Taneczne olśnienie

Nie lubię teatru tańca. Nie jest dobrze tak zaczynać recenzję, ale to prawda. Zwykle mam co do takich spektakli mieszane uczucia, a w dużej części ich po prostu nie rozumiem. Nie jest mi po drodze z tą formą wyrazu scenicznego. Jednak zawsze czekam na to, że może jednak coś mnie zaskoczy, olśni, dotrze do mnie głębiej. Teatr Rozbark ze spektaklem „Plateau" w reż. Macieja Kuźmińskiego i Paula Bargetto, pokazywany w ramach Międzynarodowego Festiwalu Teatrów i Kultury Awangardowej Pestka 2021, zdecydowanie mnie oczarował.

Spektakl zaczyna się niespodziewanie. Kiedy siedzimy na widowni jeszcze lekko rozkojarzeni, a światła nadal są zapalone, nagle na scenę wypada aktor z okrzykiem uciszającym publiczność. Atmosfera na sali zmienia się gwałtownie. Od tego momentu wszyscy będą już patrzeć na scenę, a nie w ekrany telefonów. Teatr Rozbark „z przytupem" zaczyna swoją opowieść, której akcja nie zwolni do końca.

„Plateau" to dynamiczny spektakl ruchowo-muzyczny, w którym sceny płynnie przechodzą jedna w drugą, przenikają się, a słowo wcale nie gra drugoplanowej roli. Charakteryzuje się niezwykle dopracowaną choreografią, a umiejętności artystów zachwycają. Szczególnie w scenach zbiorowych uderza precyzja ruchu, brak najmniejszego błędu czy przesunięcia. Wydaje się, że młodzi ludzie momentami wręcz lewitują nad sceną, która jedynie wyznacza im granice przestrzeni do poruszania się.

Po monologu na wstępie, na chwilę zapada ciemność. Z tej ciemności, trochę jak w spektaklach Leszka Mądzika, coś się narodzi. Z mroku wynurza się postać nagiej dziewczyny ze skrzydłami husarii. Trzeba jej jednak te skrzydła zdjąć i ją ubrać, żeby mogła funkcjonować. Współczesna kobieta-Ikar nie ginie w upadku z wysokości (jeśli to był upadek), jest może trochę poturbowana, ale tego po niej nie widać. Człowiek jest niepokonany i odradza się. Z powrotem wchodzi w obieg świata w nowej postaci.

Można odnieść wrażenie, że aktorzy grają po kilka ról, a jednocześnie jest pewne podobieństwo w rysie granych przez każdego postaci. Każda z postaci jest silnie naznaczona indywidualnością. To widać już w scenie, która przypomina nieco estetykę spektakli Krzysztofa Warlikowskiego – długa, zbiorowa scena, w której każda postać przestawia się. U Warlikowskiego mamy coś takiego często w podsumowaniu spektaklu, tu właściwie zaraz na początku. Współcześni młodzi indywidualiści pełni emocji zaczynają potem synchroniczny taniec, który jest dla mnie ruchową narracją „Innych ludzi" Doroty Masłowskiej.

Przez cały spektakl przewijają się idole, którymi się inspirujemy i symbole, które w jakiś sposób wrosły w naszą świadomość. Pokazuje to silne zanurzenie zarówno w (pop)kulturze, jak i w religii. Obydwie te sfery budują nasze życie lub ingerują w nie w sposób mniej lub bardziej ekspansywny. Zawsze ważny jest nasz stosunek do tego, z czym się stykamy – czy będzie to dla nas inspiracja czy raczej coś, co radykalnie zdefiniuje nam życie. Widać, że twórcy spektaklu są bardzo świadomi tego, co dzieje się wokół nas. Mamy wokół mnóstwo bodźców do twórczego przetworzenia lub przemyślenia na różnych płaszczyznach i z różnych dziedzin. Tematów w „Plateau" jest aż nadto, a z rozmowy po spektaklu dowiemy się, że spektakl i tak został okrojony. Będzie materiał na kolejne produkcje.

Spektakl jest pełen barw, kolorów i świetnie dobranej muzyki. Klimat potrafi zmienić się w momencie, co zasugeruje zarówno wizualna, jak i muzyczna warstwa. W jednej chwili będziemy oczarowani, w drugim może nieco zażenowani, ale nie pozostaniemy obojętni. Artyści często zderzają skrajności. Budując scenariusz czerpali ze współczesności, z historii, jak i z własnego życia (o czym również opowiadali w rozmowie po spektaklu). Powstało w ten sposób widowisko długie i różnorodne, ale spójne. Nie ma tu scenicznego rozmachu, dotyczącego np. scenografii, ale przestrzeń i tak wciąż jest wypełniona ruchem, działaniem, światłem i dźwiękiem.

