Teatralność obłędu

Kobieta, miłość, śmierć. Ta pojęciowa triada wyznacza jedno z możliwych pól interpretacji gęstego od znaczeń spektaklu Cezarego Ibera "Blanche i Marie". Ukazana w nim czwórka bohaterów, przebywających w - przypominającym zaświaty - "nie-miejscu", osadzonym w dziwnym bezczasie, uobecnia swe dawne namiętności i konflikty, rozpaczliwie łaknąc naszego zrozumienia

Osobami dramatu są: badacz histerii, profesor Charcot (Wiesław Cichy), jego młody asystent, Zygmunt Freud (Michał Opaliński), pacjentka szpitala Salpêtrière, Blanche Wittman (Anna Ilczuk) oraz jej przyjaciółka, Maria Skłodowska-Curie (Marta Zięba). Ich burzliwe rozmowy zza grobu (postaci wspominają bowiem własną śmierć) koncentrują się wokół opozycji kobiecości i męskości oraz społecznego postrzegania płci. Mężczyzna występuje w roli pana, dominatora; w imię nauki dąży do okiełznania kobiecej histerii, której wyrazem i warunkiem koniecznym jest pożądanie. Pod maską badawczego profesjonalizmu skrywa jednak podszytą lękiem żądzę (stąd opowieści o niewyjaśnionych ciążach pacjentek czy osobliwych seansach „leczniczych” Blanche). Histeria, przez Charcota i Freuda traktowana jako schorzenie psychiczne, w wypowiedziach kobiet nabiera zgoła odmiennego znaczenia. Staje się bowiem krzykiem rozpaczy, jedynym sposobem na przyciągnięcie ludzkiej uwagi.

Widz uczestniczy w psychoanalitycznym seansie, jaki bohaterowie urządzają dla siebie nawzajem. Inspirowani wspomnieniami Blanche spisanymi w „Żółtym zeszycie”, zwanym również „Księgą pytań”, sprawiają, że zamierzchła przeszłość powraca z niezwykłą emocjonalną intensywnością. Życie postaci naznaczone jest poszukiwaniem „pierwiastka miłości”, a zarazem skażone przez śmierć. Najdobitniej uzasadnia to monolog Marii, która najpierw opowiada o stracie ukochanego męża, chwilę później zaś o burzliwym romansie ze współpracownikiem. Eros zmaga się z Tanatosem także w historii chorej miłości Blanche i Charcota (scena, w której, siedząc na skraju sceny i trzymając się za ręce, wspominają dzień śmierci lekarza to jeden z najbardziej lirycznych momentów spektaklu).

Losy bohaterów zamkniętych w ciemnym pudle sceny (przedzielonej wysokimi stopniami, nasuwającymi skojarzenia z psychologicznym wglądem – schodzeniem w głąb świadomości) naznaczone są ironią teatralności. Blanche nazywa Freuda reżyserem jej seansów, Charcot ukazując widzom symulację jednego z eksperymentów Blanche, zachowuje się jak cyrkowy artysta, zapowiadający kolejny „numer” (histeryczna pacjentka unosi się przy tym w powietrzu niczym akrobatka). W jednej z wizji bohaterki Zygmunt zakłada także maskę wilka, odgrywając rolę mężczyzny silnego, drapieżnego, zagrażającego jej kobiecej emocjonalności, spotęgowanej przez histerię. Iluzja zamknięcia, izolacji, towarzyszy postaciom od pierwszej sceny – nawet kostiumy, w które przebierają się aktorzy, spływają w ich ręce na opuszczanych z sufitu linach.

Wiarygodność konfliktu osób dramatu i wyrazistość rysunku postaci jest przede wszystkim zasługą aktorskich umiejętności odtwórców poszczególnych ról. Wiesław Cichy jak zwykle tworzy świetną kreację, jego Charcot jest figurą prawdziwie tragiczną. Marta Zięba jako Maria zachwyca stonowaną emocjonalnością, sprawnym oscylowaniem między oficjalnością i chłodem kontaktu a wybuchami autentycznych namiętności. Rola Blanche uprawnia do nazwania aktorskiej maniery Anny Ilczuk histeryczną – choć i tej artystce zdarzają się w spektaklu momenty porażająco dobre. Michał Opaliński znakomicie sprawdza się w roli Freuda, odziera go z naukowej powagi, dodaje mu zaś chłopięcej niepewności. Nie sposób zapomnieć też o epizodzie Haliny Rasiakówny – kilka minut jej obecności na scenie wystarczy, by przykuć uwagę widza. 

Spektakl Ibera, oparty na psychoanalitycznej symbolice, otwiera pole dla wielu odczytań. Może być traktowany jako opowieść o kobiecie i mężczyźnie, poszukiwaniu miłości, nieuchronności śmierci. Dzięki bardzo dobrym aktorom staje się jednak przede wszystkim portretem silnych osobowości, których żądze, wybory, przeżycia i rozterki, głęboko wwiercają się w umysł widza. Aż do najgłębszych warstw świadomości.



Karolina Augustyniak
Dziennik Teatralny Wrocław
5 kwietnia 2012
Spektakle
Blanche i Marie