Ten weekend należał do Opolan

W opolskim "W małym dworku" Anastazja nie jest, jak u Witkacego, młodą piękną kobietą. Ma 80 lat, jak nestorka naszej sceny, świetna w tej roli Zofia Bielewicz. To klucz do interpretacji. Choć Anastazja mówi o sobie, że jest widmem, pytanie o to, kto nim jest w istocie, pozostaje otwarte.

Anastazja wydaje się bardziej rzeczywista i normalna (ubrana jest we współczesny, modny strój), niż mieszkańcy dworku, których nawiedza. Czy faktycznie nawiedza ich, jako duch, czy może nawiedza miejsce, gdzie jako widma zostali zamknięci w kapsule czasu ci, z którymi kiedyś żyła? I robi to z zemsty za niegdysiejsze traktowanie jej jako lalki, którą wszyscy się bawili. Teraz ona bawi się wszystkimi - niezłośliwie, pogodnie, w zadowoleniu z odzyskanej podmiotowości. 

Przedstawienie Igi Gańczarczyk to bardzo interesujące spojrzenie na znany dramat, spójne, przejrzyste, czytelne. A aktorzy spisali się na medal. 

Nikt przed Marianem Pecko nie odważył się wystawić "Iwony" [na zdjęciu]Gombrowicza w teatrze lalek. Aż dziwne, bo w jego inscenizacji ten tekst wydaje się wręcz stworzony do takiej konwencji. Iwona-marionetka to Iwona doskonała. Wobec jej martwoty, jej "bezformy" dwór będący uosobieniem formy, konwencji i konwenansu nabiera mocniejszego wyrazu. A ironiczny obraz społeczeństwa - okrutnej głębi. 

W rozmemłanej Iwonie dwór przegląda się jak w lustrze, widząc wszystkie swe ułomności i dlatego musi ją zabić. To nie bajka. Reżyser swą opowieść od początku odziera z teatralnej iluzji, a sadzając widzów po obu stronach sceny, sprawia, że ta historia dotyka nas osobiście. 

Pecko postawił na absurd i groteskę, widoczne w kostiumie, charakteryzacji, ruchu scenicznym, warstwie dźwiękowej i oczywiście grze aktorskiej. Zespół opolskich "lalek" - zwłaszcza Mariola Ordak-Świątkiewicz, jako królowa - wypada znakomicie.



Iwona Kłopocka
Nowa Trybuna Opolska
27 kwietnia 2010