Smutne święto i wspomnienia z Gardzienic podczas pełni księżyca

Zwykle 27 marca jest w ponad 100 krajach świata wielkim świętem ludzi teatru i widzów, a w samej Polsce z okazji tego wydarzenia odbywa się ponad 100 spektakli i uroczystych koncertów, w których uczestniczy kilkadziesiąt tysięcy osób. Międzynarodowy Dzień Teatru został uchwalony podczas kongresu International Theatre Institut w czerwcu 1961 roku w Helsinkach.

Data nawiązuje do rocznicy rozpoczęcia festiwalu Teatr Narodów w Paryżu. Po kłopotach finansowych i organizacyjnych Francja wycofała się z przygotowywania tego wydarzenia, które pochłaniało olbrzymi budżet na widowiska muzyczno-baletowe. Po kilkuletniej przerwie Festiwal Narodów odbył się w 1975 roku we Wrocławiu z inicjatywy wybitnego reżysera, teoretyka i reformatora teatru Jerzego Grotowskiego, przy współudziale antropologa teatru Eugenia Barby. Przyjechali wtedy do Polski między innymi reżyserzy Luca Ronconi oraz Peter Brook, którego spektakle takie jak "Mahabharata", "Hamlet" czy "Tragedia Carmen" obiegły kilka kontynentów. W 80-minutowej, sfilmowanej kameralnej "Tragedii Carmen" obsada śpiewająca została zredukowana do czterech głosów (Carmen, Don José, Escamillo i Micaëla), są normalne dialogi oprócz śpiewu, a scenariusz został wzbogacony o dodatkowe fragmenty wzięte z noweli Prospera Mérimée.

Eksperymentatorzy i reformatorzy teatru interesowali się antropologią, filozofią, religioznawstwem i psychologią Nie miało to nic wspólnego z komercją, a mistrzowie traktowani jak guru przyciągali tysiące widzów w różnych krajach. Teatr nie miał być odzwierciedleniem rzeczywistości, miał tworzyć nowy, wyższy wymiar. Widzieliśmy to w Polsce w spektaklach Tadeusza Kantora z obsesyjnie pojawiającymi się strzępami wspomnień ("kliszami pamięci") czy w przedstawieniach Włodzimierza Staniewskiego, który w Gardzienicach koło Lublina stworzył międzynarodowy ośrodek poszukiwań teatralnych, sięgający do starogreckich źródeł, żywiący się archetypami i rozwijający ekologię teatru. Staniewski był niegdyś aktorem w Teatrze Laboratorium Grotowskiego, ale po kilku latach zbuntował się przeciwko mistrzowi i założył w 1977 roku własny Ośrodek Praktyk Teatralnych "Gardzienice".

Jako student teatrologii Uniwersytetu Jagiellońskiego pojechałem kiedyś do Gardzienic w towarzystwie około 20 osób z mojego roku. Oglądaliśmy "Żywot protopopa Awwakuma", spektakl oparty na historii życia w Rosji w XVII wieku i walczył z reformami liturgicznymi Nikona - patriarchy Rusi.

Było w tym coś magnetyzującego, aktorzy działali z niesamowitą intensywnością, z ekspresją, jakiej nigdy dotąd nie widziałem na żywo. Ruszali się jak sportowcy. Rytm spektakli był tak niesamowity, że wydawał się prawie niemożliwy do utrzymania, ponad siły normalnego człowieka. Aktorzy nie wypowiadali tekstów jak w tradycyjnym teatrze, lecz krzyczeli, melorecytowali i śpiewali. Były w tym emocje, które wnikały prosto do naszej podświadomości. Pamiętam, jak po obejrzeniu "Awwakuma" schodziliśmy z pałacowego wzgórza po łące w środku nocy. Była pełnia. Na kolację w wielkiej chacie dostaliśmy pyszne ruskie pierogi i rozmawialiśmy z Mistrzem Staniewskim prawie do rana. A potem pokotem spaliśmy w dużej izbie na podłodze, w śpiworach. Na zewnątrz była latryna i studnia. Spartańskie warunki przypominały mi harcerskie czasy, kiedy na obozie w lesie sami budowaliśmy latryny, spaliśmy w namiotach bez podłogi i kąpaliśmy się w zimnej rzece.

