Skolmowski zmieni fotel dyrektora

Roberto Skolmowski nowym dyrektorem Opery I Filharmonii w Białymstoku? Czemu nie. Aktualnie jest jeszcze szefem Wrocławskiego Teatru Lalek. Zawsze uważałem, że naturalnym miejscem Skolmowskiego jest jednak opera.

Ale on, odkąd został dyrektorem we Wrocławiu, w operze nie pracuje. To wielka szkoda dla teatru operowego, zwłaszcza że w przeszłości reżyserował niemal we wszystkich operach polskich i wielu teatrach muzycznych. W każdym miejscu zostawił po sobie przynajmniej jedno rewelacyjne przedstawienie.

Nie ukrywam, że widziałem wszystkie jego realizacje poznańskie i wiele w innych miastach. Jestem przekonany, że poznaniacy zapamiętali mu "Moc przeznaczenia", łodzianie - "Napój miłosny", wrocławianie "Straszny dwór" w Hali Ludowej i wcześniej "Samsona i Dalilę", Ślązacy - "Carmina Burana". Być może koś inny wskazałby inne spektakle, a te najbardziej lubię i cenię.

Myślę, że Skolmowski - wizjoner jest bardzo dobrą kandydaturą na stanowisko szefa instytucji, której de facto nie ma, którą trzeba wymyśli i stworzyć, tak aby wpisała się w charakter tego niesamowitego obiektu, który powstaje i w charakter regionu. Trzeba bowiem pamiętać, że Białystok nie miał opery, nie ma tam więc żadnej tradycji. Wiem, że Skolmowskiemu nie zabraknie wizji, pomysłów, ale czy starczy mu sił, by zawiadywać jeszcze na co dzień instytucją? Czy ma wokół siebie kandydata na administratora i księgowego, bez których żaden teatr nie da sobie rady?

Trzeba też pamiętać, że po dymisji Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego, który zainicjował budowę Opery i Filharmonii Białostockiej, w instytucji - mówiąc delikatnie - panuje dość trudna sytuacja. Nowy szef będzie się musiał zmierzyć z trzema tematami: dokończyć budowę, wyleczyć rany w zespołach artystycznych i stworzyć na nowo zespół oraz namalować wizję przyszłości, która - jak to w przypadku obrazów na zamówienie bywa - musi współgrać z oczekiwaniami płatnika czyli urzędu marszałkowskiego.

Roberto Skolmowski to postawny mężczyzna, doświadczony, ale czy nie za wiele jak na jedne barki? Czy starczy mu jeszcze sił i czasu na reżyserowanie oper? A to wydaje się najbardziej pożądane w jego przypadku.



Stefan Drajewski
Głos Wielkopolski
28 maja 2011