Teatr świąteczny - święto teatru

Drugi dzień "Poszukiwania Alternatywy" w Skierniewicach dostarczył nie mniej teatralnych wrażeń niż pierwszy. Wystąpiły trzy zespoły o wieloletniej tradycji i niebagatelnym znaczeniu dla polskiego teatru alternatywnego, jednak o odmiennej energii i materii teatralnej

Teatr Węgajty jest zjawiskiem niezwykle osobliwym nie tylko na tle polskiego teatru (także alternatywnego), ale polskiej tradycji w ogóle. Tworzy teatr oscylujący wokół świąt, bliżej znanych etnologom niż teatrologom. „Teatr świąteczny i okazjonalny”, jak taki rodzaj teatralnej struktury nazywa Dariusz Kosiński, to przede wszystkim podtrzymanie tradycji, rodzaj łącznika z wielkanocną genezą teatralną, a w spektaklu „Woda 2030” także ze współczesnym nurtem ekologicznym. Przedstawienie pokazane przez Teatr Węgajty to fragmenty dramatyzacji zamykania zapustu. Dobrze, że zespół rozpoczął swój pokaz od wprowadzenia w okoliczności i atmosferę przestrzeni, w której zazwyczaj pokazuje swoją działalność. Nie da się bowiem oderwać go od wiejskiego nurtu, improwizowanych spotkań, które zazwyczaj mu towarzyszą. Oglądamy na projekcji wyprawę po wsi, wspólne spotkania z mieszkańcami i scenerię, w której zaczyna się pokaz spektaklu. Resztę widzimy już „na żywo”.

„Woda 2030” to seria krótkich dramatyzacji, w której nie mamy konkretnych postaci czy bohaterów – są typy, w maskach przechadzające się po scenie, wygłaszające krótkie monologi. Przeplatają je pieśni, proste, ale dramatyczne w swym wyrazie i ujmujące. Są piękne – jakkolwiek dziś to słowo nie brzmiałoby banalizująco. Dopiero w połowie spektaklu zarysowuje się jego tytularny sens. Oto jesteśmy w przyszłości, w której skończył się dostęp do wody, jest ona niedostępnym dobrem, rozpaczliwie poszukiwanym przez ludzkość. W ten sposób rysuje się ekologiczne zaplecze przedstawienia, o którym mocno i często informuje sam zespół. Ten temat dla mnie pozostawał zupełnie na uboczu, jakby z naiwnymi (bez negatywnej koherencji tego słowa) dramatyzacjami zupełnie niespójny. Do pieśni i krótkich dramatyzowanych scenek dochodziły tańce i improwizacje ruchowe z widownią – tworzył się dziwny konglomerat nie dotykający tematu wspólnoty, lecz tworzący ją. Spektakl-hybryda wydał mi się jednak w swojej myśli niekonsekwentny – jakby zespół chciał dokonać każdej czynności „po trochu”: pokazać wielkanocne dramatyzacje, w postaci pieśni tematyzować własną działalność, stworzyć wspólnotę na linii widz-aktor i jednocześnie zarysować temat ekologiczny. Szło to nieco w stronę chaosu, zamiast spójnej jednej myśli bądź formy – być może indywidualnie bardziej poruszającej i prawdziwej.

Najmocniejszym punktem festiwalu była „Technika punktu świetlnego” w wykonaniu Chórów Gertrudy Stein. Trójka absolwentów łódzkiej szkoły filmowej dała świetny pokaz aktorskich umiejętności. Nie ma znaczenia, że, kiedy Marcin Brzozowski, Piotr Szrajber i Grzegorz Stosz tworzyli spektakl, byli studentami, a teraz, po kilku latach, temat poszukiwania drogi aktorskiego zaistnienia wydawać mógłby się w ich wykonaniu nieaktualny. Chóry Gertrudy Stein uniwersalizują go, mówią o esencji aktorstwa, która – mimo, że to zawód męczący, a fizycznie wręcz wykańczający – daje poczucie wewnętrznego zadowolenia. Ta radość, oscylująca wokół pozycji, w której się znajdują, oraz satysfakcja ze swojego statusu bije z postawy aktorów. Da się wyczuć szczęście, jak i trud włożonej pracy. Seria niepowiązanych ze sobą, zabawnych i ujmujących epizodów, ma także dodatkowy atut – granica pomiędzy improwizacją a planowym działaniem ulega zatarciu w recepcji widza. Nie tylko dostarcza przyjemności oglądania i pokazuje teatralną maestrię, ale także świetnie tutaj gra jako temat – kolejne piętro aktorskich zmagań.

Ostatnim spektaklem drugiego dnia festiwalu była „Arka” Teatru Ósmego Dnia, pokazywana na skierniewickim rynku. Przedstawienie to kilka długich teatralnych obrazów – spektakl ten oddziałuje bowiem przede wszystkim wizualnie. Na długim podeście odbywa się wesele – ma wiele w sobie wiele elementów z żydowskiej tradycji, która jednak nie zostaje jednoznacznie doprecyzowana. Aktorzy tańczą, wylewają na widzów szampan, wiwatują na rzecz młodej pary. Następnie stoją w wysokich palących się szkieletach okna i poruszają się naprzód dumnie pośród płomieni. Kulminacją spektaklu jest tytułowa arka – z kompletem teatralnej załogi jeździ pomiędzy widzami, w ostatniej chwili uskakującymi przed ogromem jej rozmiarów. Główną rolę odgrywa rekwizyt, choć to słowo nie wystarczająco odzwierciedla znaczenie teatralnego przedmiotu dla przedstawienia. Wybudowany pojazd – z drewnianymi elementami i ze stworzonym z licznych blaszek żaglem, stanowił nie tło spektaklu, lecz jego nadrzędną oś. Działalność Teatru Ósmego Dnia stopniowo coraz bardziej oddaje się tylko i wyłącznie odmianie teatru „plastycznego” – tutaj w zakresie estetycznego odczucia przedmiotu i swobodnego skojarzenia co do celowości jego wykorzystania.

Istnieją wyrażenia, które powtarzane bez ustanku sprawiają, że słowa się dewaluują. Przy spektaklu bądź festiwalu, który stara się stworzyć wrażenie poszanowania widza i traktowania go jako równorzędnego partnera - odbiorcy, który jest nadrzędnym spoiwem jego teatralnej struktury, mówimy o przełamywaniu barier, „domowej atmosferze”. Określenie w ten sposób festiwalu „Poszukiwanie Alternatywy” w Skierniewicach zabrzmiałoby jak banał. Tutaj barier pomiędzy wykonawcą a odbiorcą, w żadnym spektaklu, nie było od początku. Trzydniowy festiwal, który ma zamiar jednoczyć ludzi tworzących teatr alternatywny, jest bardziej jak rodzinne spotkanie przy stole – ciepłe i serdeczne, jednak poruszające ważkie dla całej (rodzinnej) społeczności tematy.

Teatr Węgajty (Węgajty) - "WODA 2030"
Chóry Gertrudy Stein (Łódź) - "TECHNIKA PUNKTU ŚWIETLNEGO"
Teatr Ósmego Dnia (Poznań) - "ARKA"



Magdalena Urbańska
Dziennik Teatralny
14 czerwca 2011