Następnego dnia zobaczyliśmy "Carmina Burana". Nie miało to nic wspólnego ze słynną kantatą Carla Orffa. Był to wspaniały spektakl, którego dramaturgia została misternie zbudowana na rytmie i muzyce, a w to wszystko została wpisana historia miłości Tristana i Izoldy. Zostały tu wykorzystana również antologia poezji średniowiecznej Carmina Burana, odkryta w XIX wieku. Sam jego twórca Włodzimierz Staniewski pisał o tym następująco:

Nasze przedstawienie traktuje o miłości. Rozumiem miłość jako spotkanie wolnego ducha z pieśnią. Z tego bierze się ruch. Ruch ciała, myśli, uczucia. To pieśń, to inkantacja daje początek wszystkiemu w naszej sztuce. (...) Spektakl jest łańcuchem alegorii, symboli i skojarzeń, oryginał literacki zaś - pretekstem do ich snucia. Jak w malarstwie Hieronima Boscha. (...) Dramaturgia muzyczna przedstawienia została skonstruowana - głównie - z przetransponowanych elementów muzyki tradycyjnej. Były one zbierane podczas Wypraw do odległych osiedli. Są tam fragmenty melodii śpiewanych po wsiach, o których można powiedzieć, iż są odwieczne. W niektórych dźwiękach, frazach, uważny słuchacz usłyszy echo średniowiecza. Jedna z fraz śpiewana podczas przedstawienia została zapisana na pośladku nagiej postaci obrazu 'Piekło muzykantów" (...). Niektóre fragmenty są humorystycznie sparafrazowane z Carla Orffa, a także są też fragmenty zaadaptowane z interpretacji "Carmina Burana" René Clemencica.

Nie zapomnę tego wyjazdu do końca życia. Obecnie Staniewski prowadzi na Wydziale "Artes Liberales" Uniwersytetu Warszawskiego Pracownię Ekologii Teatru. Mam z nim czasem kontakt. Dystansuje się od zwykłego świata, jest pochłonięty swoimi ideami i zaraża swoją pasją i talentem kolejnych młodych ludzi z różnych stron świata.

W orędziu z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru pakistański dramatopisarz Shabid Nadeem napisał:

Musimy wzmocnić naszą siłę duchową; musimy walczyć z apatią, letargiem, pesymizmem, chciwością i lekceważeniem świata, w którym żyjemy, planety, na której żyjemy. Teatr ma do odegrania rolę, szlachetną rolę, we wzmacnianiu i mobilizowaniu ludzkości, aby ta mogła podnieść się z upadku. Może wynieść scenę – przestrzeń spektaklu – do poziomu świętości.

Czy potrafimy jeszcze coś takiego uczynić w cynicznym świecie, owładniętym komercją? Potworne uderzenie wirusa miażdży nasz ustabilizowany system i powoduje przewartościowanie wszystkiego. Człowiek, który uwierzył w to, że jest na Ziemi najważniejszy, teraz jest miażdżony przez niewidzialną energię, wnikającą do organizmu i powodującą autodestrukcję. To nie człowiek rządzi światem, lecz potężna Natura. Już nie tylko trzęsienia ziemi, tornada i tsunami, lecz koronawirus czyli niewidzialna trucizna, którą połykamy lub wdychamy, zamienia się w wewnętrzny granat, który wybucha, niszcząc narządy z niespotykaną dotąd siłą i szybkością. Ocaleniem dla ludzi będzie większa pokora wobec Przyrody i przestrzeganie reguł. A teatr będzie mieć jeszcze wielką rolę do spełnienia, aby pomógł ludziom po tej katastrofie odrodzić się duchowo. A więc powinniśmy powrócić do źródeł, gdy teatr zbliżał nas do Sacrum i pokazywał drogę do lepszego życia.



Krzysztof Korwin-Piotrowski
ORFEO
26 marca 2020