Ten "Widnokrąg" na długo zostaje pod powiekami

Na pytanie czy warto iść na "Widnokrąg", ostatnią premierę kieleckiego teatru dramatycznego, odpowiadam krótko: warto. To nic, że spektakl trwa trzy godziny, to dobrze spędzony, na pewno niestracony czas.

Radosław Paczocha z zadania przełożenia powieści Wiesława Myśliwskiego na scenariusz teatralny wywiązał się znakomicie. Jak zwykle można powiedzieć znając jego poprzednie dokonania. Z wielu wątków wybrał te najistotniejsze zachowując stworzony przez Myśliwskiego świat i postaci, ludzi z krwi i kości. Formę sceniczną nadał im reżyser Michał Kotański.

Tak jak w oryginale narratorem jest dorosły Piotr wracający pamięcią do scen z dzieciństwa i młodości. To one mają mu pomóc odpowiedzieć na pytanie kim jest i dlaczego jest taki a nie inny. Tę niełatwą rolę, wymagającą stałej obecności na scenie i komentowania wszystkiego, co się dzieje - niekiedy sceny są wręcz ilustracją do jego opowieści, jakby słowem uruchamiał film, Michał Kotański powierzył Wojciechowi Niemczykowi. Razem z nim znajdujemy się w wiejskiej chałupie, domu w mieście, poznajemy dziadków, rodziców, stryjenki, wujków - postacie barwne, wyraziste, przedstawiane z poczuciem humoru.

Akcja rozkręca się powoli, ale każde przerzucenie karty tego specyficznego albumu pamięci przyspiesza wciągając widza w nurt podobny do rzecznego - niby niewidoczny, ale trudno się z niego wyswobodzić. Wojciech Niemczyk brzmi bardzo przekonująco odsłaniając kolejne wcielenia, kolejne fazy dojrzewania, rozliczając się z przeszłością, tłumacząc swój stosunek do chorego ojca, matki, sąsiadek. Bardzo smakowita to opowieść, nie ma w niej patosu, jest samo życie.

Każda ze scen porusza i zasługa to całego zespołu występującego na scenie. Matka Joanny Kasperek to pomnikowa wręcz Matka Polka, godząca w sobie tyle sprzecznych cech ile jest w stanie pomieścić kobieta, wzruszająca w swych staraniach utrzymania rodziny. Wujek Władek Dawida Żłobińskiego to majstersztyk wsiowego awanturnika, który ulega metafizycznej przemianie, rewelacyjny jest Jacek Mąka jako pan Jaskóła, pełen energii sąsiad z Rybitw oraz Ewelina Gronowska i Beata Pszeniczna jako siostry Ponckie. Im udało się zachować niewinność i wrażliwość, emanować kobiecością, są damami mimo wykonywania najstarszego zawodu świata. Zmysłowością ocieka fryzjerowa Zuzanny Wierzbińskiej, poruszający jest Kaziuń, chłopski filozof Mirosława Bielińskiego, który prostymi słowami mówi o marzeniu, o miejscu, do którego zmierzamy, tam na widnokręgu i który w drogę do tego celu rusza.

Walorem spektaklu jest scenografia Magdaleny Musiał. Przy pomocy dwóch ekranów i kilku rekwizytów tworzy ona wnętrze chłopskiej chaty, rozświetlone klepisko w stodole, ciemny pokój w oficynie czy tchnące spokojem, rozlegle pola. Fantastycznie współgra to z muzyką Lubomira Grzelaka i światłami wyreżyserowanymi przez Damiana Pawellę. Wszystko razem sprawia, że sceny z "Widnokręgu" zostają pod powiekami, zachęcając do szukania podobnych uczuć i wspomnień we własnym życiu.



Lidia Cichocka
Echo Dnia
22 stycznia 2019
Spektakle
Widnokrąg