Sukces Naszego Teatru

Spektakl "Naszego Teatru", według scenariusza i w reżyserii Barbary Dobrzyńskiej, "Hemar semper fidelis", którego premiera odbyła się w niedzielę, 19 stycznia, dowodzi, że teksty Mariana Hemara odzwierciedlają także naszą współczesną rzeczywistość. Mimo iż powstały kilkadziesiąt lat temu, ich aktualność jest wręcz porażająca, co powinno skłonić do głębszej refleksji nie tylko publiczność teatralną, ale przede wszystkim rządzących dziś naszą Ojczyzną. Bo choć zmieniły się treść i temat, mechanizmy pozostały te same.

"Hemar semper fidelis" ma formę kabaretu literackiego z odniesieniem do najlepszej tradycji tego typu przedstawień teatralnych, po których notabene dziś już chyba nie ma nawet śladu.

Spektakl Barbary Dobrzyńskiej konsekwentnie od pierwszej po ostatnią scenę rozwija myśl założoną już na etapie scenariusza, wspaniale pomyślanego i zrealizowanego na scenie. Przedstawienie ujęte jest w piękną ramę kompozycyjną, która nadaje mu rytm, swoistą dramaturgię i kierunek interpretacyjny wykorzystanych tu utworów Hemara oraz wymowy ideowej i przesłania dzieła.

Przedstawienie podzielone na trzy części, odpowiednio dobranymi utworami Hemara prowadzi widza poprzez losy poety. Rozpoczyna wspaniale zinterpretowana przez Barbarę Dobrzyńską słynna piosenka o Lwowie "Tyle jest miast", która stanowi prolog i zarazem motto spektaklu. A kończy znana i bardzo piękna piosenka "Słowiki" w doskonałym, przejmująco wzruszającym wykonaniu Macieja Gąsiorka. A potem, już w finale, słuchamy "Słowików" rozpisanych na głosy w wykonaniu całego zespołu.

Wspomnij mnie

Oto przy stoliku usytuowanym z boku sceny siedzi Marian Hemar (w tej świetnie prowadzonej roli Leszek Golański). W zasadzie jest tu narratorem opowieści o sobie, ale od czasu do czasu włącza się też jako postać w scenki spektaklu, czy to słowem mówionym, czy śpiewem.

Cała pierwsza część spektaklu to wątek lwowski. Nie mogło więc zabraknąć słynnych batiarów (Jan Józef Kasprzyk, Witold Bieliński i Tomasz Bieliński oraz Maciej Gąsiorek) w wiązance piosenek będących nieodłącznym elementem lwowskiego folkloru. W tej konwencji jest też ogromnie zabawna scenka "Na Wysokim Zamku" wykonana z dużą dozą charakterystyczności przez duet Zuzanna Radowicz i Maciej Gąsiorek oraz równie zabawnie zinterpretowana przez Tomasza Bielińskiego "Mucha".

Część druga spektaklu to Warszawa, gdzie - jak mówi Marian Hemar w osobie Leszka Golańskiego - zakochał się bez pamięci w aktorce Teatru Polskiego, Marii Modzelewskiej, oświadczył się, ochrzcił w wieku 36 lat, by wziąć z nią ślub w warszawskim kościele Wizytek. Idylla nie trwała długo, bo Modzelewska porzuciła go dla jakiegoś "oficerka", z którym uciekła do Ameryki. Słowa Hemara ilustruje świetna krótka scenka w wykonaniu Barbary Dobrzyńskiej śpiewającej znane przedwojenne szlagiery z repertuaru Modzelewskiej, dla której Hemar pisał piosenki: "Pensylwania" i "Wspomnij mnie", oraz Leszka Golańskiego w utworze "Nie będziesz ty, to będzie inna". Jeszcze kilka piosenek z przedwojennego kabaretu ze słynnymi przebojami "Si petite" w mistrzowskim wykonaniu Barbary Dobrzyńskiej z pełną, wielce wymowną mimiką. Także "Nie ma mowy" zaśpiewane przez Zuzannę Radowicz to popisowa aktorska interpretacja tej piosenki.

Na londyńskim bruku

Część kolejna to II wojna światowa, losy Hemara związane z wędrującymi polskimi wojskami pod wodzą generała Władysława Andersa. Ilu- stracją do tej części jest wiersz "Dwie ziemie święte" (inspirowany pobytem w Jerozolimie, gdzie polscy żołnierze z tęsknoty za Ojczyzną ufundowali III i IV stację Drogi Krzyżowej).

I część ostatnia - Londyn, emigracja. Tu Hemar założył swój teatr, gdzie prócz prezentowania zabawnych historyjek, jak na przykład pastisze oparte na muzyce m.in. oper Rossiniego (ogromnie śmieszna scenka małżeńska w wykonaniu Barbary Dobrzyńskiej i Witolda Bielińskiego) czy skecz "U krawcowej" (duet: Zuzanna Radowicz i Barbara Dobrzyńska), grane były rzeczy poważne.

