Seks, przemoc, skandal, czyli czysta komercja

Farsa jest gatunkiem trudnym do sklasyfikowania, charakteryzującym się hiperbolicznym przerysowaniem rzeczywistości. Można powiedzieć, że to odmiana komedii lub całkiem odrębny gatunek - pełen gagów i utartych schematów typu przewracanie się na skórce od banana.

Studio Teatr Castingowy M Plus M postanowiło po raz kolejny zaskoczyć widzów i wystawić sztukę, debiutującej w roli dramatopisarki Katarzyny Wojtaszak, „Czysta komercja”. Premiera odbyła się 13.02.2010 roku w Domu Kultury „Dąbrówka”.

Bo, nawiązując do tytułu, cóż innego sprzedaje się w dzisiejszych czasach lepiej niż seks, przemoc, polityk i skandale? "Czysta komercja" bazuje właśnie na tych schematach. Mamy tu romanse, namiętność, pieniądze i przemoc. Postacie balansują na granicy rubaszności i trywialności, przy czym wszystko jest zagrane lekko i ze smakiem. Nie brakuje dowcipu słownego i sytuacyjnego, czyli elementów wzbogacających i dodających smaczku temu gatunkowi.

Sam początek sztuki jest już zaskakujący, gdyż nie rozpoczyna się na scenie, tylko na widowni. Garderobiana, sprzątaczka, bufetowa i pomoc dyrektora w jednym (w tej roli Maria Magdalena Magiera) poucza widzów, jak się powinni zachować w teatrze i żeby czasem nie naśmiecili, bo „podłogę na mokro przeleciałam”. Można wnosić i domniemywać, że cały teatr funkcjonuje tylko dzięki niej i jest na jej głowie. W końcu, jak to sama zauważyła, dyrektorzy się zmieniają, aktorzy się zmieniają, a ona ciągle jest. Ma dystans do życia i rzeczywistości, nie boi się powiedzieć dyrektorowi i tak zwanym gwiazdom, co o nich myśli. Jest prawą ręką dyrektora Jerzego (Tomasz Białek). Ten z kolei to typ zdesperowanego frustrata, który robi co może, aby o nim i o teatrze było głośno, nawet, a może przede wszystkim skandal byłby dobry. Z pewnością teść, Minister Kultury ma mu dopomóc w zrobieniu kariery. To lekoman, nie potrafiący żyć bez aspiryny, która jest dobra na wszystko i dla wszystkich – można domniemywać, że to karykatura dyrektora pewnego poznanskiego teatru. Tylko że Jerzy Białaka jest zdecydowanie sympatyczniejszą postacią. 

Na uwagę zasługuje także Agnieszka Szymczak w roli żony dyrektora. Postać grana przez Szymczak to przejaskrawienie dzisiejszych gwiazd i gwiazdeczek, które słyną z tego, że są sławne. Ona też chce być popularna, dlatego wbiega raz po raz na scenę, co rusz to wygłaszając inny monolog (choć marzy o dialogu) i w innym kostiumie. To postać nie grzesząca intelektem, ale nie dająca się nie lubić. Jej głupota jest sympatyczna. Pyta Lizę, naczelną gwiazdę teatru, co ma zrobić, aby być kimś takim jak ona - no cóż, gwiazdą trzeba się urodzić. 

I właśnie taką urodzoną gwiazdą jest Liza, żona potentata naftowego. W tej roli rewelacyjna i niesamowita jak zawsze, pokazująca widzom swoją kolejną twarz, Katarzyna Wojtaszak. Praktycznie nie schodzi ze sceny od początku sztuki. Liza jest rozkapryszona, sarkastyczna, złośliwa, wyrachowana i, co tu dużo mówić, uważa, że pieniądze to w życiu wszystko. Jak się okazuje, w jej życiu było parę wydarzeń, związków, o których nie wie jej obecny mąż, Francuz – potentat naftowy. Hubert Kożuchowski po prostu perfekcyjnie i fenomenalnie wcielił się w postać Hektora, jest to stereotyp zazdrosnego, kochliwego i bojaźliwego Francuzika, który zostanie pobity przez: „Polaka, brutala, pijaka”. Tym brutalnym pijakiem jest nie kto inny jak Adam (Mateusz Mosiewicz). Adam zionie nienawiścią do Lizy, a ona do niego.

Jednak, jak wszyscy wiemy, od nienawiści do miłości krótka droga, aby dowiedzieć się więcej na ten temat, trzeba wybrać się na spektakl. „Czysta komercja” nie pozwala się widzowi nudzić. Aktorzy bardzo dobrze wczuli się w swoje role. Każdy, nawet najdrobniejszy szczegół został dopracowany, gest ręki, mimika, aktorzy bardzo bazują na mimice i przejaskrawionych gestach. Wyśmiewając w ten sposób na przykład zbyt ekspresyjną grę aktorską czy kresowe \'ł\' w wymowie niektórych gwiazd kina czy teatru. 

Scenografia jest uboga, ale bardzo pasuje do tego, co się rozgrywa na scenie - w końcu to próba. Na uwagę zasługuję muzyka Andrzeja Bielerzewskiego , która idealnie koreluje z tym, co akurat się dzieje na scenie. Warto zwrócić uwagę na takie detale jak na perfekcyjnie współgrającą muzykę z gestem aktora (pukanie palcem po czyjś plecach). 

Podobno rozśmieszyć kogoś, to jedna z najtrudniejszych spraw, zwłaszcza, gdy ten ktoś jest poznaniakiem. Katarzynie Wojtaszak to się niewątpliwie udało. Sztuka bawi i rozśmiesza, na dwie godziny można zapomnieć o rzeczywistości i dać się ponieść czystym emocjom. Farsa to ten rodzaj sztuki, który ma bawić i się podobać, dlatego nie należy się spodziewać przeżyć duchowych. Ale na pewno mnóstwa śmiechu. Czy to źle? Nie! W końcu śmiech to zdrowie.



Karolina Walczak
Dziennik Teatralny Poznań
16 lutego 2010
Spektakle
Czysta komercja