To był jeden z najlepszych sezonów!

Rozmowa z Krystyną Szaraniec, dyrektor naczelną Teatru Śląskiego w Katowicach.

Magdalena Loska: Jak ocenia Pani mijający właśnie sezon teatralny w Teatrze Śląskim? Spoglądając wstecz – czy był to dobry rok dla Teatru Śląskiego?

Krystyna Szaraniec: To był jeden z najlepszych sezonów zarówno pod względem naszych premier jak i pod względem frekwencyjnym. Mówiąc o premierach myślę tutaj o takich spektaklach, jak: „Trzy po trzy” Aleksandra Fredry, „Poskromienie złośnicy” Williama Szekspira i zbliżającej się premierze „Zbrodni i kary” Fiodora Dostojewskiego. Wszystkie te spektakle, grane na Dużej Scenie, są niezwykle interesujące i znakomicie zrobione. Jesteśmy przed premierą „Zbrodni i kary”, a sztuka już cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem ze strony publiczności. Myślę, że to sprawa samego tytułu. Przedstawienie przygotowywane jest przez znakomity zespół Teatru Śląskiego – doskonałych aktorów prowadzonych przez świetnego reżysera Krzysztofa Babickiego. Przedstawieniem cieszącym się bardzo dużym zainteresowaniem ze strony widzów jest także „Poskromienie złośnicy”. Chcą je oglądać nie tylko widzowie z naszego województwa, ale przyjeżdżają również widzowie z Krakowa czy Opola. Wszyscy reagują na ten spektakl żywiołowo.

Poza spektaklami na Dużej Scenie można zobaczyć również interesujące przedstawienia na Scenie Kameralnej. Pierwszą premierą w sezonie był „Kabaret Bellmer. Dwanaście butelek” – muzyczne show złożone z wielkich przebojów polskiej sceny kabaretowej. Wielkim wydarzeniem była premiera „Barbary Radziwiłłówny z Jaworzna-Szczakowej” Michała Witkowskiego. To spektakl, który przyciąga publiczność jak magnes. Na Scenie Kameralnej miał również w tym sezonie premierę piękny i mądry monodram w wykonaniu Ewy Kutyni pt. „Jordan” w reżyserii Grzegorza Kempinsky’ego. Myślę, że jest to spektakl, z którym śmiało możemy jeździć po różnych prestiżowych festiwalach. Także „Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej” i „Zbrodnia i kara” to spektakle, które będą miały szansę wziąć udział w wielu ogólnopolskich przeglądach teatralnych. 

M.L.: Jakie wydarzenia, oprócz premier, wydają się być w mijającym sezonie najważniejsze?

K.S.:
Sezon teatralny składa się nie tylko z premier, choć wiemy, że dla teatru to premiery są najważniejsze. To one powodują, że teatr jest ciągle żywy, wciąż dzieje się w nim coś nowego. Jesteśmy teatrem dramatycznym aspirującym nawet do rangi teatru narodowego na Górnym Śląsku – musi więc się u nas dziać wiele. Nasze trzy sceny mają zatem bardzo zróżnicowany repertuar – w myśl, że każdy widz znajdzie coś dla siebie.  

Jak już wspomniałam, teatr żyje nie tylko swoimi premierami. Teatr Śląski w tym sezonie postanowił zatem zająć się najbliższym otoczeniem. Nie jesteśmy samotną wyspą na morzu, ale jedną z instytucji kulturalnych powstałych dla lokalnej społeczności. Musimy zatem reagować na jej potrzeby. Z drugiej strony, jesteśmy instytucją, która wyrasta ponad lokalność. Musimy zatem sięgać również po to, co jest dalej. Musimy myśleć o współpracy z innymi teatrami, o tym, by prezentować się za granicą, a także zapraszać zagranicznych reżyserów. Taki właśnie będzie przyszły sezon. W tym sezonie skupiliśmy się na aktywności lokalnej, chcąc włączyć się w nurt budowy społeczeństwa obywatelskiego. Chcemy, by obywatele naszego województwa czuli, że są mieszkańcami szczególnego regionu – regionu na obszarze, którego mieszają się pogranicza kultury polskiej, niemieckiej i czesko-morawskiej. W związku z tym realizowaliśmy od ubiegłego sezonu bardzo piękny projekt pod hasłem „Pogranicza – dialekty - tożsamość”. Poprzez jego realizację budujemy poczucie tożsamości, ale nie jest to tożsamość zamknięta. Zależy nam na tym, żeby poczucie śląskości i wynikającej z niego odrębności nie zamykało się na inne kultury. Dlatego, w ramach cyklu oglądaliśmy spektakle, które traktowały o pograniczu sycylijskim, amerykańskim, irlandzkim i żydowskim. W ten projekt wpisaliśmy sztukę w gwarze śląskiej „Polterabend”, którą gramy już drugi sezon. Sztuka ta przyciąga naprawdę liczną widownię. To spektakl, który dotyka historii Śląska, pokazuje, jak piękna jest gwara śląska. 