Marian Hemar nie zaakceptował władzy komunistycznej, nie wrócił do kraju, czekał na wolną, w pełni suwerenną Polskę. Wyraz niezgodzie na okupację sowiecką Polski dawał w swojej twórczości, także na antenie Radia Wolna Europa i BBC. Nie trzeba było długo czekać na konsekwencje, komunistyczne władze w kraju odebrały mu polskie obywatelstwo. Nigdy już nie wrócił do Polski, ale do końca życia bardzo za nią tęsknił.

Wciąż na czasie

Każda z części ma swój własny klimat, który w miarę posuwania się akcji ewoluuje, zapowiadając niejako następny etap życia Hemara i losów naszej Ojczyzny. Przechodzenie w kolejne części to majstersztyk reżyserski Barbary Dobrzyńskiej. Wszystko się tu wspaniale łączy, jedno wypływa z drugiego i stanowi spoistą całość: od śmiechu, zabawy, lekkiej muzy, po dramat niewoli politycznej. Klimat budowany jest stopniowo. Fraszki, wiersze lekkie, zabawne powoli przechodzą w utwory poważne, o głębokiej treści, jak na przykład poemat o występie Zespołu Artystycznego Armii Czerwonej w Londynie, którym zachwycali się Anglicy. Doskonała aktorska interpretacja Jana Kasprzyka z narastającym poczuciem grozy - to jedna z najważniejszych i najlepszych scen spektaklu.

Podobnie prezentuje się Witold Bieliński w piosence dramatycznej "Ten wąsik". Aktor świadomie nawiązał do postaci Chaplina i mi- strzowsko wykonał utwór. Od lekkiej, śmieszno-smutnej "Titiny" bezbłędnie wszedł w budzącą grozę rzeczywistość niemieckiego, hitlerowskiego nazizmu. Witold Bieliński zaprezentował swój talent także w kierunku komediowym w scenie rozmowy Gomułki z cenzorem na temat "Pana Tadeusza", gdzie proponuje dokonać zmiany w tekście, na przykład "Rosjo, ojczyzno nasza". Maciej Gąsiorek w roli cenzora z charakterystycznym wiernopoddańczym pochyleniem sylwetki mówi wszystko o tamtych czasach. Ale czy tylko o tamtych?

Z całości na pierwszy plan wysuwa się żarliwy patriotyzm Hemara i niewysłowiona tęsknota za Polską, której nie nazywał inaczej, jak swoją ukochaną Ojczyzną. - Wzruszające przedstawienie. Zdążyłam się jeszcze urodzić we Lwowie, całą tradycję lwowską i tęsknotę za Lwowem niósł mój ojciec. Cieszę się, że Lwów wrócił tu na scenę - nie kryje radości Marta Zielińska. - Słuchałam Hemara jako kilkunastoletnia dziewczynka w Radiu Wolna Europa, co tydzień mówił jeden ze swoich wierszy, przeważnie była to satyra na rządy PRL, a później Włada Majewska śpiewała jakąś jego piosenkę.

Nasza wspólnota

Po zakończeniu spektaklu najpierw cisza i po chwili burza oklasków. - Nie ulega wątpliwości, że jest to dalece udana próba powrotu do klasycznego wzorca teatru i sztuki teatralnej -zwraca uwagę ks. prof. Tadeusz Guz, wybitny filozof, który oglądał premierowe przedstawienie. - Bez wątpienia teatr pełni w życiu narodu bardzo istotną funkcję, ponieważ jego celem jest zilustrować prawdę za pomocą słowa aktorskiego i całej postawy aktora - dodaje ksiądz profesor.

Długotrwałe owacje na stojąco i wielkie wzruszenie na twarzach po obu stronach rampy: publiczności i aktorów, dowiodło jeszcze jednej rzeczy, iż Polacy są spragnieni takiego teatru i w ogóle kultury, która nie jest skierowana przeciwko, lecz ku człowiekowi.

- Jesteśmy z siostrą zachwycone. To nasze pierwsze spotkanie z "Naszym Teatrem", cieszymy się, że mogłyśmy być na premierze. Znałyśmy twórczość Hemara, ale nie wszystko, zwłaszcza druga część spektaklu, odtwarzająca losy wojenne i okres londyński w życiu artysty, zawierała nieznane nam utwory. Bardzo piękne, potrzeba więcej takich przedstawień - mówi Elżbieta Czeredys.

Założony i prowadzony przez Barbarę Dobrzyńską "Nasz Teatr" poprzez taką właśnie działalność artystyczną buduje coraz większą wspólnotę ludzi jednoczących się wokół tych samych wartości. Wspólnych nam, publiczności na widowni i aktorom na scenie. Można powiedzieć, że "Nasz Teatr", który wkroczył już w drugi rok swojej działalności, jest "budowniczym" pewnej formacji kulturowej, narodowej, ideowej, a także religijnej. Albowiem wszystkie te elementy znajdują swoje odzwierciedlenie w dotychczasowych premierach "Naszego Teatru".



Temida Stankiewicz-Podhorecka
Nasz Dziennik
22 stycznia 2014
Teatry
Nasz Teatr