Samotność gorsza niż obozy koncentracyjne

W rozmowie z Andrzejem Matulem Anna Polony mówiła, że w stolicy wszyscy wciąż za czymś biegną (pewnie za pieniędzmi), a kontakty międzyludzkie są niezwykle powierzchowne. Wokalista Lady Pank w "Stacji Warszawa" śpiewał: "twarze w metrze są obce / bo i po co się znać / to kosztuje zbyt drogo / lepiej jechać i spać". Z kolei Tomasz Lipiński z Tiltu ostrzegał: "miasto pochłania i przeżuwa / prędzej czy później wypluwa / wraki człowieka / lepiej się trzymaj od tego z daleka".

Piszę o tym, ponieważ pierwotnie akcja sztuki Mana działa się właśnie w stolicy. Przynajmniej tak było podczas czytania tekstu w Laboratorium Dramatu. Autor jednak wyjechał do Zurychu, by napisać sztukę o tym konkretnym mieście. A dokładniej - o samobójstwach cudzoziemców w Szwajcarii. Kraju, który kiedyś bywał natchnieniem dla naszych wieszczów. Po drugiej wojnie światowej natomiast podejrzewano, że bito tam monety ze złota, pochodzącego od ofiar Holokaustu. Annie jest lesbijką. Żyje w związku z Marie i pracuje jako kasjerka w banku. Marokańczyk Abdul jest taksówkarzem. Veronica studiuje medycynę. Przyjechała z Londynu, bo jej dziadek - genetyk dostał posadę na uniwersytecie. Pietro jest górnikiem i mieszka obok dworca. Ewa z kolei - dziennikarką z Warszawy, która sprowadza do Zurychu męża i córkę. W pewnym momencie ich wszystkich spotyka życiowy krach. Ewa zaczyna pić. W efekcie, mając dwa promile we krwi, powoduje wypadek samochodowy, wskutek którego jej córka trafia do szpitala w stanie krytycznym. Narzeczona Abdula na jego oczach zostaje zgwałcona przez trzech pijanych nastolatków. Annie - będąca w szóstym miesiącu ciąży - traci dziecko. Marie zostawia ją dla mężczyzny. Veronica odkrywa dziennik dziadka, w którym opisuje on swoje eksperymenty na upośledzonych dzieciach z krajów Trzeciego Świata. Usuwał im serca, żołądki i pęcherzyki żółciowe, a "obiekty" były likwidowane. Dziewczyna ucieka z domu. Na dworcu spotyka Petera, który zabiera ją do siebie i częstuje amfetaminą. Pietro traci pracę, bo sprzeciwił się prezesowi (nie chciał wskazać, kto z pracowników ma otrzymać wymówienie). Żona przestaje uważać go za mężczyznę. Annie powiesi się w pokoju kochanki na czerwonych rajstopach Marie. Veronica w gabinecie dziadka wypije fiolkę z trucizną. Pietro pójdzie na dworzec i rzuci się pod pociąg. Abdul z kolei, mamrocząc pod nosem o "siekierze do pnia przyłożonej", "mieczu sprawiedliwości" i "rycerzu boga", wysadzi się w zatłoczonej dyskotece, w której kiedyś bawili się gwałciciele jego ukochanej. Wprawdzie w sztuce Mana pojawiają się szwajcarskie realia - katedra z witrażami Chagalla, cmentarz, na którym spoczywają Joyce i Canetti czy burdelowa ulica Zurychu - ale tak naprawdę akcja może dziać się wszędzie, w każdym wielkim mieście. Niezależnie, czy będzie to Kraków, Gdańsk czy Warszawa. "Cięcie" jest świetnie napisane. Jak w "Jakbyś kamień jadła" Tochmana - zero zbędnych słów. Autor buduje opowieść z takich stopklatek, kilkusekundowych mgnień. Detali, których w codziennym życiu często nie zauważamy. Ktoś wbiega w kałużę. Ktoś inny wkłada głowę pod kran. Na chodniku leży moneta. Szczeka pies. Karetka pogotowia pędzi na sygnale. Z matematyczną precyzją Man prowadzi nas do tragicznego, świadomie odwlekanego finału. Aktorzy mają, co grać. Czasami jednak muszą mówić rzeczy, które z trudem przechodzą przez gardło. Syn w "Matce i lamparcie" wspominał, że modlił się to, by jego matka umarła. W "Cięciu" Abdul, opowiadający o gwałcie na narzeczonej, mówi: "Na końcu wypróżnili się na nią, krzycząc Śmierdziele!". Adam Woronowicz - etatowy odtwórca ról w radiowych spektaklach Mana ("Matka i lampart", "111") - jako marokański taksówkarz jest niezwykle wiarygodny. Zarówno wtedy, gdy opisuje to, co zrobiono jego narzeczonej, jak i wtedy, gdy kieruje się już jedynie chęcią zemsty. Po 11 września taki bohater przestał być jedynie fikcją literacką. Szkoda, że Maria Peszek - autorka świetnego projektu "Miasto Mania" - odeszła od teatru. Kontrast między charakterystycznym, wręcz dziecinnym głosem aktorki, a tym, co mówiła (golenie maszynką głowy do gołej skóry, igła i strzykawka, morfina, seks z Peterem) był porażający. Man w rozmowie z Jackiem Kopcińskim wspominał: "Każdy ma swoją Katarantkę, bo kryje się za nią problem samotności. Wszyscy się z nią stykamy i boimy się jej. Codziennie po ulicach przechodzą tysiące samotnych ludzi, którzy po powrocie do domu nie mają z kim porozmawiać. Czy to nie przejmuje zgrozą? Samotność jest chorobą współczesnego świata". Samotność, która - zdaniem Krzysztofa Pieczyńskiego - jest gorsza i bardziej nieludzka niż obozy koncentracyjne. To właśnie ona jest głównym tematem tej sztuki. Wprawdzie w "Cięciu" zostaje na moment przełamana, ale co z tego, skoro spotkanie naszych bohaterów w tramwaju następuje wtedy, gdy każdy z nich zmierza na miejsce swojego wyjścia z życia? Panie Tomaszu - gratuluję kolejnego świetnego tekstu i czekam na kwietniową premierę w Teatrze Śląskim. Teatr Polskiego Radia Tomasz Man "Cięcie" reżyseria: Tomasz Man Obsada: Aleksandra Konieczna, Maria Peszek, Maria Seweryn, Adam Woronowicz, Mirosław Zbrojewicz Emisja: 10.02.2008 r.

Tomasz Klauza
Dziennik Teatralny Katowice
15 marca 2008