Rzeczy mówią

Zewsząd otaczają nas przedmioty. Całe mnóstwo przedmiotów: wypadają z szaf, gablot, strychów i pawlaczy. Szczelnie wypełniają mieszkania, regały, szuflady, skrytki, skrzynie, garaże i piwnice. Czasem są pod ręką, czasem zagubionych poszukujemy wytrwale... Co mówią o nas, o naszym życiu? A może milczą?

Menora. Tybetański gong. Żelazko z funkcją pary. Świecące gumowe piłki. Porcelanowa krowa. Radioodbiornik. Mosiężny świecznik. Odkurzacz. Kije do golfa. Piłki tenisowe. Filiżanka z chińskiej porcelany. Kapcie. Wentylator. Maszyna do pisania. Zegar. Tabliczka na drzwi. Widelec. Nożyczki... Nie sposób wymienić wszystkich bohaterów spektaklu "Rzeczy, których nie wyrzuciliśmy" w reżyserii Magdy Szpecht, inspirowanego genialnymi książkami Marcina Wichy: "Jak przestałem kochać design" i "Rzeczy, których nie wyrzuciłem". Szczególnie druga z nich - nagrodzona w minionym roku Nike, Nagrodą im. Witolda Gombrowicza i Paszportem Polityki - zdaje się konstruować spektakl, zrealizowany na scenie Teatru w Gnieźnie.

Trudne do gatunkowego zdefiniowania "Rzeczy, których nie wyrzuciłem" to bardzo osobista opowieść autora o swojej matce. O wybranych wydarzeniach z jej życia, relacjach z najbliższymi, o odchodzeniu i zmaganiu się z brakiem po jej śmierci. Wicha snuje tę opowieść, przyglądając się z bliska przedmiotom - przede wszystkim książkom - którymi się otaczała. Przez ten pryzmat poznajemy także historię innych członków rodziny. Opisując rzeczy, Wicha pisze o zwykłym życiu, codzienności swoich najbliższych: rozmowach, kłótniach, planach, marzeniach, o miłości i śmierci.

Wybrane wątki z tych zapisków wracają w inscenizacji Magdy Szpecht, poszerzone o osobiste wspomnienia trójki mieszkańców Gniezna: Lucyny Kaszyńskiej, Marka Szymaniaka i Stefanii Wojciak, którzy zresztą występują w spektaklu. Zabieg ten - "ulokalnienie" prozy Marcina Wichy, rozszerzenie jej, znalezienie pretekstu do uruchomienia własnych historii - wydaje się w całym przedsięwzięciu najciekawszy.

Wchodzimy w sam środek teatralnego "muzeum osobliwości". Zewsząd otaczają nas rekwizyty wydobyte z teatralnych magazynów, dokąd trafiły po kolejnych premierach granych na gnieźnieńskiej scenie (ten teatralny recykling osadza literaturę Wichy w jeszcze innym kontekście - równie ciekawym).

Siadamy na poduszkach, część widzów zajmuje miejsca na scenie. Aktorzy, poruszając się między tymi dwoma dość odległymi przestrzeniami, uruchamiają machinę opowieści. Animują konkretne przedmioty, układają z nich dziwne kompozycje, przetwarzają je, zmieniają im funkcje, tworzą z nich skomplikowane wehikuły.

Przedmioty zebrane w kilku okazałych gablotach, odkurzane i uruchamiane w odpowiednim momencie spektaklu, są nośnikami kolejnych opowieści. Odblokowują w pamięci konkretne skojarzenia, uwalniają wspomnienia, przypominają ludzi, którzy byli ich właścicielami, a którzy odeszli. Za każdym przedmiotem bowiem ukryty jest człowiek. A historia o rzeczach okazuje się tak naprawdę opowieścią o ludziach.

Do jednych rzeczy przywiązujemy większą wagę. Dbamy o nie szczególnie. Fetyszyzujemy. Nie potrafimy się rozstać. O innych zapominamy, z czasem lądują w najgłębszych szufladach lub - w dobie poszukiwania ekologicznych rozwiązań, modnego "zero waste" i dawania przedmiotom "drugiego życia" - trafiają do nowych właścicieli. Te wszystkie tematy mieszczą się w niezwykle pojemnej (również dosłownie!) strukturze spektaklu.

Prowadzeni przez aktorów, poruszamy się od jednego przedmiotu do drugiego, od jednej historii do drugiej, aktorzy-animatorzy otwierają przed nami kolejne drzwi, wydobywając zza nich następny istotny artefakt, ważne wspomnienie. Trwa nieustająca wymiana przedmiotów w gablotach, ciągły ich ruch generuje nieustający ruch na scenie. Trudno wychwycić każdy szczegół, dokładnie przyjrzeć się każdemu z wyróżnionych przedmiotów, odczytać każdy gest i zapamiętać historię. Czasem rejestrujemy tylko krótkie wrażenie.

Kogoś w naszym życiu już nie ma, ale jego maszyna do pisania, skrzypce czy kije do golfa pozostały. Czy to znaczy, że ich właściciel zostanie z nami na zawsze? Czy w przedmiotach zapisana jest nieśmiertelność? Czy dzięki przedmiotom stajemy się nieśmiertelni? Ten spektakl nie jest łatwą odpowiedzią. Jest jej nieustającym, wielopokoleniowym poszukiwaniem.



Sylwia Klimek
kultura.poznan.pl
13 lutego 2019
Portrety
Magda Szpecht