Tego jeszcze nie było

Zaledwie trzy tygodnie temu rozpoczął się nowy sezon artystyczny Bałtyckiego Teatru Dramatycznego w Koszalinie, a widzom zaserwowano już aż trzy premiery. Najnowsza produkcja BTD nie jest spektaklem dla każdego. To tak, jak z Monty Pythonem - nie wszystkich bawi

Najnowszą jest sztuka zatytułowana "Jak być kochaną" w reżyserii Weroniki Szczawińskiej. Koszaliński spektakl jest szóstym, który wyreżyserowała - to nagroda za II miejsce, które Szczawińska wywalczyła podczas Koszalińskich Konfrontacji Teatralnych m-Teatr w ubiegłym roku. Jurorzy nagrodzili jej "Zemstę" na podstawie tekstu Fredry.

Spodziewałam się czegoś eksperymentalnego, wręcz abstrakcyjnego. I tak właśnie było. Począwszy od widowni, która przemieszała się ze sceną. Publiczność siedzi w małych grupach, a między krzesłami rozciągają się podesty, na których występują aktorzy.

Jeśli chodzi o warstwę "fabularną" spektaklu - cóż, moim zdaniem historię tę każdy widz może przeczytać inaczej. Wersji słyszałam tyle, z iloma osobami po obejrzeniu sztuki rozmawiałam. Nie ma tu bowiem jasno zarysowanej opowieści. Agnieszka Jakimiak, dramaturg, inspirowała się opowiadaniem Kazimierza Brandysa i filmem Wojciecha Hasa, ale to jednak jej i to bardzo swobodny tekst. Bohaterka rozpamiętuje miłość z czasów wojny. Miłość niespełnioną. Konfrontuje się z innymi osobami i na podstawie tych spotkań chce zbudować siebie. To jakby łaty, z których chce uszyć płaszcz, choć jeszcze nie zna rozmiaru.

Całość odebrałam jako teatr dla samego faktu tworzenia, bez cienia komercji. Stąd wiele tu eksperymentu, który nie spodoba się miłośnikom tradycyjnej sztuki. Czy to źle? Moim zdaniem nie. Przecież nie każdy był zadowolony, kiedy wieki temu na scenę wkroczyły kobiety, które zaczęły wreszcie grać kobiece role. A dziś bez nich teatr byłby niepełny.

Wielkim plusem jest to, co na scenie wykreowali aktorzy, a szczególnie aktorki - Aleksandra Padzikowska (Pani Felicja) i Natasza Aleksandrowitch (Pani Fatalna) zagrały dosłownie każdym nerwem. Brawo! Co ważne, widać było, że doskonale bawią się na scenie, choć musiały wiedzieć, że ten tym sztuki może nie wzbudzić zachwytu całej publiki.

Jeśli chodzi o widzów - ci się podzielili. Część najpierw próbowała tłumić śmiech (w kilku momentach to trudne), potem żywo i bez skrępowania reagowała. Kilka osób rozglądało się jednak nerwowo, zastanawiając się, co się dzieje i jak się zachować.

Uważam, że z "Jak być kochaną" rzecz ma się dokładnie tak, jak ze skeczami Monty Pythona. Część osób je uwielbia, część nie trawi, część nie rozumie. Ważne, by jednak mieć swoje zdanie i dotykać coraz to nowych rzeczy. A to rzecz nowa, awangardowa i świeża dla BTD. Po obejrzeniu mam małe marzenie. Chciałabym, zobaczyć kiedyś pokój udekorowany przez Weronikę Szczawińską. Pokazała jak przeciwne pomysły potrafi urodzić, więc to byłoby niepowtarzalne wnętrze.



Joanna Krężelewska
Głos Koszaliński
13 października 2011
Spektakle
Jak być kochaną