Teatr Lubuski: sezon skończony, dyrektor czeka

Zielonogórski teatr zakończył sezon. Jak sprawdziła się dyrektorska wizja "szlachetnego eklektyzmu"? I czy może liczyć na polityków?

Zielonogórski teatr zakończył sezon. Jak sprawdziła się dyrektorska wizja "szlachetnego eklektyzmu"? I czy może liczyć na polityków? Angaż dyrektorowi kończy się w grudniu. Nadal nie wiadomo, czy zostanie przedłużona umowa, czy rozpisany nowy konkurs - pisze Paulina Nodzyńska w Gazecie Wyborczej - Zielona Góra.

- Teatr nie jest pusty. Na brak widzów nie narzekam - mówi dyrektor zielonogórskiego teatru Robert Czechowski. 

Czechowski zakładał model "szlachetnego eklektyzmu", czyli teatru dla każdego, choć opartego o strefę ambitną. - Musimy być jak dobra księgarnia i oferować różne propozycje. Są widzowie, którzy oczekują rozrywki i to trzeba im dać. Nie podpisuję się pod koncepcjami niektórych świetnych dyrektorów, w których nie ma miejsca na bajki dla dzieci - mówi Czechowski. 

Stworzenia sceniczne na czele 


Największą popularnością cieszyła się w odchodzącym sezonie sztuka "Stworzenia sceniczne" [na zdjęciu] w reż. Czechowskiego. Na scenie kameralnej spektakl grano ponad 30 razy, wszystkie przy nadkompletach. "Stworzenia..." obejrzało już ponad 2 tys. widzów. Jak twierdzi dyrektor, niektórzy widzowie przychodzili na przedstawienie po osiem razy. Dużym powodzeniem cieszyły się też "Tektonika uczuć" (zagrana ok. 16 razy), "Bar Moskwa" (ok. 20 razy) i "Niebieski Piesek" (ok. 30 razy). 

"Kaspar Hauser", jedna z ostatnich premier, albo zachwycała, albo odrzucała. Jednak to właśnie ten spektakl otrzymał nagrodę dziennikarzy. Sezon zamknęła gala wręczenia Leonów, które trafiły do aktorów Tatiany Kołodziejskiej i Wojciecha Brawera. 

Jako ostatnie w tym sezonie do repertuaru wskoczyły "Teraz na zawsze" czeskiej grupy SKUTR (recenzja poniżej) oraz recital Marka Sitarskiego "Liście w pomidorach". - Sezon uznaję za udany. Nietrudno zauważyć, że widz wraca do teatru. Na niektóre spektakle wręcz trudno dostać bilety. Następuje odwrót od popularnych sitcomów. Jestem też dumny z nowego, młodego zespołu, którego nie muszę zastępować gwiazdami z telewizji - twierdzi Czechowski. Dyrektor obejmując zielonogórską scenę przed niespełna dwoma laty, zapowiadał, że chce robić teatr dla ludzi "młodo myślących". I że jest otwarty na działalność amatorską. - Udało się tego dokonać. Scenę udostępniłem młodym twórcom musicalu "Studenty". Był też "Czar Mardżandy" przygotowany przez lekarzy, prawników i polityków - przypomina Czechowski. Jesienią nowy sezon dyrektor chce otworzyć czymś lżejszym, komedią "Przyjazne dusze". 

Czy Czechowski przekona władzę? 

Na teatr przychylnie spojrzał marszałek. Z unijnego programu LRPO zagwarantował teatrowi 6 mln zł na modernizację. Czechowski planuje m.in. rozbudować zaplecze sceny kameralnej, wyremontować elewację, klatki schodowe i toalety. Planuje zakup profesjonalnego sprzętu, akustycznego i oświetleniowego. 

Angaż dyrektorowi kończy się w grudniu. Nadal nie wiadomo, czy zostanie przedłużona umowa, czy rozpisany nowy konkurs. - Po prostu czekam. I liczę na mądrą decyzję Urzędu Marszałkowskiego, jaka by nie była. Liczę na przedłużenie do pięciu lat, zgodnie z warunkami konkursu, który wygrałem. Uważam, że to wystarczający czas do merytorycznej, profesjonalnej i uczciwej oceny moich rządów - komentuje Czechowski. 

Na jego drodze stoi jednak polityka. Od niespełna roku w regionie PO rządzi wspólnie z SLD. Instytucje kultury podlegają wicemarszałkowi Tomaszowi Wontorowi (SLD), który kilka dni temu w Radiu Zachód dał do zrozumienia, że Czechowski nie może na wiele liczyć. Wontor, jak zapowiedział, będzie forsować pomysł z nowym konkursem. 

*** 

Radny Rubacha: zagrajcie coś dla ludu 

Przydałoby się w repertuarze Teatru Lubuskiego coś lżejszego. Coś dla ludu - mówi Józef Rubacha, szef komisji kultury w sejmiku. 

Paulina Nodzyńska: - Jak pan ocenia miniony sezon w Teatrze Lubuskim? 

Józef Rubacha, radny PSL w sejmiku lubuskim, przewodniczący komisji kultury i edukacji: - Będę szczery. Moja bytność w teatrze przeniosła się ostatnio do Gorzowa. To za sprawą jubileuszu Romana Kłosowskiego, który widziałem i bardzo mi się podobał. Miałem też okazję zobaczyć tam "Zemstę" w nowoczesnym wydaniu. Nie da się ukryć, że w Zielonej Górze częściej chodziłem do teatru w ub. roku. W tym sezonie byłem na czymś związanym z Anglią, ale wypadło mi z głowy...hmm. 

Mówi pan o "Stworzeniach scenicznych"? 

- O właśnie, dziękuję. Sztuka nie należała do łatwych, ale zasługuje na pochwałę. Doskonała, profesjonalna gra aktorów. Od razu widać, że Teatr Lubuski się zmienia na lepsze. Pamiętam, jak dyrektor określał pewne kierunki i po tym spektaklu przekonałem się, że udało mu się te założenia zrealizować. Skłaniałbym się jednak do proponowania nieco łatwiejszych sztuk. Wiem, że dyrektor jest ambitny. I ma rację, bo teatr powinien dawać do myślenia. Ale przydałoby się w repertuarze coś lżejszego. Coś dla ludu. Wie pani, ja bardzo lubię teatr. W dzisiejszym, trudnym życiu pozwala na pewnego rodzaju oddech. Chciałbym, żeby społeczeństwo to zrozumiało. 

A recital "Bar Moskwa"? Należał do lżejszych propozycji. 

- Nie mogę się wypowiadać, bo tego nie widziałem. Recenzje recenzjami, ale żeby coś powiedzieć, musiałbym to zobaczyć na własne oczy. Świetny był spektakl muzyczny o Grechucie. Lubię poezję śpiewaną, a ta była wykonana z sukcesem. 

Co będzie z dalszym angażem dyrektora Czechowskiego? 

- To pytanie do marszałka i zarządu. Ja sądzę, że dwa lata dyrektora to za krótki czas, żeby mówić o zakończeniu kadencji. Teatru nie zrobi się w pięć minut. Teatr trzeba budować.



Paulina Nodzyńska
Gazeta Wyborcza Zielona Góra
4 lipca 2009