Strauss i śliwowica

Kiepura, śliwowica czy więzienie pełne wzruszeń - to krótka charakterystyka tego, co oferuje nam Opera Wrocławska w przedstawieniu "Zemsta nietoperza". To krótka historia o miłości, iście prawdziwa, jednak bardziej magiczna, niż te, które towarzyszą nam i ludziom wokół. Ewa Michnik proponuje nam wraz ze swoją drużyną barwny spektakl, którego nie sposób przespać.

Ze wspólnej pracy wielu osób powstało dzieło zarówno teatralne jak i operowe. Urzeka nas swoją lekkością oraz bogactwem muzycznym. Dzieło to zawiera dużo więcej tekstu mówionego od większości utworów, należących do repertuaru operowego, co często sprawia trudność śpiewakom, gdyż wielu z nich nie ma przygotowania aktorskiego. To ogromne wymaganie, jakie stawia Opera swym artystom, a któremu podołała najlepiej w prezentowanym spektaklu Aleksandra Buczek. Nafaszerowany sprzecznościami spektakl, które są znamienną cechą dzieł Mozarta. Zarówno dialogi, jak i tercety naszpikowane były napięciem, które mimo wszystko wywoływało spokój. Dawała to harmonia, jaka istniała pomiędzy humorem, a dramatem oraz ironią, a liryzmem. Sama intryga przypomina nam Wesele Figara, także komedia omyłek dzieje się na naszych oczach. Rosalinda nie zostaje rozpoznana przez własnego męża, a to niezwykle zwykła słabość mężczyzn, która kryje się w cieniu kobiecej zaradności. Zaprezentowana uwertura jest arcydziełem sama w sobie. Od dawna znajduje się w czołówce genialnej klasyki, wiec pochwała jej jest zbyteczna, gdyż jest to bezdyskusyjnie wybitne przedsięwzięcie. Elastyczność środków, muzyka, wokal... mówiąc krótko nie ziewamy, słuchając śpiewaków z "Zemsty nietoperza". Warstwa brzmieniowa pełna jest paradoksów oraz kontrastów, wprowadza w nas nastrój, jaki opanował bohaterów. Wyraża ich emocje, pobudza do refleksji. Żywe pomniki, które opanowały scenę, były znakomite, jak i Natalia Federova czy Marta Kulikowska de Nałęcz, które towarzyszyły Rutkowskiemu podczas balu. Świetnie tańczyły, ale miały także na sobie wyśmienite stroje, które bawiły swymi barwami i charakterem. Dekoracje nie są mocną stroną tego operowego spektaklu, gdyż przepych i różnorodność, jaki panuje na scenie, rozprasza nawet doświadczonego widza. Ciągła ich zmiana oraz ludzie pałętający się na scenie w celu zniesienie rekwizytów, są tam absolutnie niepotrzebni. Spektakl skierowany jest do szerszego grona odbiorców, także wykorzystano w nim dowcip słowny oraz odniesienie do teraźniejszego życia. Śliwowica, blondynki, brunetki..., ubodzy śpiewacy operowi, słynne powiedzenie byłego premiera to elementy, które miały nam spektakl unowocześnić i uczynić bardziej przystępnym... Czy było to potrzebne? Genialny Strauss, niepotrzebne słowa. Opera Wrocławska Johann Strauss "Zemsta nietoperza" inscenizacja i reżyseria: Helena Kaut- Howson kierownictwo muzyczne: Ewa Michnik dekoracje: Paweł Dobrzycki kostiumy: Małgorzata Słoniowska reżyser ruchu scenicznego: Janina Niesobska przygotowanie chóru: Małgorzata Orawska przygotowanie baletu: Bożena Klimczak reżyseria świateł: Bogumił Palewicz asystent reżysera: Adam Frontczak praca nad słowem: Marek Tatko dyrygent: Artur Wróbel Obsada: Eisenstein - Taras Ivaniv, Rosalinda - Jolanta Żmurko, Adela - Aleksandra Buczek, Ida - Aleksandra Szafir, Frank - Łukasz Rosiak, Dr Falke - Maciej Ogórkiewicz ( gościnnie), Dr Blind - Zbigniew Kryczka, Alfred - Andrzej Kalinin, Orlofsky - Dorota Dutkowska, Frosch - Tomasz Rudnicki, Adiutant - Janusz Zawadzki, soliści, orkiestra, chór, balet Opery Wrocławskiej

Monika Nawrocka
Dziennik Teatralny Wrocław
12 stycznia 2008