Szatańskie sztuczki i piekielnie zdolna młodzież

28. Festiwal Szkół Teatralnych otworzyła prezentacja filmu "Raskolnikow", będącego dla studentów wydziału aktorskiego PWSFTviT egzaminem końcowym z przedmiotu "Rola filmowa". Jednak istotą konkursowych zmagań jest prezentacja spektakli teatralnych, dlatego też to właśnie one wypełniły festiwalowy dzień tuż po inauguracji dokonanej przez reprezentantów władz trzech polskich państwowych szkół teatralnych - Krzysztofa Globisza, Andrzeja Strzeleckiego i Andrzeja Bednarka

Pierwszym spektaklem konkursowym było „Dwunastu gniewnych ludzi” Reginalda Rose w reżyserii Redbada Klijnstry. Jedyne elementy scenograficzne wykorzystane w spektaklu to dwanaście krzeseł, automat z wodą mineralną, znajdująca się w głębi sceny szkolna zielona tablica oraz różowa walizka należąca do jednego z bohaterów. Przedstawienie opiera się na dialogu postaci - dwanaścioro przysięgłych ma wydać wyrok w sprawie ojcobójcy, jednak werdykt zostanie wykonany tylko w przypadku, gdy będą oni jednomyślni. Wyniki głosowania dla większości nie są zadowalające - jedna osoba ma wątpliwości co do winy oskarżonego. Pozostali próbują ją przekonać do swoich racji - ich przemówienia obnażają jednak kompleksy, uprzedzenia i stereotypowość myślenia. Dyskusja, w wyniku której bohaterowie jednomyślnie uniewinniają chłopaka, o którego winie wcześniej byli przekonani sprawia, że mamy okazję obserwować, jak skomplikowaną i nieprzewidywalną istotą jest człowiek, jak duży wpływa na jego zachowania i decyzje ma otoczenie. Młodzi aktorzy z wrocławskiej PWST dobrze poradzili sobie z tekstem, sugestywnie kreując role przysięgłych.

Studenci z Warszawy zaprezentowali „Opowieści Lasku Wiedeńskiego” Ödöna von Horvátha w reżyserii Agnieszki Glińskiej. Uroku spektaklowi dodawał śpiew, grana na fortepianie muzyka, walce Straussa oraz ciekawa scenografia - przestrzeń gry wyznaczał kwadrat, a widzowie znajdowali się na dwóch przylegających do siebie bokach. Aktorzy zagarnęli także połowę jednej widowni, znajdując się bardzo blisko publiczności. Sytuacja zmieniła się w trzeciej części spektaklu, kiedy oglądający zostali umieszczeni naprzeciw sceny, wracając do tradycyjnego podziału przestrzeni z zachowaniem „czwartej ściany”. Elementem, na który twórcy przedstawienia położyli szczególny nacisk było pokazanie bezmyślności bohaterów, którzy bezrefleksyjnie, bez jakiegokolwiek przemyślenia konsekwencji swoich czynów poddają się wirowi wydarzeń, krzywdząc ludzi wokół, nie zwracając uwagi na to, że bezpardonowe dążenie do osiągnięcia własnych celów zagraża wolności drugiego człowieka. Depersonalizacja osobowości niemalże każdego z bohaterów następuje stopniowo, lecz skutecznie - idzie w parze z rezygnacją z zasad, które stanowiły podstawę egzystencji przodków. Taka sytuacja nie prowadzi do wyzwolenia, przeciwnie - może oznaczać, że zbliża się kres naszej kultury.

Gospodarze, czyli studenci PWSFTv i T z Łodzi, zaprezentowali „Zmierzch” Izaaka Babla w reżyserii Mariusza Grzegorzka. W zatopionym w mroku, monochromatycznym przedstawieniu są sceny, które - dzięki plastyczności obrazów, z jakich są zbudowane - zapadają w pamięć. Modły w bożnicy, która powinna być miejscem skupienia, zamieniają się w targ, gdzie ponad wartościami duchowymi stawia się handel, załatwianie interesów i plotki. Twórcom spektaklu udało się oddać atmosferę panującą na początku XX wieku w znajdującej się na przedmieściach Odessy Mołdawiance. Pozostali wierni duchowi tekstu Babla, choć reżyser dokonał pewnych skrótów w tekście (usunął m.in. chór ślepców). Zmiany scenografii dokonywały się na naszych oczach (charakterystyczne dla spektakli Grzegorzka), przedstawienie składało się bowiem z serii scen budujących niezwykłą atmosferę małej miejscowości, która rządzi się swoimi prawami. Dużą rolę odegrało tu doskonałe operowanie światłem, które wydobywało z mroku kolejne elementy magicznego świata rosyjskich Żydów.

Pod względem formalnym najciekawszym przedstawieniem była „Sonata b” wg „Sonaty Belzebuba” Witkacego w reżyserii Andrzeja Dziuka. Tu także widownia zasiadała na dwóch różnych bokach sceny, choć przestrzeń gry z czasem poszerzona została o dalszy plan, znajdujący się naprzeciw głównej widowni, w głębi sceny. Aktorzy zabrali nas w podróż do piekła, gdzie wspólnie z bohaterami zastanawialiśmy się nad procesem tworzenia, wzajemną relacją formy i treści, wpływem dzieła na życie autora oraz stopniem, w jakim sztuka usprawiedliwia działania twórcy. Specyficzny sposób gry, którego wymagał surrealistyczny kształt opowiadanej historii, stał się znakiem rozpoznawczym spektaklu - aktorzy wykazali się doskonałym wyczuciem formy. Grana na żywo muzyka oraz śpiew stanowią kolejny atut przedstawienia. Zanurzona w oparach absurdu kraina zarządzana przez Szatana z każdą minutą staje się coraz bardziej bliska, fascynująca, atrakcyjna. Nagle okazuje się, że każdy z nas jest podatny na kłamstwo, jeśli tylko zostanie ono podane w odpowiedniej formie, wystarczająco kuszącym opakowaniu. Jednak konszachty z diabłem nigdy dobrze się nie kończą.

Pierwszy dzień festiwalowych zmagań przyniósł garść różnorodnych wrażeń, które zapewniły nam spektakle bardzo od siebie odmienne, trudne do porównania. Najbardziej entuzjastyczna reakcja publiczności towarzyszyła jednak ostatniemu przedstawieniu, w którym umiejętności warsztatowe szły w parze z niezapomnianymi walorami estetycznymi. Tego dnia to aktorzy krakowskiej PWST zaskarbili sobie największą sympatię publiczności. Szatańskie sztuczki w ich wykonaniu okazały się skuteczną bronią w walce o uwagę widzów.



Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
11 maja 2010