Teraz wiemy co mogą duchy

Najpierw - czego nie mogą robić duchy. Nie mogą spać, jeść i pić ulubionego ginu z tonikiem, zmieniać ubrań. Nie mogą się pocałować, nie mówiąc o sprawach bardziej intymnych.

Mogą za to ingerować w życie żywych ludzi. - przekładać klucze od domu, przesuwać obrazy i bombki na choince, a nawet prowokować do czynów niezbyt przystojnych. Ateiści mogą przebłagać Boga, by spełnił ich prośby, za która są gotowi zapłacić najwyższa cenę. A przede wszystkim - mogą towarzyszyć żywym, którzy zajęli ich miejsce. 

Tak się dzieje w przypadku małżeństwa w średnim wieku - pisarza Jacka Camerona (Zbigniew Filary) i jego eleganckiej żony Suzie (Małgorzata Iwańska) w sztuce Pam Valetine "Przyjazne dusze", wyreżyserowanej w szczecińskim Teatrze Polskim przez Stefana Szaciłowskiego. To jego szósta realizacja na tej scenie ("Oskarżyciel publiczny", "Mayda/1 "Mayday 2", Okno na parlament" "Prywatna klinika"). Te ostatnie cieszą się niesłabnącym powodzeniem wśród szczecińskiej publiczności, doczekały się setnych przedstawień, a bilety wyprzedawane są z kil-kumie siecznym wyprzedzeniem.

Czy tak się stanie z "Przyjaznymi duszami" Zapewne, gdyż jest to sztuka trochę śmieszna, trochę wzruszająca, nieco nostalgiczna. I świetnie zagrana, a zapewne przy sześćsetnej realizacji będzie to już majstersztyk. Bawi Zbigniew Filary jako nieco znudzony duch pisarza, który chce pomóc swojemu młodemu następcy - Simonowi Willisowi (Marek Żerański), raczkującemu pisarzowi, którego krytykuje za brak stałych dochodów teściowa - wdowa Marta Bradshaw (świetna Małgorzata Chryc-Filary). Towarzyszy mu młoda żona Mary (Sylwia Różycka) oraz agent nieruchomości Mark Webster (Jacek Piotrowski), któremu duchy nieustannie płatają psikusy. Całkiem nowoczesny jest Anioł Stróż (Lidia Jeziorska) ze złotym telefonem komórkowym i esemesami, wysyłanymi z niebios.

Jak przyznają aktorzy, nie jest łatwo na jednej scenie poruszać się duchom i żywym. Wszak ci pierwsi nie są widziani przez drugich. Jak to się udaje na scenie Teatru Polskiego - warto się przekonać.

Premierowy, sobotni spektakl "Przyjaznych dusz" zespół teatru przy ul. Swarożyca dedykował zmarłemu półtora roku temu Scenografowi Janowi Banusze. Jego dzieło - bardzo udanie - kontynuuje córka Katarzyna Banucha. Także w "Przyjaznych duszach".

***

Matka - ojczyzna w Teatrze Współczesnym na małej scenie Malarni

"Utwór o Matce i Ojczyźnie" Bożeny Keff, którego prapremiera odbyła się w piątek, zgodnie z zapowiedzią realizatorów, nie jest łatwy w odbiorze. 

To sztuka "zgrzytliwa", hałaśliwa, z niełatwymi do przyjęcia prawdami o nas samych. O naszym antysemityzmie, braku szacunku do podstawowych wartości - do starej, zrzędliwej matki (przejmująca rola Ireny Jun), która "na smyczy" trzyma córkę, a także do ojczyzny, z jej obywatelami przepełnionymi fobiami, uprzedzeniami, teoriami spiskowymi, zrywami quasi-patriotycznymi. To sztuka o relacjach rodzinnych, ale także przegląd najważniejszych wy-

darzeń w kraju i na świecie z minionego wieku. To krzyk rozpaczy i buntu przeciw prześladowaniom Żydów, nie tylko w czasie holocaustu, ale także we współczesnym świecie.

Marcin Liber, znany szczecińskiej publiczności z nagradzanego na ogólnopolskich festiwalach spektaklu "ID", w sztuce Barbary Keff zastosował niekonwencjonalne formy teatralnego przekazu. Na małej scenie Malarnia występują córka pisarka (Beata Zygarlicka), która na oczach widzów tworzy "Utwór o Matce i Ojczyźnie". Tytuły rozdziałów i fragmenty utworu pokazywane są na ścianie i odczytywane z laptopa. Na ścianie "urzęduje" (wideo) chór - gawiedź, która wygłasza spiskowe teorie, powtarza zwykłe, ludzkie plotki z kolejki w przychodni. Chór powiewa flagami związkowymi, wyśpiewuje hymny, wykrzykuje populistyczne hasła. W postaciach z chóru, przebranych w ludowe stroje, z trudem rozpoznajemy aktorów Teatru Współczesnego: Grażynę Madej, Barbarę Biel, Marię Dąbrowską, Ewę Sobiech, Grzegorza Młudzika, Wiesława Orłowskiego oraz Arkadiusza Buszko i Roberta Gondka.

To bardzo bogaty spektakl, także dzięki zastosowaniu animacji, grafiki i performance - niekonwencjonalnych środków wyrazu, z których znany jest reżyser Marcin Liber.



Ewa Koszur
Głos Szczeciński
1 kwietnia 2010