Szybki akt taneczny
Najnowszy spektakl Sopockiego Teatru Tańca "Fast Act - Sztuka Znikania" jest niezwykle odważną próbą zmierzenia filozofii prędkości za pomocą możliwości ludzkiego ciała. Afabularna, taneczna koncepcja współczesności pozostaje jednak, niestety, jedynie pustą deklaracjąW odróżnieniu od świetnego przedstawienia "Dali", przygotowanego przez Sopocki Teatr Tańca w podobnym zespole tanecznym, "Fast Act - Sztuka Znikania" rozgrywa się bez scenografii, tylko w ruchu i tańcu ubranych w pomysłowe szare kostiumy (duetu Julia Porańska i Beata Hadaś) tancerzy.
Przedstawienie rozpoczyna się od zbiorowego tańca w kole. Zaskakuje miarowa powtarzalność i zespołowość niemal mechanicznego, pozbawionego indywidualnego piętna ruchu. Wszyscy tańczą razem, w jednym rytmie. Są wspólnotą, a podczas najciekawszej wizualnie sceny współtworzą żywy organizm (drzewo?).
Twarda, niemal żołnierska choreografia przez większość spektaklu wyklucza indywidualne popisy. Tańczących "zamknięto" w krótkich mini etiudach - czasem to ledwie kilka sekund, gdy punktowe światło wydobędzie któregoś z tancerzy dosłownie na chwilę, czasem krótki, sprawiający wrażenie przerwanego w trakcie, pełen ekspresji ruch.
To powstawanie i zamieranie ruchu, zastyganie chwilę wcześniej poruszonego ciała, przyspieszanie i zwalnianie ma oddawać filozofię prędkości Paula Virilio, która głosi, że nasza cywilizacja a wraz z nią cały świat nieustannie przyspiesza, wymieniając jedne maszyny, czyli narzędzia przyspieszenia na bardziej wydajne, a więc jeszcze szybsze. To determinuje globalne zmiany funkcjonowania i postrzegania rzeczywistości. Filozofia Paula Virilio wydaje się co najmniej interesującym punktem wyjścia do spektaklu dla jego twórców, jednak dla widzów pozostaje kompletnie nieczytelna, bo w żaden sposób nie zostaje wyjaśniona czy zapowiedziana przez tancerzy.
Z szóstki tańczących największe wrażenie robi autorka koncepcji, scenariusza i reżyserii - Joanna Czajkowska, która w swoim tańcu godzi żołnierską stanowczość z miękkością i precyzją. Podobnie jak drugi sztandarowy tancerz STT, Jacek Krawczyk, w największym stopniu skupia na sobie uwagę. Do Krawczyka należy też najdziwniejszy fragment spektaklu, gdy tańczy w rytmie dyskotekowego disco, tworząc z tej sekwencji fascynującą, niemal transową scenę. Najlepszy duet stanowi para Katarzyna Antosiak - Izabela Sokołowska, które tym razem w scenach zbiorowych nie są już tak widoczne.
Cieniem na tańcu w "Fast Act" kładzie się zły wybór kilku innych duetów, zwłaszcza bardzo dokładnej w każdym kroku Joanny Czajkowskiej z jeszcze surową technicznie, nie nadążającą za swoją nauczycielką tańca, Marią Miotk oraz Jacka Krawczyka z Kacprem Matuszewskim, którego od Krawczyka technicznie dzieli prawdziwa przepaść (znacznie lepiej wypada duet Matuszewskiego z Czajkowską). Niepotrzebnie tancerze mają też tak rozbudowaną choreografię ruchów ramion i dłoni, co w momencie gdy stoją w szeregu i "tańczą dłońmi" wygląda po prostu groteskowo.
Spektakl "Fast Act - Sztuka Znikania" pomimo to imponuje swoim rozmachem i tytaniczną pracą, zwłaszcza nad układami tańczonymi synchronicznie. Przy całym morzu choreograficznych pomysłów (m.in. dosłowny cytat z "Café Müller" Piny Bausch albo pokraczny krok \'a la strach na wróble) udało się wykreować przedstawienie oparte na bardzo zróżnicowanym ruchu i tanecznej symbiozie. I chociaż tancerze nie obalają praw fizyki i wraz z czasem trwania spektaklu wyraźnie zwalniają tempo, to prezentują taniec ciekawy, urozmaicony, momentami finezyjny. Taki, który warto zobaczyć.
Łukasz Rudziński
Trojmiasto
23 grudnia 2011