Świat utkany z podejrzeń

Jak żyć, jaką obrać zawodową drogę, dokąd zmierzać? Któż z nas nie ma wątpliwości i nie doświadczył nigdy tego stanu swoistego zawieszenia między czymś a czymś, lawirowania nad wyimaginowaną przepaścią, duszenia w sobie emocji i myśli? Niechybnie, wątpliwość spaja społeczeństwo. A plotka? Jedynie podsyca wątpliwości. Jest niczym pióra wypadające z rozerwanej na wietrze poduszki - lecą w świat niesione przez wiatr, a fama wędruje na ludzkich językach. I o tym opowiada właśnie najnowszy spektakl Teatru Śląskiego pt. „Wątpliwość" Johna Patricka Shanley'a w reżyserii Norberta Rakowskiego, który miał premierę 20 kwietnia 2018 r.

To pierwsza wspólna koprodukcja Teatru Śląskiego im. Wyspiańskiego i Teatru im. Kochanowskiego w Opolu. Sztuka to znana i o ugruntowanej pozycji. Reżyserował ją m.in. Roman Polański w Paryżu, a na polskim gruncie w 2007 roku - Piotr Cieplak w Teatrze Polonia. Spektakl wystawiany na deskach Teatru Śląskiego jest adaptacją obsypanej nagrodami, w tym Pulitzerem, sztuki napisanej przez Johna Patricka Shanley'a. Oprócz realizacji teatralnej „Wątpliwość" ma swój pierwowzór w głośnym filmie z 2008 roku z Meryl Streep, Philipem Seymourem Hoffmanem i Amy Adams. Katowicka wersja została uwspółcześniona m.in. poprzez włożenie do ręki surowej zakonnicy smartfona. Purystka w wolnej chwili oddaje się drobnej przyjemności słuchania muzyki płynącej wprost z urządzenia mobilnego. Co więcej, w oryginalnym scenariuszu filmowym czytamy, że kazanie Flynna, będące punktem wyjścia fabuły, dotyczy zamordowania prezydenta Kennedy'ego, natomiast śląska „Wątpliwość" opowiada o bardziej współczesnej traumie międzynarodowej, jaką jest symboliczna już data 11 września 2001 roku, kiedy to świat zamarł i zrewidował poglądy dotyczące bezpieczeństwa.

Spektakl „Wątpliwość" to dramat psychologiczny, który obnaża mechanizmy rządzące ludzką psychiką i zasadę rodzącej się plotki. Akcja rozgrywa się w przyklasztornej szkole św. Mikołaja w Bronksie, jednakże zasadniczo szkoła ta mogłaby znajdować się w dowolnym miejscu na kuli ziemskiej. Sztuka traktuje o problemie molestowania dzieci przez duchownych. I choć akcja sztuki osadzona jest w latach 60-tych XX wieku, to poruszany temat jest dziś równie aktualny, jak 60 lat temu. Pedofilia w kościele katolickim to ostatnio częsty temat dyskusji oraz rozmaitych reportaży. W walkę z nią zaangażował m.in. papież Benedykt XVI, a także obecnie urzędujący papież Franciszek, który powołał specjalną Papieską Komisję ds. Ochrony Nieletnich. Wielu uważa jednak, że podejmowane działania są niewystarczające. I może dlatego temat ten wraca jak bumerang nie tylko na łamach gazet, antenie telewizyjnej i radiowej, ale i na deskach teatru.

Autor sztuki, John Patrick Shanley, demaskuje obłudę i zakłamanie, ale czyni swą sztukę wielowymiarową. Podobnie postępuje reżyser, który nie ocenia, nie stawia przysłowiowej kropki nad „i". Pokazuje zarysowaną sytuację wielopoziomowo i z różnych punktów widzenia. Publiczność wciela się w rolę sędziów, ławy przysięgłych orzekającej o winie, bądź niewinności. Na oczach widzów rozgrywa się dramat.

