Sztuczka z monetą i kilka ciosów
Lulu jest dzieckiem w najstarszym zawodzie świata. Lulu przebiera się stosownie do każdej roli, jaką mężczyźni jej dają. Lulu świeci i skupia wzrok jak moneta, która krąży między zwinnymi palcami. Lulu jest przedmiotem pożądania w każdy sposób, jaki można sobie wyobrazić. Jak dużą masz wyobraźnię?Sztukę stworzył Frank Wedekind między 1892 a 1894 rokiem. Traktuje o dziecięcej prostytutce Lulu, która ma niezliczoną ilość oblicz i przechodzi z rąk do rąk, jak zabawka. Jest to niezwykła i nieodgadniona postać kobieca. Zagrana przez Marte Ojrzyńską, stawia przed widzem coraz to nowsze pytania o granice i wyznaczniki płci, uprzedmiotowienie, kobiecość we współczesnym świecie i w oczach ludzi. Postać, choć zagrana przez dorosłą kobietę, jest niezwykle infantylna na pierwszy rzut oka, lecz wiemy, że to maska. Tylko ile naprawdę jest masek i czy na końcu tego rozbierania się z "twarzy" jest jakieś światło? W przedstawieniu Michała Borczucha nie otrzymujemy na to odpowiedzi. Jeżeli mamy o tym jakieś zdanie, jest ono tylko interpretacją tego wielkiego zdjęcia Lulu, które umieszczone jest na środku sceny i porywa postacie do wybujałych fantazji. Wtedy Lulu wkracza i jest tą fantazją. Kontakty z kolejnymi mężczyznami i kobietami budują fabułę. Te perypetie zostały ukazane w groteskowy sposób, który ma na celu grę z widzem. Wybuchy śmiechu pojawiają się nawet w momentach bliskich granicy, co zaczyna przerażać widza, który uświadamia sobie po trzech godzinach, z czego naprawdę się śmieje. Epizody są odgrywane w przestrzeni wykreowanej na sztuczną. Przypomina ona plac zabaw z małymi drzwiczkami i dziecięcymi krzesełkami. Przy jasnym oświetleniu wszystko widać. Reżyser pokazuje, że w tym świecie nie ma tajemnic - sam świat jest tajemnicą. W świecie dziecięcym dorosły wygląda, jak duże dziecko, a to, co robią dorośli, wygląda jeszcze dziwniej. Tak jak wnętrze Lulu, gdzie te światy rozbijają się i przenikają wzajemnie. Tutaj po nieudanej próbie spełnienia wyuzdanych żądz Alwa (Krzysztof Zarzecki) i Lulu rozkładają chipsy i colę jak para nastolatków, która próbuje nawiązać ze sobą kontakt. Zaskakują elementy, które nie wydają się w żaden sposób łączyć z opowieścią. Skąd się wziął i po co jest Kuba Rozpruwacz? Jest on nadzieją kobiet - wycina najbardziej pożądaną i nienawistną część kobiety. Chore zainteresowanie tą częścią, uprzedmiotowiło kobietę, zniszczyło dzieciństwo Lulu. W sejfie, do którego jest włożona i w nim rozcinana na pół, czuje się jak dziecko. Powraca do samego początku. Scena przypomina cyrkowy pokaz, gdzie najpierw chłopiec pokazuje sztuczkę ze znikającą monetą, aby za jego plecami druga osoba wystawiła z pudła nogi, a pierwsza głowę i nadal pozostało wrażenie, że to jedna osoba jest rozcinana na pół. Cała sztuka ma coś z cyrkowego, głośnego przedstawienia. Przed jego wystawieniem już mówiono o kontrowersji. Operuje ono groteską. Określenie "tabu" trąci tu myszką. Oglądając to wszystko, widzi się bogaty obraz. Postacie, epizody, motywy są na siebie nałożone. Potęgują wrażenie przepychu. Widzimy śpiewającą Lulu w płaszczyku, z różowym szalem z lisa i w turkusowym butach. To naprawdę przykuwa wzrok. Nawet na trzy godziny. Za plecami Lulu dzieje się wiele, ale to ona błyszczy jak moneta. Odwraca wzrok od najbardziej przerażających rzeczy. Przypominamy sobie pierwszą scenę, gdzie fotograf w swoim studiu po usłyszenia dzwonka do drzwi, wyciąga zza kurtyny dziecko i każe mu wejść na pawlacz. Albo jak dzieci się bawią w paryskim mieszkaniu i potem jeden z panów zastanawia się, co zrobić z dziewczynką, przyprowadzoną tutaj przez mamę i wystawioną na aukcję. Słyszymy: "Zerwać tą różyczkę?". To są ciosy w stronę widza, ponieważ "Lulu" Wedekinda w reżyserii Michała Borczucha to obraz niepokojący i wielowarstwowy. Na pewno będzie wiele jego interpretacji. Dla kogoś będzie to obraz kobiety albo obrzydliwości i obsesji albo współczesności, albo jeszcze sztuczką z monetą i kilkoma ciosami. Na szczęście obrazy można różnie interpretować. Stary Teatr w Krakowie, Duża Scena Frank Wedekind "Lulu" reżyseria: Michał Borczuch przekład i dramaturgia: Monika Muskała tłumaczenie tekstów francuskich (IV akt): Janusz Margański scenografia: Katarzyna Borkowska kostiumy: Anna Maria Karczmarska muzyka: Daniel Pigoński reżyseria świateł: Damian Pawella choreografia: Mikołaj Mikołajczyk asystent reżysera: Joanna Drozda Obsada: Lulu - Marta Ojrzyńska, Hrabianka Geschwitz - Dorota Segda, Bianetta/Kuba Rozpruwacz - Joanna Drozda, Dr Schőning - Roman Gancarczyk, Schigolch - Jacek Romanowski, Alwa - Krzysztof Zarzecki, Schwarz/ Mr. Hopkins - Sebastian Pawlak, Dr Goll/Dziennikarz Heilman - Leszek Świgoń, Bankier Puntschuh - Paweł Kruszelnicki, Casti-Piani/Kungu Poti - Juliusz Chrząstowski, Rodrigo - Piotrek Polak, Bob - Jakub Romanowski, Kadega - Aleksandra Lis, Dziewczynka NR 1 - Izabela Kazimierczyk Premiera 26 października 2007 r.
Justyna Stasiowska
Dziennik Teatralny
6 listopada 2007