Wyróżniającą się zdecydowanie postacią jest Czarny Stańczyk. Jest jak ten pies z fragmentu obrazu Chełmońskiego „Babie lato" (który to obraz od pewnego momentu widzimy na horyzoncie sceny) – czujny i niemy świadek wydarzeń. Nawet, jak próbuje symbolicznie umyć ręce – jeszcze bardziej je brudzi. „Plateau" jest właśnie trochę takie jak Stańczyk. Momentami możemy uznać to wręcz za błazenadę, kpiarstwo i niepotrzebną prowokację. Jednak jest to błędne rozumowanie, ponieważ pod często ironicznym czy udekorowanym płaszczykiem kryje się po prostu prawda o nas. Refleksja myślącego, inteligentnego człowieka, który nie pozostaje obojętny wobec rzeczywistości.

Jedną z mocniejszych dla mnie scen jest ta, w której Reżyserka w białej, za dużej koszuli nocnej, będzie ustawiała błyskawiczne sceny, pokazujące różne formy egzekucji, jakie rozgrywały się na przestrzeni wieków. Za każdym razem jej ekstaza niemal po odegraniu ofiary i zachwyt nad króciutką sceną będą większe. Podobną sekwencję scen przemocy na przestrzeni wieków (choć niemą, bez postaci reżysera) zawarł Piotr Ratajczak w swojej adaptacji „Trzech sióstr" w Teatrze Lubuskim (premiera: 27.03.2010). Każdy ustrój generuje agresję, która jest mniej lub bardziej widoczna na co dzień. Ponadto, nawiązując do sceny Rozbarku – Polakom (choćby w kinematografii) o wiele lepiej wychodzą dramaty niż komedie.

Widz może momentami poczuć się przerażony, dotknięty, nawet zbulwersowany (twórcy po spektaklu opowiadali, że grają krótko, jednak reakcje na ich spektakl potrafiły być skrajne; w Jeleniej Górze wyszła jedna osoba, w Białym stoku połowa widowni...). Ostatecznie będzie musiał sam ustosunkować się do tego, co zobaczy na scenie. Tematy ścierają się, czasem wykluczają, kumulują sprzeczności, przypominają o czymś. W naszym społeczeństwie są różni ludzie: zarówno zwolennicy teorii spiskowych, jak i dotknięci jakąś anomalią (jak aktor z wrodzoną plamą na policzku). Często nie wiadomo, co z nimi zrobić, jak się zachować. Podziały w społeczeństwie są widoczne zarówno na tle światopoglądowym jak i ludzkim, dotyczącym specyficznego wyglądu, zachowania czy ubioru. Nie lubimy docierać do przyczyn, wolimy szybko i często powierzchownie ocenić człowieka.

„Plateau" w reż. Macieja Kuźmińskiego i Paula Bargetto to przepiękny, mądry, dyskursywny, artystyczny i prowokacyjny spektakl. Artyści wykonali wielką pracę i wykazali się też determinacją w walce z cenzurą (ich spektakl został nawet zdjęty z afisza, zabroniono im grać przez protesty). Tancerze nie tylko poruszają się po scenie w doskonały, hipnotyczny wręcz sposób, ale jeszcze mówią tym widowiskiem o czymś. Poruszającym. Ważnym. To taki spektakl, który zmusza do myślenia i może nawet zweryfikowania swoich poglądów pod takim kątem, żeby spojrzeć na nie z dystansu i z dystansem. Nic nie jest święte i ostateczne. Nie sposób nawet wszystkiego, co zobaczymy na scenie, opisać i spamiętać. Mamy wybór. Możemy bawić się konwencją, konfrontować się ze światem, jeśli tylko nie robimy tego w sposób agresywny. Czasem sami zapętlamy się w swoich myślach. Nieważne, jakie skrzydła będzie miał ostatni anioł na ziemi. Ciężko stwierdzić, czy będzie to anioł odkupienia czy zniszczenia. Istotne jest jednak to, żeby skrzydła husarii nie ciążyły, ale mimo wszystko pozwoliły oderwać się od ziemi i niosły nas w równowadze między sprzecznymi siłami.

Spektakl pokazywany w ramach Międzynarodowego Festiwalu Teatrów i Kultury Awangardowej Pestka 2021



Joanna Marcinkowska
Dziennik Teatralny Kraków
6 lipca 2021
Spektakle
Plateau