Wykreowany świat pełen jest niedopowiedzeń i domysłów, stereotypów i zaocznych wyroków wydawanych przez społeczeństwo piętnujące odmienność. Głównymi interlokutorami, oponentami są siostra Alojza (Judyta Paradzińska), przełożona małego zgromadzenia zakonnego opiekującego się szkołą św. Mikołaja oraz ksiądz Flynn (Michał Rolnicki). Pomiędzy nimi rysuje się wyraźny konflikt. Ich wzajemne relacje są chłodne, wręcz wrogie, a każda wymiana zdań jest niczym potyczka, starcie starego porządku z nowym. Bohaterowie prowadzą wojnę w kampanii, w której naprzeciwko siebie stają surowe, purystyczne zasady i nowoczesne podejście do edukacji młodzieży. I może nie byłoby to kontrowersyjne, gdyby nie pojawił się temat molestowania dzieci. Ksiądz Flynn skupia wokół siebie chłopców uczących się w przyklasztornej szkole. Poświęca im czas nie tylko podczas lekcji religii, czy wychowania fizycznego, ale i zaprasza ich na plebanię, co wzbudza jednoznaczne podejrzenia zakonnicy. Pryncypialna i surowa siostra Alojza, przypominająca nieco wampira energetycznego, rozpoczyna śledztwo, a zbierając skrupulatnie „dowody" na potwierdzenie swojej tezy tka misterną pajęczynę domysłów. Inwigiluje i namawia posłuszną i pełną ideałów siostrę James do szpiegowania księdza Flynna, a kiedy okazuje się, że zebrany materiał jest niewystarczający do jasnego sprecyzowania oskarżenia, zakonnica posuwa się do blefu i szantażu. Stawia wszystko na jedną kartę i... wygrywa. Inwigilacja, podsłuchiwanie, wyciąganie pochopnych wniosków z błędnych przesłanek – to składowe ludzkiej natury, które nigdy nie zostaną z niej wyplenione, a niczym chwasty mogą rozrastać się wśród podatnym na sugestie społeczeństwie.

Aktorzy grają miarowo, każdy z nich stworzył barwną postać, ale na plan pierwszy wysuwa się Judyta Paradzińska – jej siostra Alojza jest nie tylko gorliwą chrześcijanką, surową, pełną ideałów dyrektorką, ale i waleczną obrończynią najmłodszych. Jest cyniczna, ironiczna, podejrzliwa, przebiegła i zdolna posunąć się do wielu rzeczy, aby osiągnąć zamierzony cel. Każdy jej ruch, gest jest przemyślany. Spokojny tembr głosu, towarzysząca jej pewność siebie sprawia, że zyskuje autorytet. Cechuje ją przenikliwość i powściągliwość. Tchnęła nowego ducha w postać skreśloną ręką Shanley'a. Tymczasem młodziutka siostra James – w tej roli Karolina Kuklińska - jest ufna, otwarta na nowości, ale i zamknięta w sobie, niepewna. Głos jej drży, chód jest niepewny, nie może znaleźć w sobie siły, aby przeciwstawić się przełożonej i brnie razem z nią w spiralę podejrzeń. Kontrapunktem dla zakonnic jest ksiądz Flynn (Michał Rolnicki) butny, odważny, traktujący uczniów jako partnerów do rozmowy – choć może trochę mało przekonujący w tej roli.

Scenografia Marii Jankowskiej w połączeniu z wizualizacjami Bartka Wójcickiego i dźwiękami, za które odpowiada Marek Skutnik robi wrażenie. Jest nowocześnie i z pomysłem. Bohaterowie poruszają się w obrębie labiryntu stworzonego z metalowej konstrukcji pokrytej przezroczystą materią, która nie tylko symuluje ściany przyklasztornej szkoły, ale i służy jako tło, na którym wyświetlane są wizualizacje. W pamięci szczególnie zapadają zwielokrotnione obrazy oczu, przywodzące na myśl panoptyczny nadzór „wielkiego brata".

Spektakl pokazuje, że świat nie jest czarno-biały, a zero-jedynkowy model percypowania może prowadzić do błędnych wniosków. Przewinienie: fałsz czy prawda? A czy to istotne? Liczy się ruch, działanie – nie zawsze słuszne. Natomiast plotka jest jak skażony, zrekombinowany mem - najmniejsza jednostka informacji kulturowej, tyle, że upośledzona, taki wirus rozprzestrzeniający się wśród społeczeństwa, z którym trudno walczyć.



Magdalena Mikrut-Majeranek
Dziennik Teatralny Katowice
24 kwietnia 2018
Spektakle
Wątpliwość
Portrety
Norbert Rakowski