Szymanowski na ludowo

Ostatnim punktem programu tegorocznego krakowskiego Festiwalu Tańców Dworskich "Cracovia Danza" był spektakl "Barwy Polski według Karola Szymanowskiego". I przyznać muszę, że to najmocniejszy i najbardziej wyrazisty akcent tegorocznego festiwalu

Romana Agnel jako "Lato" chodzi po scenie w kostiumie przypominającym stroje gwiazdy amerykańskiego kina - Carmen Mirandy. Kolorowe, krzykliwe, połyskujące w świetle reflektorów. Do tego kapelusz w kształcie wielkiego kwiatu. Chwilę później pojawi się już jako lodowa Królowa Śniegu. Wyniosła, w białej sukni z długim trenem. Trudno to skojarzyć z krajem nad Wisłą. Ale o to właśnie chodzi. "Barwy Polski według Karola Szymanowskiego" to nowa próba tanecznej interpretacji muzyki jednego z najbardziej znanych kompozytorów XX wieku. Daleka od oczywistości.

To spektakl erudycyjny, osadzony w polskiej kulturze i tradycji, choć często zachodzący ją zza pleców. I to z kilku powodów. Poszliśmy rytmem "Chłopów" Reymonta - spektakl toczy się bowiem w rytmie pór roku. "Wiosna" (choreografia Leszek Rembowski) pokazała obrzędy weselne, pierwszy taniec, oczepiny; "Lato" (Michaił Zubkow) stało się pretekstem do opowieści (w wersji modern) o słowiańskiej nocy sobótki; "Jesień" (Leszek Rembowski) wyruszyła w polskie góry z harnasiami; a "Zima" (Romana Agnel) zaprosiła do sali balowej, kolorowej, z barwnym korowodem karnawałowym, zakończonym tarantelą. Było bardzo różnorodnie - pod względem stylu i gatunku. Każda z tych części, czasem umownie wpisana w klimat, przedstawiała nie tylko polską tradycję, ale przede wszystkim różnorodność. Bo jak inaczej odczytać sobótkową noc, zwiewną, oniryczną, a do tego utrzymaną w stylu tańca modern. To dalekie wyjście folkloru w stronę współczesności.

Ale najciekawszym chyba zetknięciem dnia wczorajszego z dzisiejszym były kostiumy Moniki Polak-Luścińskiej. Tradycyjne, zachowujące wzory z lat 30. XX wieku, ale uszyte z syntetycznych materiałów. Wyglądały bardzo nowocześnie, świetnie korespondowały z muzyką Szymanowskiego. Światło ślizgało się po lateksie, pozwalając rozbłysnąć postaciom. Do tego nakrycia głowy, również sięgające do wzorów ludowych, ale przetworzone, trochę nierzeczywiste, przerysowane. Wyciągają w wyobraźni rękę w stronę genialnych obrazów Zofii Stryjeńskiej, artystki, która wpisała w modernizm polską sztukę ludową. To znakomicie podkreślało zabawę konwencją, wpisało się w atmosferę spektaklu.



Łukasz Gazur
Dziennik Polski
10 sierpnia 2011
Spektakle
Barwy Polski