Teatr doznań

Artyści z wałbrzyskiego teatru nie potrzebowali słów, żeby porozumieć się z maleńkimi widzami. We wtorek w Scenie Wspólnej zaprezentowali spektakl "Naj".

Halina Waszkiel, teatrolożka i krytyczka teatralna, trafnie zaznaczyła kiedyś, że "wraz z pojawieniem się na polskim rynku pampersów, zmieniło się myślenie rodziców o spotkaniu dziecka ze sztuką". I coś w tym jest - dziś mamy i ojcowie mogą swobodnie korzystać z bogatej oferty przygotowanej dla nich oraz ich maluchów. Wyjście z domu na kilka godzin przestało być problemem. Ponadto nowe pokolenie rodziców już wie, że edukacja teatralna odgrywa ważną rolę w rozwoju dziecka. I gros z nich właśnie spotkałam na wtorkowym spektaklu "Naj" w wykonaniu artystów z wałbrzyskiego Teatru Lalki i Aktora.

W krainie dźwięków i kolorów

Dla mnie "Naj" to spektakl, ale z pewnością znajdzie się ktoś, kto stwierdzi, że to wyłącznie działania edukacyjne. Granica pomiędzy tymi dwoma określeniami jest płynna, a zalety dzieła wałbrzyskich artystów - bezdyskusyjne.

"Naj" charakteryzuje prosta forma. W spektaklu nie ma scenografii ani słów. Zamiast nich przenosimy się do krainy niezwykłych dźwięków, kolorów, faktur i kształtów. A to za sprawą białych szarf, które zwisają z sufitu i przy każdym ruchu śmiało się kołyszą; za pomocą miękkich poduszek, porozrzucanych po podłodze z puzzli; styropianowych kulek jak śnieg spadających na maluchy; przyprawiających o gęsią skórkę kostek lodu; niekończącego się sznura, który mali widzowie wyciągają ze ściany; tunelu, do którego można wejść czy kolorowych cymbałków. W spektaklu nie ma również tradycyjnego podziału na scenę oraz widownię. Maluszki wraz z opiekunami znajdują się w tej samej przestrzeni co artyści i mogą swobodnie poruszać się w każdym kierunku.

Najważniejsze jest spotkanie

Spektakl dla "najnajmłodszych widzów rządzi się swoimi prawami. Nikt nie oczekuje od dzieci ciszy oraz tego, że usiedzą czterdzieści minut w jednym miejscu. A co chyba najważniejsze - maluchy mogą w trakcie jego trwania wszystkiego dotykać i próbować. Brak wyraźnej narracji okazuje się nie być przeszkodą do zbudowania świetnego przedstawienia, w którym najważniejsze jest spotkanie.

W sztuce dla tak małych widzów najważniejsze są zmysły. W "Naj" nie ma tradycyjnie opowiadanej historii, ale rezygnacja z fabuły jest w pełni uzasadniona. Dziecko chłonie w tym wieku świat całym sobą, fascynujące są dla niego wszystkie rzeczy, które widzi po raz pierwszy. Dzięki temu, że w trakcie spektaklu może zajrzeć przez dziurkę w ścianie czy rozkładać podłogę jak układankę, aktorom udaje się utrzymać jego uwagę do końca.

Spektakl, który przyjechał na poznański festiwal z Wałbrzycha warto polecić przynajmniej z dwóch powodów - możemy obserwować arcyciekawe reakcje naszych dzieci - zarówno w kontakcie z nieznaną materią, jak i innymi małymi widzami. Przede wszystkim jednak to niecodzienna forma spędzenia czasu ze swoim dzieckiem. Chwila dla nas wspólna i kreatywna.



Monika Nawrocka-Leśnik
http://Kultura.poznan.pl
4 lipca 2014
Spektakle
NAJ