedstawieniu. Świat został zbudowany wokół postaci kardynała, który najpierw nad nim całkowicie panuje, aby potem powoli poddawać się jego sile.

Dokładność historyczna dramatu zadziwiła aktorów lecz nie skupili się na jej odtworzeniu. Kostiumy i scenografia stały się dla wykonawców jedynie stylizacją, która nie przeszkadza w rozmowie o współczesności. Na spotkaniu po przedstawieniu najmłodsi aktorzy z obsady mówili o przyjemności noszenia barwnych sukien z gorsetem. Spektakl w reżyserii Romualda Szejda wykorzystuje kostiumy i scenografie oraz muzykę jedynie jako sygnał przeszłości, o której dramat mówi. Najważniejszym wydaje się rola aktorów mających za zadanie ukazanie uczuć jakie kryją się pod gorsetami, barwnymi wstęgami i aksamitem. Na scenie widzimy szezlong, biurko pełne bibelotów oraz krzesła. Jednak po kliku taktach muzyki natychmiast odrywamy wzrok od rekwizytów, aby podziwiać aktorów. Oprawa spektaklu stara się nie przeszkadzać i dać pełną swobodę wykonawcom w tworzeniu historii Mazarina.

Widz może całkowicie skupić się na każdym geście aktorów, a w szczególności Ignacego Gogolewskiego. Zadziwiające jest jak ukazując sprzeczne emocje i zachowania można nadal tworzyć koherentną postać. Kardynał nigdy nie afiszuje swojej władzy, zawsze stawiając siebie w roli podległego rozmówcy. Publiczność jest przekonywana drobnymi i kunsztownymi gestami, mimiką, do sympatii w stosunku do Mazarina. Gogolewski mówi, że granie złych postaci jest o wiele ciekawsze niż dobrych. Jego specjalnością są „dranie z wdziękiem”, co z przyjemnością można było oglądnąć na jeleniogórskiej scenie.

Całkowite skupienie się na właściwym przedstawieniu świata uczuć i zachowań najważniejszych postaci dworu francuskiego pozwala na śledzenie ciekawie ukazanego rozwoju postaci. Nie prezentuje się historii króla i kardynała we Francji, lecz relacje ucznia i mistrza. Naiwność młodego Ludwika XIV (Bartosz Miłosz Martyna) oraz wiara w miłość są dla niego zgubne, jako dla władcy. Wyzbycie się ich jednak równocześnie niszczy w nim człowieka, do którego Mazarin zwraca się w ostatnich godzinach życia szukając zrozumienia i bliskości. Kwestie gry politycznej i potrzeby miłości ścierają się niemal w każdej relacji. Wykorzystanie uczuć pozwala na zwycięstwo, lecz okazuje się, że w ostatnich godzinach najgorsza jest samotność triumfatora.

Kolejne relacje z członkami rodziny królewskiej i dworu prezentujące zawiłą sieć intryg i braku zaufania budowanych wokół centralnej postaci Mazarina. Widz ma możliwość podpatrywania kunsztownie ukazanych relacji, wręcz labiryntu uczuć, które aktorzy z niezwykłym oddaniem ukazują przez dwie godziny spektaklu.

Aktorzy zachwyceni byli reakcją jeleniogórskiej publiczności. Często można jednym słowem określić widownię na danym spektaklu: nieśmiali, najedzeni lub tzw. „słabe ciśnienie”, - stwierdza Matylda Damięcka. Po prawie roku grania „Diabła w purpurze” aktorzy nie czują się zmęczeni mówiąc o tym, że każdy spektakl jest inny. Najciekawszym jest podkreślane przez wykonawców ciągłe odczuwanie wibracji i wymiany energii między publicznością a sceną. W dialogu aktor oczekuje od widza zainteresowania i okazywania emocji, ma stworzony idealny plan odbioru spektaklu, który potem podczas przedstawienia sprawdza na widzach. „Diabeł w purpurze” koncentruje się niemal całkowicie na tworzeniu postaci mającej za zadanie poruszać i zainteresować publiczność. Budowana poprzez delikatne rysy i sugestie rola jest zadaniem rzemieślniczym w tym przedstawieniu.

Ignacy Gogolewski stwierdził, iż słowa dramatu wypowiadane przez jego postać często pokrywają się z jego własnymi uczuciami – miłością do życia i odczuwaniem uciekającego czasu. W tym dialogu z widzem ma nadzieję, że podobne przemyślenia i uczucia przemawiają do publiczności i poruszają ją w ten sam sposób co aktora. Dekoracje, muzyka stają się jedynie sposobem do zapoczątkowania głębokiej i szczerej rozmowy o rzeczach najważniejszych dla człowieka.



Justyna Stasiowska
Dziennik Teatralny
28 września 2010
Spektakle
Diabeł w purpurze