To jest piekielna sztuka

- Nie mogę pojąć, dlaczego sztuki Pintera są w Polsce niemal niewystawiane. W teatrze Słowackiego "Kochanek" będzie drugą realizacją pinterowską w historii tej sceny, po "Powrocie do domu" wyreżyserowanym przez Jerzego Golińskiego w 1967 roku - mówi JÓZEF OPALSKI, reżyser "Kochanka" na Scenie Miniatura Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie

Utwory Pintera, laureata Literackiej Nagrody Nobla, są niezwykle rzadko grywane - skąd zatem Twój wybór tego niełatwego przecież tekstu?

Nie mogę pojąć, dlaczego sztuki Pintera są w Polsce niemal niewystawiane. W teatrze Słowackiego "Kochanek" będzie drugą realizacją pinterowską w historii tej sceny, po "Powrocie do domu" wyreżyserowanym przez Jerzego Golińskiego w 1967 roku. O wystawieniu "Kochanka" marzyłem od lat i wiedziałem, że albo zrobię go w tej obsadzie, czyli z Dominiką Bednarczyk oraz Grzesiem Mielczarkiem, albo wcale. Zakochali się w "Kochanku" podobnie jak ja, bo od początku wszyscy wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z tekstem wyjątkowym. Kiedy dwa miesiące temu rozpoczęliśmy próby, nie spodziewaliśmy się, że czeka nas taka długa podróż przez piekło.

Czyżby to był tekst piekielny?

Właśnie tak jest. W 1963 roku, kiedy powstał, był sztuką niezwykle obrazoburczą, awangardową, kontrowersyjną... Dziś nie jest, a jednocześnie wciąż fascynuje. Nie czujemy upływu tych 50 lat, nadal brzmi aktualnie, chyba dlatego, że jest napisany przez wybitnie utalentowanego potwora, jakim był Pinter. Dobry przykład, co zrobił ze swoją żoną, znakomitą aktorką Vivien Marchant podczas premiery "Kochanka", którą sam reżyserował.... Zagrała jeszcze w kilku filmach, zdobyła Oscara, rozwiedli się, a potem właściwie zapiła się na śmierć.

Na czym polegała piekielność Pintera?

Posłużę się wywiadem z wybitnym aktorem Michaelem Cainem, który wiele mówi o Pinterze jako człowieku i pisarzu: "Poznałem przypadek heteroseksualnego mężczyzny, który uwiódł innego mężczyznę po to, by upokorzyć kobietę tak bardzo, jak to było możliwe i bez zabijania jej kochanka. Był to aktor, używał pseudonimu David Barren. Później został autorem sztuk teatralnych. Nazywał się Harold Pinter".

To wszystko brzmi dla Czytelników zapewne bardzo tajemniczo...

Bo Pinter i jego pisarstwo to tajemnica. Nie chcę opowiadać fabuły tym, którzy tekstu nie znają, bo ten utwór jest jak thriller, rodem z Hitchcocka. Powiem krótko: pracując nad "Kochankiem", przeszliśmy długą drogę, najpierw z Agatą Dudą-Gracz, autorką scenografii, potem z Kasią Łuszczyk, mistrzem oświetlenia, z resztą moich współpracowników, by zrozumieć, że w tym utworze nie chodzi jedynie o zdradę małżeńską. Chodzi o pewien rodzaj gry, jaką ludzie prowadzą między sobą. W tym sensie ten tekst jest podobny, do "Kto się boi Virginii Woolf". Z tym, że u Albee'go rzecz dzieje się pośród kilku osób - tutaj bohaterowie są sami. Dwoje w zamkniętym pokoju. I ta gra między nimi: mąż - kochanek - żona jest jak ich wspólny oddech. Bez tej gry żyć nie mogą. Bez tej gry przestają oddychać, czyli umierają. I to zapętlenie staje się ich piekłem. Bo ta gra wyrywa im się spod kontroli, a oni nie mogą wyrwać się z zaklętego kręgu.

Łączy ich miłość czy nienawiść?

Sądzę, że jedno i drugie. Ale to nie jest prosta historia o znudzonym sobą małżeństwie po dziesięciu latach wspólnego życia. Co się stało? Dlaczego wpadli w tę pułapkę gry? Nie rozwiązujemy wprost tej zagadki, ale udowadniamy, że w tym konkretnym przypadku, w tym spektaklu ta gra zaczyna przerastać bohaterów.

Taka gra, w sensie aktorskim, może przerastać też aktorów...

Wiedząc o tym, czekałem na Dominikę i Grzegorza bardzo długo, bo wiedziałem, że do tej aktorskiej gry potrzebuję nie tylko aktorów wyjątkowo utalentowanych, ale też o pewnej perwersyjnej inteligencji. Dominika i Grzegorz, jak ich bohaterowie, razem oddychają na scenie.

Nie czeka nas wieczór lekki, karnawałowy, skoro zobaczymy "komedię zagrożenia"?

Myślę, że czeka nas wieczór, podczas którego wszyscy przejrzymy się jak w lustrze. Może zobaczymy w sobie coś, do czego nie chcemy lub nie potrafimy się przyznać? Bo przecież tak często nie potrafimy przeglądnąć się w lustrze, bo sami siebie się boimy. To jest naprawdę piekielna sztuka.



Jolanta Ciosek
Dziennik Polski
18 lutego 2012
Portrety
Józef Opalski