Roznegliżowani i prawdziwi

Spektakl Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego z Wałbrzycha ukazuje przemyślenia dotyczące wojny. Punktem wyjścia do jego powstania stał się słynny serial z lat 60. - "Czterej pancerni i pies". Zupełnie inne jednak przedstawienie historii czołgistów pokazuje gorzką, uniwersalną i ponadczasową prawdę o obliczu wojny.

Reżyser rezygnuje z obrazu wojny jako pięknej bajeczki o niezwyciężonych polskich bohaterach, którzy wyzwalają kraj, a wszyscy są im za to wdzięczni. W tej historii nie ma dobrych i złych, są tylko żołnierze rzuceni w wir krwawej walki, która ze wszystkich czyni morderców, gwałcicieli i bandytów. Stworzony przez media portret polskiej armii w spektaklu dalece mija się z prawdą. Sztuka mówi także o tym, jaką rolę w zmaskulinizowanym świecie zajmuje kobieta. Przedmiotowe traktowanie, poniżanie i ignorancja - to tylko namiastka tego, co zostało bardzo głośno wykrzyczane na scenie. Innym problemem, o jakim traktuje sztuka, jest manipulacja władz rządzących społeczeństwem i historią. Jakże to aktualne!

Pokazano te tak trudne tematy w sposób bardzo brutalny, fizyczny i graniczący niemalże z kiczem. Zastanawiam się, czy powiedziane lekko i lirycznie uderzyłyby tak silnie w najczulszy punkt Polaka, w Narodową Dumę. Niekiedy pełne okrucieństwa, czasem rubaszne, innym razem ociekające erotyzmem i krwią sceny mieszane z tymi humorystycznymi, tak naprawdę zadają pytanie z czego się śmiejemy i czy wypada się śmiać. Obnażenie aktorów początkowo szokuje, jednakże w kontekście utworu jest to całkiem zrozumiałe, choć moim zdaniem odrobinę zbyt dosłowne. W teatrze realistycznym jednak dosłowność dochodzi do głosu dość często i chyba do tego przywykliśmy.

Gra aktorska - bez zarzutu, pochwaliić również należy wysoką interakcyjność aktorów z widzami, ich zgranie oraz prawdziwość mówionego tekstu. Momentami odnosiłam wrażenie, ze artyści improwizują, co tym bardziej podkreślało ich zespołowość. Postacie były wyraziste, ciekawe i na tyle złożone, iż ciężko określić hierarchię ról. Przedstawienie w dość uniwersalny sposób-obok kostiumów historycznych znajdowały uznanie młodzieżowe ubrania, a nawet sylwetka amerykańskiego czarnoskórego żołnierza- podkreślało ponadczasowość problemu.

Warto wspomnieć także o dynamice spektaklu, którą można zawdzięczać przede wszystkim muzyce. Odegrała ona nie tylko rolę estetyczną, nastrojotwórczą, ale stanowiła również miejscami wręcz namacalne nawiązanie do serialu przez użycie ścieżki dźwiękowej z filmu. Światło i scenografia były raczej jednorodne, chociaż użyto punktowego oświetlenia w celu wyróżnienia aktora i dodania dramatyzmu scenie. Czasem kojarzyło się to z przesłuchaniem, co mieściłoby się w konwencji i temacie. 

Podsumowując, mogę śmiało stwierdzić, że spektakl, choć bawi, szokuje, a czasem nawet może obrażać nasze uczucia, wart jest obejrzenia. Tak naprawdę mówi o wolności i o tym, jak jest ona odbierana poprzez kłamstwa i manipulacje. Moim zdaniem to "Niech żyje wojna!!!" dzieło mądre, szokujące i prowokujące do przemyśleń nad swoim stosunkiem do historii, przemocy, ale też nad tym, co dla każdego osobno jest ważne.



Paula Jarmołowicz
Dziennik Teatralny Szczecin
24 kwietnia 2010