Sam z sobą

„Życie jest snem " spektakl będący adaptacją dramatu Pedra Galderona De La Barci to repertuarowy symbol obchodów 100lecia Teatru Bagateli. Reżyserii całej inscenizacji podjął się pochodzący z Litwy Gintaras Varnas, który w odróżnieniu od hiszpańskiego dramatopisarza odchodzi od aspektów politycznych i zagłębia widza w świat filozofii życia, w świat Theatrum Mundi, gdzie człowiek musi zmierzyć się z siłą losu. Reżyser tym samym otwiera publiczności drzwi do skrajnie emocjonalnych przeżyć.

Segismundo ( Szyman Kosma) zostaje przez wiele lat uwięziony wśród skał w nieświadomości swojego pochodzenia. Ojciec niewolnika- Basilio (Paweł Sanakiewicz), król Polski skrywa go tam przed ludzkim światem, dając mu nadzór swojego sługi Clotalda ( Dariusz Starczewski). Segismundo żyjąc bezludnie, przyjmuje zachowania zwierząt. Sposób w jaki je, porusza się ,dodatkowo jest trzymany na łańcuchu zniewalającym jego ruchy to elementy, które pokazują dzikość jaka ma prawo rodzić się w jego duszy na skutek zamieszkania w świecie natury. Pomimo nagromadzenia w sobie cech zaczerpniętych z fauny, w postaci nie zostaje zatracona emocjonalność i umysłowość. Można to dostrzec w każdej wypowiedzi Segismunda, która przekazuje widzowi nowe spojrzenie na rzeczywistość i wprowadza w stan, w którym czas przestaje istnieć i człowiek zostaje tylko sam z sobą.

Losy Segismunda ulegają przekształceniu niczym sen. Nadchodzi dzień, w którym zostaje poddany eksperymentowi i budzi się w zamku króla jako następca tronu. Wraz ze zwrotem akcji przenikamy z ubogiego świata pełnych mroku wzgórz do pałacu bogatego w zdobienia i ornamentalne formy. Tu zaczyna się kreacja nie tylko pozostałych bohaterów ale i wizyjności miejsca. Możemy podziwiać barokową stylistykę poprzez nagromadzenie odcieni brązu i szarości, symbole wiedzy takie jak mistyczny globus z którego król odczytuje bieg zdarzeń. Pojawia się również gra świateł m.in. przy pomocy ogromnych luster otaczających aktorów. Każda zmiana sceny jest napiętnowana nastrojem muzyki orientalnej wraz z psychologicznymi barwami dźwięków, za które możemy podziękować Giedriusowi Puskunigisowi. To czego nie daje się nie zauważyć dla wyobrażeń wzroku podczas wejścia w nową formację to z pewnością kostiumy, których podjęła się Julia Skuratova. Suknie z odkrytymi ramionami u dam, mężczyźni odziani w pantofle i wyposażeni w szable przy czym nie zapomniano o symbolicznych perukach. Prezentacja aktorów w stroje wzbogacone o brokat, wyszywane jedwaby czy twarze umalowane białym pudrem to wszystko dawało poczucie dopracowania najmniejszych szczegółów by oddać realizację barokowego dworu i pozwolić publiczności przeniknąć do tego świata. Wszystkie te elementy były przeplatane ze strojami i postaciami w wymiarze XXw. To nadało w pełni uniwersalność utworowi.

Gdy Segismundo znajduje się w nowo wykreowanym otoczeniu zaczyna zatracać swoją wrażliwość i dobre serce które posiadał na wzgórzu. Budzą się w nim barbarzyńskie żądze, poczucie władzy nad innymi staje się jego zgubą. Kimś kto podbudowuje jego zachowanie jest Clarín (Marcin Kobierski), błazen który jedyny ma świadomość o człowieku jako marionetce w rękach Boga. W toku zdarzeń rozerwanie duszy towarzyszy również słudze Basilia, strażnikowi Segismunda (Dariusz Starczewski), który po latach spotyka swoją nieślubną córkę Rosaurę (Aleksandra Chapko/ Natalia Hodurek) . Musi zmierzyć się z prawdą w kłamstwie w którym żyje. Rosaura podobnie jak ojciec zrodziła w swoim życiu fikcje. Ukrywa się w ciele chłopca i łączy charaktery dwóch płci. Idąc dalej pojawia się także cioteczne rodzeństwo Estrella (Kaja Walden) i Astolf (Patryk Szwichtenberg). Astolf podejmuje próby ożenienia się z Estrellą tak by razem mogli rządzić królestwem, na które liczy ze strony wuja Basilia. Jednak Estrella nie ufa Astolfowi i rodzi się konflikt interesów. W tych całych komplikacjach muszą poradzić sobie przede wszystkim dwie osoby, Basilio i Segismundo. To właśnie tu ojciec musi spojrzeć w oczy własnego dziecka którego pozbawił ludzkiego życia, ukrywając go jak zwierze w jaskini. Segismundo zaś musi odnaleźć na nowo siebie i podołać eksperymentowi. W całym biegu zdarzeń występują jeszcze osoby, które pomimo pobocznej roli, mają niezwłoczny wpływ na życie osób, którym sami muszą podlegać, a mianowicie orszak, służący i żołnierze (Bartłomiej Jabłoński, Tomasz Lipiński, Adam Szarek i Piotr Urbaniak). To co nadaje charakteru całej realizacji to z pewnością pojawiający się motyw danse macabre czyli taniec śmierci, który podążał za przewrotnym losem, w którym uwikłani zostali bohaterowie. Korowód nie tylko dodawał impresyjności swoim wyglądem na który składały się m.in. mistyczne maski lecz sam taniec w wykonaniu aktorów pozwolił widowni na spotkanie z niepospolitym zjawiskiem.

