Słuchaczu, sprofiluj się sam!
Last.fm, radio on-line z największą biblioteką muzyczną w internecie, dodaje kolejne usługi. Z podobnych rozwiązań zaczynają korzystać tak nobliwe stacje jak BBC.'Słuchamy cię' - to deklaracja, którą coraz częściej posługują się w swoich hasłach reklamowych radia internetowe. Przestały się różnić od tradycyjnych tylko tym, że emitują dźwięk inną drogą. Podstawowa różnica jest taka, że to nie nadawca, ale słuchacz redaguje profil stacji. Nowa rewolucja Po trzech latach od startu Last.fm ma 12 mln użytkowników. Wprowadza właśnie nową usługę - słuchając ulubionego artysty, można dowiedzieć się, gdzie w najbliższym czasie wystąpi i kupić bilet na koncert. Już od dawna portal przekierowuje na strony sprzedające płyty, oferuje słuchaczom bibliotekę z wizytówkami artystów, a przede wszystkim - możliwość wymiany opinii o muzyce. Twórcy radia niedługo po premierze nazwali to wszystko 'społeczną muzyczną rewolucją'. Jak się okazało - nie na wyrost. Twórcy Last.fm lubią opowiadać o tym, jak ich programiści spali w namiotach przy małej redakcji we wschodnim Londynie, bo nie było ich stać na wynajęcie mieszkań. Prawdą jest, że zaczynali od zera, jednak pierwsze pieniądze przyszły szybko i nie były małe. Na początku znaleźli bogatych partnerów - Amazon i Google. Potem zaskoczyły ich wpływy od abonentów. Nie sądzili, że 3 euro miesięcznie tak szybko zaczną mnożyć przez kilka, a potem kilkanaście milionów. 'Muzyka, którą nadajemy, jest dostępna też na innych stronach. Nie zawsze legalnie, ale jest. Problem polega na tym, jak ją znaleźć. Jak słuchacz ma trafić na utwór, który może mu się spodobać. Rozwiązanie tego problemu było dla nas wyzwaniem' - mówi 'Gazecie' 31-letni Martin Stiksel, jeden z twórców radia. Są na to dwa sposoby. Najwięcej internetowych stacji stosuje prostą zasadę sprawdzoną przez Amazon: otrzymujemy informację o tym, co podoba się ludziom, którzy wybierają to samo co my. Last.fm posługuje się bardziej złożonym programem, ale również polegającym na rekomendacjach. Jest to napisany specjalnie dla tej stacji Auddioscrobbler. Drugi sposób to metoda opracowana przez 40-letniego Tima Westergrena, amerykańskiego kompozytora, twórcę internetowego Radia Pandora. System 'The Music Genome Project' wymyślił w 1999 roku. Zaprosił do współpracy 30 kolegów z wykształceniem muzycznym i poprosił ich o opisywanie piosenek. Mieli do dyspozycji około 400 określeń dotyczących np. harmonii, instrumentalizacji, rytmu, kompozycji i słów. Opisanie jednego utworu zajmuje - jak na swojej stronie informuje Westergren - pół godziny. Zespół Pandory ma zatem znacznie więcej pracy niż redakcja Last. I dlatego ma w swojej bazie utwory tylko 10 tys. artystów. Londyńskie radio - 7 mln. - Nie sądzę, żebyśmy mogli w najbliższym czasie doczekać się poważnej konkurencji - mówi Stiksel. - Mamy 60 milionów plików dźwiękowych w naszej bazie. A informacje o nich zbieramy od słuchaczy. Jako grupa wiedzą dużo więcej niż jakikolwiek dziennikarz muzyczny. Last ma największą bazę nagrań również dlatego, że od początku przyjmuje nagrania od małych wytwórni i debiutujących muzyków. W tej dziedzinie dorównuje mu tylko PureVolume - stacja poświęcona wyłącznie niezależnym artystom. Nie znajdziemy tam piosenek Leonarda Cohena, ale możemy posłuchać Sary Cohen, która nagrywa w swoim domowym studio w Los Angeles. Zdaniem twórcy Pandory takie stacje sprzyjają tworzeniu 'klasy