Same na emigracji

Na imigrantów wolimy nie zwracać uwagi, udawać, że ich nie rozumiemy i nie słyszymy ich głosu. Tym razem to nie sztuka o rasizmie i nietolerancji, nie manifest ludzi pozbawionych tożsamości i praw. To opowieść o osobach szukających na nowo swojej bezpiecznej przystani. Solitude skupia się na wnętrzu człowieka.

W rolach głównych wolontariuszki z Teatru Emigrant w Poznaniu: Olha Hryhorash, Oleksandra Saraieva, Anna Slatova, Nataliia Shapoval, Liudmyla Yeremeichuk, Maryna Pidnebesna i Nataliia Akhtyrska.

Angielskie słowo solitude ma dwa znaczenia. Pierwsze bardziej popularne to samotność. Drugie, mniej znane, literackie: odludzie, niezamieszkałe miejsce. O bohaterkach możemy powiedzieć: samotne wśród ludzi. Oczywiście żyją one w społeczeństwie, codziennie na ulicy mijają mnóstwo osób, lecz to (i kto), co je otacza nie jest znajome.

Nie do końca wiadomo, czy widz obserwuje jedną osobę o kilku twarzach, czy zupełnie różne postacie. Wiadomo, że bohaterki to siedem kobiet o różnych osobowościach, a każda z nich ma swój sposób bycia. Niektóre kryją smutek pod szerokim uśmiechem. Z innych wypływa żal lub gniew. Istnieje wiele reakcji obronnych.

Zachowanie bohaterek można porównać do gry aktorów w starożytnej Grecji. Tym razem zamiast masek są kostiumy i charakteryzacja (bodypainting). Stroje są delikatne, zwiewne i tak, jak maski łatwe do zniszczenia. Wraz z rozwijająca się akcją, a także przemianą kobiet kreacje stają się czystsze, jaśniejsze. Za kostiumy odpowiadały Liudmyla Yeremeichuk i Oleksandra Saraieva.

Elementem nieodłącznym spektaklu jest język, w którym recytowane są wiersze. Nie wyobrażam sobie Solitude w innym języku niż rosyjski. Aby zrozumieć, dlaczego nie możemy obejrzeć spektaklu po polsku, a jedynie z polskimi napisami, należy wiedzieć, że cały tekst, który został użyty w sztuce jest poezją rosyjskiego noblisty Iosifa Brodskiego. Przy odrobinie znajomości języka carów możemy cieszyć uszy strofami mistrza w oryginale (a jeśli nie, to w tłumaczeniu na polski).

Sztuka została wzbogacona muzyką, gównie nowoczesną - elektroniką i cięższymi bitami trapowymi. Usłyszymy też trochę ambientu oraz lżejszych brzmień. Akcji, poza muzyką, towarzyszą kontrastowe, ale nieagresywne światła. W „Solitude" oświetlenie realizował Przemek Prasnowski. Realizatorem dźwięku natomiast była Alena Varaksa we współpracy z Arseniim Dobryninem (aranżacja muzyczna).

Teatr dla Solitude jest tylko pewnym kształtem, formą nadaną treści, czyli utworom poetyckim Brodskiego. Nie wiem, czy w tym przypadku to akcja jest interpretacją wierszy, czy wiersze interpretują sztukę. Spektaklu nie zbudowali profesjonalni aktorzy, a i znajdą się niedociągnięcia techniczne, czy warsztatu. Mimo to Solitude ma coś w sobie. Może to autentyzm aktorek - imigrantek, a może połączenie różnych dziedzin sztuki: teatru i poezji.



Beata Zwierzyńska
Dziennik Teatralny Kraków
18 marca 2021
Spektakle
Solitude
Portrety
Olha Hryhorash