Rzeczywistość 2D

"Kalifornia i mur Pacyfiku, o który rozbija się fala ekspansji kolonialnej na Zachód i cofa w postaci zintensyfikowanych światów wewnętrznych, przedstawione przez zespół aktorski szpitala psychiatrycznego w Palo Alto pod kierownictwem Mrs Grace Slick", czyli nowy spektakl Rene Pollescha zrealizowany w TR Warszawa, przedstawia ewolucję myśli poznawczej.

Twórca w swojej niezmiennej praktyce przywiózł potencjalny materiał, któremu kształt nadali aktorzy, na podstawie swoich odczuć, przekonań i zainteresowań. Problematyka oscyluje wokół złożonych relacji społecznych i paradoksalnych zachowań ukształtowanych przez liczne prądy kulturowe. Punktem wyjścia są przełomowe lata 60, kiedy to zmienia się punkt docelowy zabiegów badawczych.

Kierunek odśrodkowy skierowany z powodu wyczerpania materii horyzontalnej w kierunek wertykalny, sięgał kosmosu i naszego umiejscowienia w przestrzeni. Projekty NASA zaspokoiły tę ciekawość i wraz z opublikowaniem zdjęcia Ziemi w roku 68 odwracają zależność, a obiektem badawczym staje się „ja". Wraz z praktyką hippisowską egocentryczne pojmowanie rzeczywistości wiązało się z procesami pogłębiającymi samoświadomość, wprowadzaniem się w różnego rodzaju stany odurzenia w poszukiwaniu pierwotności. Celem było znalezienie metody na życie z dala od cywilizacji i wielkomiejskiego zgiełku. Po całej tej praktyce ślady są w nielicznych kręgach społecznych, na szerszą skalę do naszych czasów zachował się jedynie narcyzm w czystej formie.

I właśnie o tym nieporozumieniu i błędnym narzędziu poznawczym opowiadają artyści Agnieszka Podsiadlik, Tomasz Tyndyk i Justyna Wasilewska, wikłając przejęty egocentryzm w cywilizacyjny postęp.

Proces poznawczy sprowadzony do fascynacji jednostką kończy się autoograniczeniem i zamyka nas w świecie niejasnych relacji z otoczeniem. Egocentrycznie nastawiona jednostka uwikłana w siatkę social mediów porzuca misję orientowania się w sobie, na rzecz powierzchownej oceny przynależności, a kwestię znajomości swojego „ja", pozostawia urządzeniom, które na podstawie raz wypełnionej ankiety ułożą nam rzeczywistość. To co miało nam służyć decyduje o kolejnym kroku, determinuje codzienność i wtłacza w rutynę, ponieważ jest zbyt mało elastyczne żeby pomieścić różnorodność i wszelką spontaniczność. Artyści obnażają absurdalność tego stanu rzeczy okalając cały świat przedstawiony grą słów. Tym samym deprecjonują powszechnie akceptowane postawy, znoszą wzory dobrobytu i demaskują paradoks jednostki skupionej na swojej pozycji w mediach, a jednocześnie pogrążonej w obsesyjnym śledzeniu poczynań innych. Światem rządzą pozory, automatyzacja życia sięgnęła zenitu. Rytm nadają powiadomienia o aktywności, a znaczenie - liczne wyświetlenia. Twórcy manifestują niepełnowartościowość takiej egzystencji. Słowami „Zasypiam w domu, a budzę się na ulicy" jasno dają do zrozumienia, że przestrzeń intymna nie istnieje. Wychodzę na ulicę, ulica wchodzi do mnie, mój dom jest przestrzenią publiczną, przywodzi na myśl jedną z pierwszych scen „Kartoteki" Tadeusza Różewicza, jeszcze mocniej podkreślając brak konkretnych osobowości, brak indywidualności. Następnie autodemaskacja i autoironia artystyczna – to tylko połowa mieszkania, gdzie cała reszta? Te doskonałe domy, na wpół prawdziwe, dalej wirtualne, tylko w pewnej części do nas należą, cała reszta jest niedostępna, nie mamy nad tym kontroli, poddajemy się jawnej kolonizacji. Spróbuj zagrać pijanego – namawiają się wzajemnie przywołując kreacyjne mechanizmy sztuki. Między nimi krąży suflerka Katarzyna co jakiś czas podrzucając aktorom umykający tekst. Sztuczność przedstawienia przeciwstawiona sztuczności świata pozostaje za nim w tyle. To smutne podsumowanie współczesnej myśli i globalnej kapitulacji.

Dominująca dziś cywilizacja okiełznała pole społeczne, wtłoczyła je w jeden uniwersalny schemat upraszczając ogólne oprogramowanie. „Dom uczynił ze mnie kurę domową" powie bohaterka opisując wpływy przestrzeni na jej działania.

Homogeniczny, męski pryzmat mechanizmu cywilizacyjnego jest szablonem do produkcji klonów o minimalnej samoświadomości i chęci poznania świata. Każda próba rozwoju myśli, każde niesztampowe zachowanie napotyka opór i traktowane niczym wirus jest wypierane z systemu. Stąd niski próg akceptowalności wszelkiej odmienności przez społeczeństwo. Inność wybija z rytmu, jest niepokojącym przejawem życia niezależnego.



Kamila Małysiak
Dziennik Teatralny
3 kwietnia 2018
Teatry
TR Warszawa
Portrety
René Pollesch