Terapeutyczny wieczór w "Prywatnej klinice"

Terapię poprzez śmiech zaproponowano widzom Teatru Śląskiego, który to na jeden karnawałowy wieczór zamienił się w prywatną klinikę. Pacjentom podano środek farmakologiczny w postaci dobrze skrojonej farsy...Teatr Ludowy z Krakowa zapewnił profesjonalny zespół aktorski. Po dwóch godzinach intensywnej terapii ogłosić można, że leczenie okazało się skuteczne. Potwierdzeniem jest uśmiech, pojawiający się na twarzach uczestników opuszczających klinikę.

Prześledźmy pokrótce, w jaki sposób się to wszystko odbywało. Harriet (Beata Schimscheiner), kobieta zamężna (mąż siedzi w więzieniu w Peru), wpadła swego czasu na znakomity pomysł, by pod nieobecność męża sprawić sobie dwóch kochanków, którzy będą ją utrzymywać. Oczywiście, jeden o drugim nic nie wie. Gordon (Piotr Pilitowski) zawsze przynosi ze sobą jajka, gdyż ma hodowlę kur, natomiast Alek (znakomity Tadeusz P. Łomnicki) ryby. Niespodziewanie z wizytą wpada dawna przyjaciółka - Anna (przekomiczna Marta Bizoń). Można rzec, że znalazła się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie, gdyż katastrofa była już blisko. Pewnego wieczoru, gdy planową wizytację odbywał Gordon, pojawił się niespodziewanie Alek... W tym momencie akcja nabiera tempa, nieprawdopodobne sytuacje zaczynają się piętrzyć, wzbudzając salwy śmiechu u widzów. Harriet wpada na genialny pomysł, że oto Anna będzie udawać żonę Gordona przed Alekiem, a Alek będzie udawać męża Harriet przed Gordonem... Nie muszę dodawać, że to nie koniec, bo oto sukcesywnie na scenie pojawiają się: żona Gordona, prawdziwy mąż Anny (Tomasz Schimscheiner - znakomity w roli weterynarza - lekarza) oraz żona Aleka. Wersja oficjalna dla żon jest taka, że ich mężowie znajdują się w prywatnej klinice, gdzie siostrą przełożoną jest Harriet, a siostrą oddziałową Anna... Na szczęście wszyscy we wszystko wierzą i nasza główna bohaterka z całej tej zapętlonej sytuacji wychodzi bez szwanku. Niewierni mężowie znów powrócą do kliniki na kolejne sesje terapeutyczne. Tyle, jeśli chodzi o fabułę. Na długo w pamięci widzów pozostanie pewno najśmieszniejsza, moim zdaniem, scena reanimacji szalu zrobionego z futrzastego zwierzaczka. "Prywatna klinika" jest potwierdzeniem tego, że najśmieszniejsze są zawsze sztuki oparte na zasadzie qui pro quo, czyli kto, zamiast kogo. W tym przypadku, oprócz dobrego nastroju, wymagano od widza dużego skupienia, żeby połapał się w gąszczu niewinnych kłamstewek. Na koniec postawmy sobie pytanie, czy farsa rzeczywiście jest gorszym gatunkiem teatralnym? Moim zdaniem nie jest, gdyż nie tak łatwo rozśmieszyć widzów, a w szczególności polskiego widza... Zwolennicy niższości farsy nad - choćby - komedią powiedzą, że jak farsa, to wiadomo - szybka, dynamiczna akcja, nieprawdopodobne zwroty akcji, wykorzystywanie "farsowych drzwi" itd. Po obejrzeniu pewnej ilości produkcji tego gatunku niektóre elementy zaczynają się powtarzać, a gagi i żarty sytuacyjne stają się przewidywalne. To wszystko prawda, tylko, czy dlatego, że jest to najpopularniejszy gatunek teatralny w Polsce, musi on być od razu gorszy? A aktorzy - przecież trzeba sporo umiejętności, by zagrać tak, aby sztuka utrzymała się na afiszu parę ładnych lat. Poza tym farsa farsie nierówna. I najważniejsze, to fakt, że publiczność teatralna kocha farsy i komedie, czego dowodem jest Katowicki Karnawał Komedii. Teatr Ludowy w Krakowie John Chapman, Dave Freeman "Prywatna klinika" reżyseria: Jerzy Fedorowicz scenografia: Elżbieta Krywsza muzyka: Krzysztof Szwajgier choreografia: Monika Myśliwiec Obsada: Marta Bizoń / Magdalena Nieć, Małgorzata Krzysica, Jagoda Pietruszkówna, Beata Schimscheiner, Tadeusz P. Łomnicki, Piotr Pilitowski, Tomasz Schimscheiner Premiera: 9.02.2002r. Spektakl zaprezentowano podczas I Katowickiego Karnawału Komedii w Teatrze Śląskim w Katowicach 17 stycznia 2008 r.

Łukasz Karkoszka
Dziennik Teatralny Katowice
24 stycznia 2008