Jak bohaterowie poradzą sobie z podburzaniem własnego losu? Czy Segismundo zostanie w zamku swego ojca czy okaże się to tylko snem? Jaką rolę odegra motyw śmierci, snu w tej sztuce? Czy po obejrzeniu takiego widowiska człowiek jest w stanie wyjść bez rozterek wewnętrznych i nowego spojrzenia na przebieg własnego życia?

Na te pytania znajdzie się odpowiedź w sztuce Gintarasa Varnasa, któremu należą się podziękowania za niezawodne przygotowanie i koncept dramatu.

Za kreacje charakteru, która z pewnością zapadnie na długo w sercu każdego widza, odpowiedzialny jest na pewno Szyman Kosma. Wcielając się w Segismunda zapewnia odbiorcy ogrom emocji i przeżyć wewnętrznych. Wzrusza do łez i niesie naukę, którą z pewnością każdy z nas przeniesie chociaż do małej części swojego życia. Kwestia uśmiechu na twarzach to zasługa komizmu postaci błazna, w której doskonale odnalazł się Marcin Kobierski. Chwile grozy i strachu na pewno zapewnili: Dariusz Starczewski, który doskonale wykreował postać strażnika Segismunda, pokazując bezwzględność na dobro innego człowieka. Za nastrojowość odpowiedzialni są: Bartłomiej Jabłoński, Tomasz Lipiński, Adam Szarek i Piotr Urbaniak, wcielając się w korowód śmierci. Należą się również podziękowania z rolę Rosauri dla Natalii Hodurek, która zachowując w sobie pierwiastek delikatnej dziewczyny i silnego chłopca, wzbudzała u widza podziw.

Reżyser w swojej aranżacji przedstawił problem człowieka, który próbuje walczyć z losem i nie ma świadomości życia jako chwili ulotnej. Pokazuje jak istota ludzka gubi się w świecie, jakie trudy pokonuje by zmienić bieg historii, która i tak jest wpisana w życie każdego człowieka.

Rozmowa z twórcą przedstawienia Gintarasem Varnasem.

Skąd wziął się koncept inscenizacji dramatu Pedra Galderona De La Barci?

- Koncepcja zawsze przychodzi z głowy. Z tym utworem jest tak, że faktycznie w części można go interpretować w różny sposób. Można go interpretować na temat bardziej jako władzy i polityczny, pójść głównie w stronę polityczną. Ten utwór jest pokazywany, kiedy przychodzi do jakiegoś przełomu politycznego np. kiedy dochodzi do przejęcia nowej władzy. Przedstawienie Jarockiego w 1983r. ma takie wybrzmienie dlatego, że wtedy urodziła się nowa siła czyli Solidarność i tak właśnie Segismundo był takim prowadzącym tę siłę. Możemy tu zobaczyć w komunistycznej nowej Polsce konflikt pomiędzy Solidarnością a komunizmem. Teraz ja nie myślę o tym przedstawieniu w sposób polityczny. Po pierwsze dlatego, że nie myślę żeby teraz był jakiś w społeczeństwie moment przełomowy. Nie widzę też nowej Solidarności pojawiającej się na horyzoncie i niebardzo mógłbym Polakom pokazać, przedstawić sztukę o polskiej polityce. Utwór ma zupełnie inne podłoże dużo głębsze, dotyczące właśnie człowieka. Kim jest człowiek, czy poddaje się władzy, losowi, bóstwom, czy potrafi przeciwstawić się innym, pozostać sobą i jeszcze na nowo się sformułować.

Czy wszystkie procesy podczas realizacji, wszystkie pomysły były już zaplanowane czy zachodziły do ostatniej próby generalnej?

- Większość była zaplanowana. To co tam zmieniamy to są takie bardzo drobne korekcje, delikatne zmiany ale pomysł koncepcja były od samego początku. Oczywiście ja musiałem namówić na to wszystko aktorów i pokazać im, że to jest dla nich dobra droga, żeby oni uwierzyli w ten pomysł, realizację. I to nie było trudne. Przyjęli taką moją drogę. Ta droga, jeśli mówimy o stylistyce, to jest to specjalnie poplątane. Widać to przy strojach z kilku epok, ponieważ jest i barok i połowa czy początek XXw. Niektóre rozwiązania są symbolistycznie otwarte. Jest to bardziej legenda o człowieku.

Co odróżnia ten spektakl od innych, gdzie w nim można znaleźć złoty środek porozumienia z widzem? Czym zaskakuje widza?

- Nie wiem, nie jestem dużym znawcą publiczności krakowskiej. Jestem tu gościem ale publiczność jest zawsze wszędzie publicznością i może tak być, że na Litwie to przedstawienie byłoby inaczej przyjęte niż tutaj. Nie wiem tego ale zobaczę reakcje publiczności w trakcie pierwszych przedstawień. Jednak to jest bardziej litewskie przedstawienie, jeśli chodzi o stylistykę.



Wiktoria Wereszyńska
Dziennik Teatralny Kraków
28 września 2019
Spektakle
Życie jest snem
Portrety
Gintaras Varnas