średniej' muzyków, przyczyniają się do tego, że komponowanie i śpiewanie za kilka lat może oznaczać spokojny, dający średnie zarobki zawód. Znalezienie 50 tysięcy fanów w internetowym radiu nie wymaga tylu pieniędzy i wpływów, co promowanie płyty w tradycyjny sposób. Wystarczy trafić do dobrego programu. Takiego, w którym fani Tori Amos mogą trafić przypadkiem na Rosjankę Natalię Dudkinę, a fani Bjork - na artystkę Islaja z Finlandii. Jak twierdzi Stiksel, 'chodzi o to, by słuchacz miał wrażenie, że rozmawia z właścicielem dobrego sklepu z płytami, który zna go na wylot i potrafi zaproponować coś, co zaskoczy, a jednocześnie trafi w upodobania'. Postaw swój znak Pierwszym krokiem budowania swojej stacji w Last jest wybranie ulubionego gatunku muzycznego albo artysty. Na tej podstawie radio proponuje listę utworów. Jeśli słuchacz je akceptuje, nie robi nic. Jeśli nie akceptuje - stawia odpowiedni znak. Jeśli jest zachwycony - podobnie. Może też oznaczać piosenki własnymi określeniami. Gdy pod jedną etykietką zbierze co najmniej kilkanaście utworów, tworzy stację tematyczną. Program współdziała nie tylko z urządzeniem Last.fm, które instaluje się w swoim komputerze za darmo, ale też z odtwarzaczami muzyki takimi, jak Winamp, iTunes i Windows Media Player. Dzięki temu Auddioscrobbler, kiedy jest włączony, zapisuje preferencje użytkownika na podstawie wszystkich utworów odtwarzanych na jego komputerze. Im więcej informacji, tym dokładniejszy profil. Po kilku dniach korzystania z programu można słuchać sprofilowanego przez siebie radia i wciąż być zaskakiwanym nowymi piosenkami. Jednak dla fanów takich stacji liczy się nie tylko słuchanie muzyki. Równie ważne jest dyskutowanie o artystach, tworzenie list przebojów i fanklubów. Najbardziej zaskakujące mogą się wydawać grupy fanów zrzeszonych pod hasłami 'Wciąż kupuję płyty', 'Trójka' czy 'John Peel' (legenda angielskiego dziennikarstwa muzycznego). Słuchacze wymieniają się opiniami o audycjach Marka Niedźwieckiego albo wspominają programy prowadzone przez Peela. Nie chodzi zatem o to, że nie chcą tradycyjnego radia. Chcieliby, żeby Peel albo Niedźwiecki podrzucali im nowe, nieznane kawałki zawsze, kiedy włączą radio. Korzystanie ze wszystkich możliwości serwisu jest na drugim planie. 'Nie oczekuję, że dostanę maila z menu śniadania, obiadu i kolacji na podstawie danych emitowanych przez moją lodówkę' - ironizuje jeden ze słuchaczy. A stare radio walczy. BBC 1 uruchomiło program Musicubes. Opisuje się w nim swoje upodobania muzyczne, by dostać rekomendację audycji z archiwum BBC albo na żywo. Taki profil można zapisać na swojej stronie internetowej albo wysłać mailem; podobnie, jak słuchacze Last wysyłają listy przebojów. Zapytany o plany Martin Stiksel żartuje: 'The name is the mission'. Tajemnica ich misji leży w nazwie - Last ma być ostatnim radiem, które przetrwa. Choć dodaje: 'Nie sądzę, żebyśmy mogli zastąpić tradycyjne stacje. Dajemy tylko możliwość innego sposobu odkrywania muzyki'. Na pewno jednak kolejnym celem jest odłączenie sprofilowanego radia od komputera. Urządzenia, które to umożliwiają sprzedaje już Pandora. ADRESY http://www.last.fm, http://www.pandora.com, http://www.purevolume.com, http://mog.com, http://accuradio.com, http://www.mystrands.com, http://launch.yahoo.com/launchcast, http://www.voymusic.com, http://www.live365.com, http://radio1musicubes.co.uk
Marta Strzelecka
Gazeta Wyborcza
4 listopada 2006