Siła marketingu

Koniec kwietnia przyniósł małej scenie Teatru Rozrywki aż cztery spektakle gościnne Teatru Nowego z Krakowa. Jeden z nich to "Jaskinia filozofów" wg Zbigniewa Herberta w reżyserii Piotra Siekluckiego - ciepłe i dowcipne przedstawienie z Edwardem Lindem-Lubaszenką w roli Sokratesa.

W więzieniu nie jest najgorzej – można przyzwyczajać się do śmierci, śpiąc całymi dniami. Porządku pilnuje całkiem ludzki mundurowy, z którym miło jest zamienić kilka zdań, otrzymując strategiczne informacje o działaniu cykuty. Jedzenia jest nieco za mało i przychodzą nieproszeni goście, ale poza tym można żyć. Sokrates w swoich ostatnich dniach opiera się usilnym namowom do ucieczki, dając wyraz swej wolnej woli. Jest wierny zasadom, czy korzysta z okazji, by uwolnić się od świata, który go znużył?

Jest milczący i niczym nie przypomina natchnionego oratora z „Obrony Sokratesa” Platona. Jak na mądrego człowieka przystało, o prostych rzeczach mówi prosto. Jego receptą na nocne lęki jest zapalenie światła i przyjrzenie się otaczającym przedmiotom. Spokojnemu i zdystansowanemu do świata mędrcowi bliżej jest do prostodusznego strażnika więziennego niż do własnych uczniów. 

Pretensjonalny, napuszony Platon najwyraźniej niewiele rozumie z nauki po którą przychodzi. Za to dobrze rozumie, co to marketing i reklama. Bezwstydnie oświadcza, że to on wypromował swego mistrza, sugerując, że mądrość nie ma tu nic do rzeczy. Jego groteskowa postać stworzona przez Tomasza Nosińskiego nadaje przedstawieniu komediowy rys. Pogarda dla otaczającej rzeczywistości i przykra mieszanka infantylizmu z wyrachowaniem ujęte w formę karykatury tracą swoją gorycz.

Kojąca atmosfera spektaklu, mimo więziennego wystroju i bliskości śmierci, to w dużej mierze efekt gry Lubaszenki, który stworzył postać emanującą ciepłem i spokojem. Również Dariusz Starczewski w roli strażnika więziennego budzi wiele sympatii, akcentując u swojego bohatera zdroworozsądkowy stosunek do życia i daleko posunięty stoicyzm. Nie mamy jednak do czynienia z nowym gatunkiem więziennej sielanki. Sokrates decyduje się na śmierć, mimo że mógłby żyć. Nie lubi swojego ucznia, nie kocha swojej żony (Monika Rasiewicz), która nie sili się na udawanie rozpaczy i jest zwyczajnie zmęczona oczekiwaniem. 

Nauka starca zderza się z powszechną ignorancją, obłudą, wygodnictwem i powierzchownością myślenia. Niezmienną aktualność tego problemu podkreślają współczesne kostiumy aktorów i scenografia. Przedstawienie Siekluckiego można interpretować jako satyrę na kulturę masową. Mędrzec umiera, aby narodzić się jako gwiazda popkultury. Nic po sobie nie pozostawia, więc można mu przypisać niemal wszystko. Nikt nie zaprotestuje.



Jaśmina Puchała
Dziennik Teatralny Katowice
13 maja 2009