Ponadto rozpoczęliśmy produkcję sztuki „Świat jest skandalem” autorstwa Tomasza Mana, którą napisał specjalnie na zamówienie Teatru Śląskiego. 
Staramy się wykorzystać wszystkie możliwe związki teatru z lokalną społecznością. Uważamy, że: „jeśli u siebie poczujemy się naprawdę potrzebni i chciani, to będą nas chcieć i inni”. To myśl naszego dyrektora artystycznego Tadeusza Bradeckiego, którą często sobie powtarzam. Ale na to, żeby u siebie poczuć się chcianym i docenianym, to trzeba ciężko pracować. Często jest tak, że inni nas już doceniają, a u siebie wciąż jest się niedocenionym. My się właśnie w takiej sytuacji znajdujemy. Pracujemy ciężko na to, by być u siebie akceptowanym, chcianym i lubianym.

W tym roku skupiliśmy się również na edukacji teatralnej, która naszym zdaniem jest jednym z obowiązków teatru. Prowadzimy lekcje teatralne dla szkół, mamy własne studium wiedzy o teatrze. Nasz animator kultury – Izabela Walczybok prowadzi zajęcia artystyczne z dziećmi z ulicy Teatralnej – z ulicy przylegającej do Teatru Śląskiego. Odkryliśmy, że są one bardzo utalentowane, zdolne, bystre i otwarte. Zaangażowaliśmy ich rodziców, mieszkańców tej ulicy, Szkołę Muzyczną. Pokaz prac powarsztatowych odbędzie się już 5 czerwca w ramach Dni Teatru. 

M.L.: Co mówią statystyki o kondycji Teatru? Ile spektakli zagrano w tym roku?

K.S.:
W miesiącu gramy około 38 spektakli na trzech scenach. Średnia frekwencja to 83 %. Jeżdżąc po Polsce, spotykam się z tym, że niektóre teatry nie grają codziennie, wystawiają tylko średnio 12 spektakli w miesiącu. Otrzymuję repertuary innych teatrów i stwierdzam, że teatry na Śląsku pracują jak górnik pod ziemią – non stop fedrują. Przywykliśmy do tego, że, jeżeli nie ma premiery i scena nie jest zajęta próbami, to gramy codziennie. Staramy się, by jak najwięcej ludzi mogło przyjść do Teatru Śląskiego, dlatego rzadko już grywamy przed południem. Wracamy do grywania o godzinie 19.00. Zauważmy również, że wiele osób przyjeżdża do nas z daleka: z Olkusza, Opola, Krakowa, Częstochowy i Bielska-Białej. Łatwiej im dojechać do teatru na 19.00, gdyż o tej porze nie ma już korków – co skutecznie utrudnia jazdę w ciągu dnia. 

M.L.: Z jakimi teatrami współpracuje Teatr Śląski i jak układa się jego współpraca z innymi instytucjami kultury?

K.S.:
Współpracujemy z najbliższymi teatrami w regionie, jak również z Teatrem im. J. Słowackiego w Krakowie, z warszawskimi teatrami: Polskim, Rampą i Studio, teatrami w Opolu, Kaliszu, Częstochowie i z wieloma innymi. Jako teatr jesteśmy współorganizatorami dwóch ważnych festiwali: w styczniu współtworzymy Katowicki Karnawał Komedii, w marcu – Festiwal Sztuki Reżyserskiej „Interpretacje”. To dwa wielkie, kosztowne ale nadzwyczaj prestiżowe festiwale. Zwłaszcza „Interpretacje”, które cieszą się ogromną popularnością i estymą u publiczności i ludzi teatru. W tym roku po raz pierwszy na „Interpretacjach” wręczaliśmy specjalną nagrodę od jury Teatru Śląskiego, tzw. „Zaproszenie od Stanisława”, która zobowiązuje do wyreżyserowania w następnym sezonie jednego przedstawienia na naszej scenie. Wybraliśmy pretendującego do tytułu mistrzowskiego reżysera Gabriela Gietzky’ego.

M.L.: Czy może Pani Dyrektor uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć, co nas czeka w następnym sezonie?

K.S.:
Planujemy kontynuację wymiany z Krakowem, Opolem, Wrocławiem i Warszawą. Rozpoczęliśmy współpracę z czeskim Cieszynem i z Ostrawą. W tym roku rozpoczynamy również międzynarodowy projekt pod nazwą Batenheim: polsko-austriacko-izraelski. Chcemy pojechać z tym przedstawieniem do Wiednia, Tel Awiwu i Berlina. Takie mamy ambicje. Co się uda zrealizować – zobaczymy.

*wywiad przeprowadzony został dnia 28 maja 2009 r. z okazji Dni Teatru Śląskiego, które odbyły się w dniach 31 maja - 7 czerwca 2009 r.



Magdalena Loska
Dziennik Teatralny Katowice
12 czerwca 2009